piątek, 3 września 2010

Czy ekolodzy muszą być na NIE?

Ekolodzy budzą we mnie złe skojarzenia.

Ekolog? Kto to taki? Dla mnie to terrorysta próbujący mnie zmuszać! Zmuszać do niewygód! Do psucia wzroku przy trupiobladej jarzeniówce, którą dla niepoznaki ekolodzy nazwali "żarówką oszczędnościową".

Ani to nie jest żarówka, ani oszczędności na jej użyciu nie będzie!

Przepali się szybko, o wiele szybciej od żarówki! A jej cena nigdy się nie zwróci!
Za to oczy zaczną łzawić, szczypać i zarobi na nas okulista!

Ekolog jeździ samochodem i wcina mięsko z ekologicznego chowu. Ekolog żąda dnia bez samochodu! Dnia bez komputera, itp. itd.

Gdziekolwiek, ktokolwiek spróbuje budować autostradę, co już jest rzadkie i godne ochrony, a natychmiast, jak spod ziemi pojawią się ekolodzy!

Znajdą jakiś rzadki gatunek ameby, czy innego pantofelka i się zacznie!

Protesty, przykuwanie do drzew, głodówki i szum medialny! Po jakimś czasie wszystko ucichnie, rozgrzebana budowa odejdzie do lamusa niedokończonych inwestycji. A co z wspomnianym "rzadkim gatunkiem"? A nic! Kogo to obchodzi? Tu się liczy ekoterroryzm a nie jakaś marna żywioła!

Nawiedzeni ekolodzy przemywali detergentami pióra ptakom (po katastrofie tankowca z ropą) i ptaki ginęły, bo detergenty usuwają naturalny tłuszcz z ptasich piór. Ptak pozbawiony tej naturalnej ochrony przed zimnem i tak ginie! Ropa to produkt naturalny i przyroda potrafi sama sobie poradzić z tym zanieczyszczeniem. Kiedyś oglądałem film o jakiejś wysepce, na obszarze gdzie zabrakło pieniędzy na "działalność" ekologów, przyroda odbudowała się i nie ma śladu po katastrofie tankowca z ropą. Tam, gdzie "pomagali" ekolodzy nie ma praktycznie roślinności.

Czy da się zaprosić ekologów do współpracy z architektem miasta i konserwatorem zieleni?

Wątpię! Ktoś ustawiony wyłącznie na oprotestowywanie i węszący spisek w każdej próbie uporządkowania krajobrazu miejskiego nie będzie dyskutował i rozważał. Będzie żądał i się sprzeciwiał. Ekolog nie ma prawa być na TAK! Bycie na TAK ekologa obraża! Ekolog zawsze musi na odwrót! W poprzek!

Oto zdjęcia z manifestacji naszych szczecińskich ekologów:























































































czwartek, 2 września 2010

Chwila?

Czasami chwila to "efekt motyla",
Świat nie zaczeka, czas płynie i mija!
Było! Daremnie się odkręca szyja!
Już nie powróci! Już minęła chwila!

środa, 1 września 2010

Drzewa umierają stojąc.

Drzewa umierając stoją, patrząc do ostatniej chwili,
na los, cośmy sobie, dzieciom, w swym "rozsądku" uczynili,
na ten rozbrat z matką Ziemią, i z oddechem drzew zielonym.
Zabić drzewa? Wylać beton? Trzeba chyba być szalonym!
Niepokorni, co nie dają się prowadzić jak na lince:
- Drugi września, o szesnastej, tuż przy Zamku: Precz wycince!

wtorek, 31 sierpnia 2010

Solidarnościowy zawrót głowy.

Tyś nie taka być miała! O, Wolności!
Kto przy władzy, gniazdo sobie mości,
z gębą pełną frazesów przemawia,
jaki to on jest prawy! Jak Świat zbawia!

Było szaro, dzień zwyczajny i nudny,
błysnął promyk nadziei, tak cudny,
że zatrzymał stocznie, kopalnie i huty,
jasny promyk, nadzieją zatruty!

Umęczone dłonie, przygarbione pracą plecy,
wzięły udział w historycznej hecy,
omamione bajką o własnej godności,
o jednej wielkiej rodzinie, o Solidarności.

