piątek, 2 września 2016

Handele, handele... od tego nie są niedziele?

Ponad godzinę wstecz od mojego komentarza robiłem drobne i oczywiście “niezbędne” zakupy w jednym ze szczecińskich supermarketów. Pustki zupełne, dwie kasy czynne, więc sobie z nudów sondę zrobiłem - co pani sądzi o zakazie pracy w niedzielę?
Okazało się, że zapytana kasjerka odpowiedziała mi podobnie jak kasjerka ze sklepu z owadem w kropeczki, którą zapytałem wcześniej o to samo, że jej to jest obojętne, ale... I rozgadała się, że brakuje kasjerek, bo nie mogą znaleźć do pracy “na kasie”, więc mogły nieco sobie “dorobić”. Teraz się to skończy. I to w zasadzie wszystko.

Handel stał się solą w oku a inne zawody sprzedające swoje umiejętności? Lekarze, strażacy, policjanci, , dziennikarze, żołnierze, wopiści, księża, piekarze itd. itp.?


Wygląda na to, że nic nowego:

Mentalność, naprawiaczy świata, się nie zmienia, zawsze chętni do innym życia urządzenia

 

Dziś się wzięli za handel.
Ot, wstał taki z rana,
zropiałe oczka przetarł,
masując kolana,
po wczorajszej modlitwie
policzył odciski...
w markecie tłum był większy!
Już był płaczu bliski,
gdy raptem, skołtunioną myśl,
złośliwa goni:
Mam pomysł! Wielki pomysł!
Handlu się zabroni!
więcej==>kliknij

oraz

Niedzielne promocje
 
Mały sklepik ma "U Mariana",
tylko piwo i bułki od rana,
chleb, i takie tam drobne różności,
a gdy straci coś termin ważności,
to "w promocji" sprzedaje "od ręki",
zewsząd zbiera, za ten "gest", podzięki.
On w niedzielę sklepu nie otwiera,
on się modli! Szczerze jak cholera!
więcej==>kliknij

czwartek, 1 września 2016

Szkoła

Ku dobru ogólnemu, czy złu na pociechę, trafiła pierwsza książka pod pospólstwa strzechę?

W “mędrców”, jak nigdy wcześniej, teraz obrodziło, głupców nie ma w ogóle! Czy tak dawniej było? Dzisiaj nikt już nie słucha z gębą rozdziawioną, słowotok nas zalewa, mądre słowa toną! Wodospad słowny spada wprost z środków przekazu, i gada, gada, gada... jak dziad do obrazu! Do mózgów docierają sensu ledwie strzępy, a i tak je rozszarpią propagandy sępy. Wyrwą myśl samodzielną, skończą słów swawole, ten proceder polowań zaczyna się... w szkole. Tam się myśli upycha zgodnie z recepturą, samodzielne myślenie spotyka się z burą. W dół się równa natychmiast wyskoki mądrali, nie mieści się w ramówce? To się go “uwali”. Nim dorośnie, to pozna już życia niuanse i sprytu się nauczy, jak nie, marne szanse, by był akceptowany wśród tych “mędrców” tłumu, co cenią pozór wiedzy, choćby bez rozumu.
Tak, półanalfabetów szkoły wypuszczają, rosną tłumy “uczonych”, co piszą, czytają... ale gdyby ich spytać o sens bliższy tego, co czytali przed chwilą... Nie, coś tak głupiego? Nader często się trafia komentarz w rozmowie, że - gdy napiszę krócej, wtedy mi odpowie! A, tu raptem dwa zdania są do przeczytania! Za długie! Myśleć trzeba! Ale wymagania!

Budzi się więc wątpliwość, a wraz z nią pytanie - powszechne i z nakazu, ma sens nauczanie?

Gdyby była nagrodą możliwość nauki, wówczas wszelkie matołki, półgłówki i tłuki, żądnym wiedzy w nauce by nie przeszkadzały, a dziś stoi na głowie szkolny system cały!