I ruszyła wnet Wolność w obłąkańcze tany,
na żer, wspólny majątek chętnie rozkradany,
zniszczono miejsca pracy, kwitnie bezrobocie,
a co z Solidarnością? Bezdomna! I w błocie!

Tylko dla pośmiewiska: "byś pamiętał dziadzie",
wiązanki się pod zimne pomniki wciąż kładzie,
jakby na grobie zmarłej, lecz dalekiej krewnej,
którą pamięć wspomina we mgle rzadkiej, zwiewnej.





























































środa, 18 sierpnia 2010

Bóg znak mu przesłał!

Dzisiaj w swej łasce dał znak krzyża Bóg,
i śmierć zwaliła bezdomnego z nóg!
I ptak niebieski (nie orze, nie sieje),
umarł, nie czując, że coś się z nim dzieje.

Zdjąwszy cierpienia krzyżem, wprost do nieba,
znienacka przyjął go Pan, tak jak trzeba!
Nie wylewajmy tu goryczy czary,
bo niezbadane są boskie zamiary!

Tak być musiało, jest w tym boskie dzieło,
że tu i teraz krzyżem pierdyknęło!
Trafić musiało i trafiło, mili,
byście w swojego Boga nie wątpili!

Wątpicie w Boga zamiary i celność?
No, nie! To chamstwo zwykłe i bezczelność!
Każdego przecie dopadnie śmierć chyża,
lecz komu zaszczyt umierać od krzyża?

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Lubię to co robię?

Sama ten los wybrałaś, ty słodki głuptasku,
ten ogród i te kotki... Wciąż szukasz poklasku?
Chcesz pochwał? Pośród innych mam cię zauważyć?
Zdarzenie to przypadek, nie musi się zdarzyć.

Dbasz o piękno? Pomagasz? To miło, wspaniale,
ale nikt cię nie zmuszał, nie musiałaś wcale!
Rób, co lubisz, nieważny przecież ten świat cały,
i nie powinnaś Elu skamleć o pochwały!

Bo szukając w uznaniu, w czczej chwale poklasku,
zatracisz sens swej pracy, znajdziesz się w potrzasku.
Zanim te twoje żale, śmiech pusty pogrzebie,
zrozum, że nie dla innych, to robisz dla siebie!

W Pompei też mazano po murach.

Dawniej młodzian zmalował, to dostawał w dupę!
Obecnie? Szum medialny i sensacji kupę!
Złapany na uczynku? Ogarnia go duma!
Jest sławny! Mówią o nim! Każdy ziomal skuma!

Policjanci się cieszą, wykrywalność wzrasta!
Tylko jaki pożytek jest z tego dla miasta?
Młodzian głupio postąpił, "ojce" bezrobotni,
co mają z sobą robić, chętni wrażeń, psotni?

Bieda nas deprawuje, a młodzież szczególnie,
chodzi taki wyrostek, czasem komuś hulnie,
wyrwie fanta, z kumplami zaliczy browara,
myśląc, czy dzisiaj obiad ugotuje "stara"?

Potępić każdy może, tak postąpić łatwo,
teraz, gdy w wielu firmach "pogaszono światło",
wszystko ma swoją cenę, za wszystko się płaci,
a przeciętni mieszkańcy wszak nie są bogaci.

Nędza, marazm nas zżera, to miasto nędzarzy,
Szczecin ginie powoli i cud się nie zdarzy.
To miasto już dosięgła nieszczęść różnych kupa,
dziwi Was, że podrostek napisał gdzieś "dupa"?

piątek, 13 sierpnia 2010

A to peszek!

Gdy ci krychodavidek, trzynastego, w piątek,
przetruchta tuż przed nosem, to pecha początek!
Zrobi zdęcie, nazmyśla bzdur na swoim blogu.
- Może nie zauważy? Poszedł! Dzięki Bogu!

Zanim sprawdzi śmietniki, i kałuże zmierzy,
zanotuje psią kupę, Która w trawie leży,
zetrze nawóz gołębia z pustej, durnej głowy,
to piątek, trzynastego zmieni się w dzień nowy!

czwartek, 12 sierpnia 2010

Grunt to się przyczepić!

Zwykły spacer po Szczecinie,
czy zwyczajnie spacer minie?
Be! porządek, i Be! władza!
Hola! Kryśka miastem chadza!

Jak chodnikiem kroczy Krycha,
- niech już spada! Każdy wzdycha.
Ktoś w przesądzie w drewno stuknie.
Pac! I jabłko w czoło stuknie!

Ogłupiała? Klepki w ruchu?
Spadaj Krycha! Wycieruchu!
Wyciąć śliwy i jabłonie!
Krychodavid w złości tonie!


Ciąg dalszy nieubłaganie nastąpił:



Byle co aby często?

Biedny krychodavidku, serduszko cię boli,
na myśl, że możesz stracić tytuł króla Trolli?
Spokojna twoja głowa, nikt ci nie dorówna,
w pokazywaniu kałuż, śmietników i gówna.




Zawiść rozum odebrała?

Daremna w zacieraniu śladów mrówcza praca,
krychodavid to krętacz! Poznałem pajaca!
Zawsze gotów poróżnić! W podłości gotowy
nazwać wiejskim odpustem Jarmark Jakubowy!

Cieszy się, gdy pokłóci gdzieś zgodne skupisko,
rzuci skórkę banana, może będzie ślisko?
Zrobi fotkę, umieści na zrypanym blogu,
diabłu czyniąc przyjemność, ale przykrość Bogu?

Mając wszawy charakter, złem się wprost upaja!
Pokazując dziadostwo, robi sobie jaja!
Żyje przecież w Szczecinie lat aż nazbyt wiele,
gdzie są jego znajomi? Kumple? Przyjaciele?

Co robił, taki prawy? Gdzie był do tej pory?
Czas trawił na zachcianki? Z dziwkami amory?
Mieszkał przecież tu! Pośród! I korzystał z miasta!
Krychodavid to zero! Kłamca, Wsiarz! I basta!



Dyskutować z idiotą rzecz to nieostrożna,
wnet mądrego od durnia odróżnić nie można.
Dureń ma doświadczenie i gdzieś argumenty,
będzie te swoje bzdury wciąż plótł jak najęty!
Krychodavid, samotny jak palec, zgorzkniały,
gdyby znikły kałuże a psy srać przestały,
usiadłszy załamany, zaczął by łzy ścierać,
westchnąwszy pełen smutku: - Czy pora umierać?

środa, 11 sierpnia 2010

Co robić?

Wsiadła w środek transportu
i za bilet płaci,
ale żąda komfortu
od swoich współbraci!

Baba z brzuchem jak dynia,
szczęka mi opadła!
Ciężarna to, czy świnia?
Czyli worek sadła?

Jak poznać? Nie obrazić?
i nie wyjść na chama?
Skąd wiedzieć czy to żarłok,
czy też przyszła mama?

Już lepiej jest nie wstawać,
- proszę siąść. Nie dukać.
Hmm! Grubej powód dawać?
Sam mam guza szukać?

Niech, co chce myśli dama.
Ta myśl mnie dopadła.
Już wolę wyjść na chama,
niż drażnić wór sadła!

Czy bez okularów da się żyć?

Ponad 45 lat temu stwierdzono u mnie wadę wzroku. Przepisano okulary -1,5. Przypadkowo, przy jakiejś wizycie lekarskiej, pani lekarz (z nazwiska chyba greczynka, mnóstwo Greków mieszkało wtedy w Polsce) powiedziała, że dla własnego dobra okularów mam NIE NOSIĆ! Jeżeli muszę, to założyć, dojrzeć to, co konieczne i natychmiast ZDJĄĆ!

Przeczytałem mnóstwo książek, czasem z latarką pod kołdrą (właściwie pod pierzyną). Od lat wiele godzin spędzam przy komputerze a nadal mam okulary -1,5.

Z bliska widzę najdrobniejsze szczegóły, jak nie widzę czegoś, co jest oddalone, staram się podejść bliżej.

I teraz ciekawostka, spotkałem w ciągu minionych lat kilkukrotnie kolegę z czasów szkolnych, u którego wykryto podobną wadę wzroku, też -1,5. Byłem przerażony! On nosi oklulary jak denka od butelek! Okrutnie ciężkie, aż ma odleżyny na nosie i za uszami!

Oczywiście moja opowieść o niczym nie świadczy i nie propaguję nieposłuszeństwa wobec zaleceń lekarzy. Każdy podobno swój rozum ma.

Na zakoczenie powiem, że od kilku lat nie mogę sobie przypomnieć gdzie wetknąłem te swoje okulary!

wtorek, 10 sierpnia 2010

A powinni być równi i równiejsi?

Pan Policjant pod bronią, w sądzie, sfrustrowany,
może sprawę przegrawszy, czuć się załamany,
i zechcieć sprawiedliwość przekonać ku sobie,
zacznie strzelać i wielu wyląduje w grobie.
Nieważne, na zwolnieniu, czy spór w sądzie toczy,
on złamał procedury! Przejrzyj Waść na oczy!

Po(d)pisać się potrafią?

Autografy zebrali od piłkarzy wielu,
czy takich, którzy piłką trafiają do celu?
Potrafią się podpisać, wszak listę płac mają,
tylko czemu do bramki tak rzadko trafiają?

Czasem życie wymaga dodatkowych komentarzy:

Po moim żartobliwym, nie powstałym w złości,
wpisie, co nie z zawiści lecz prędzej z miłości,
zaszczekał z nienawiści bęcwał wprost z przedszkola,
taki, co jego poziom to As, Ala, Ola.

Szanuję ja sportowców, ich trud, walki wolę,
karierowiczów w sporcie serdecznie pier..lę!
Nie cenię za obłudę i w pochwałach celność,
lecz za wyniki meczów! Treningów rzetelność!

Sport to niełatwe życie, to wyrzeczeń kupa,
lecz to nie jest powodem aby grać jak dupa!
Na sporcie znam się mało, lecz Wam kibicuję,
życzę zawsze wygranej! I dumę z Was czuję!

środa, 4 sierpnia 2010

Jak już ten krzyż jest...

Krzyżaki, krzyżyki i kaczki krzyżówki,
urwali się z krzyża? Upadli na główki?
Wyborcy wnet przejrzą, spadnie z oczu łuska,
dobrze, że krzyż stoi, przyda się na Tuska!

czwartek, 22 lipca 2010

Szczecińscy kierowcy jeżdżą z zabójcza prędkością? Rekordzista przekroczył prędkość o 90 km/h

Tak, te przerażające informacje można przeczytać na portalu MMSzczecin

Zamiast temat przemyśleć, walnąć w łeb trzy razy
wolą tworzyć bariery, płoty i zakazy.
Od władzy, co dostali (lud władzę wybiera),
ostatnia im mózgowa komórka zamiera?

I straszą, produkują "Zwolnij" albo "Stój",
brygady, fotoradar wysyłają "w bój".
Nikt tego nie traktuje już wcale poważnie,
wiedząc, że wystarczyło by jeździć rozważnie.

Ale te urzędasy tak się władzą cieszą,
że umiarem w zakazach w ogóle nie grzeszą.
Naprawianie nawierzchi? Kładki? Drogi nowe?
To zbyt skomplikowane! Po co męczyć głowę?


Echo, powiedz kto najbardziej w naszym życiu psoci?

I Echo odpowiada:

- idioci ... idioci... idioci...

Alarm bombowy w Szczecinie

Jak podaje MMSzczecin musiano ewakuować urzędników z powodu telefonu o podłożonej bombie. Jakiś fachowiec od wirtualnej księgowości obliczył, że akcja kosztowała około 100 tysięcy złotych!


Ten, co bombę podłożył pewnie miał coś z głową,
lub uważał, że władzę ma Szczecin bombową,
taką, która przeszkody niszczy na swej drodze,
niczego się nie boi? To się zawiódł srodze!
Władza jest zbyt nerwowa na takie wygłupy,
wszędzie ją osaczają jak miny, psie kupy,
ktoś pod nią dołki kopie (te uliczne dziury!),
tu i tam tynk się sypie, atakują szczury,
marudzą zawiedzeni tym bajzlem mieszkańcy,
i jeszcze bombą straszą jacyś popaprańcy?

Czy tę bombę podłożył ktoś z takiej przyczyny,
że chciał aby się Władza wzniosła na wyżyny,
z góry patrząc na Szczecin, ile syfu, brudu?
Lecz do tego nie bomby potrzeba lecz cudu!

I za co sto tysięcy? Że czyjeś wygłupy?
A opłacone służby ruszyły swe dupy,
i w praktyce sprawdziły swoje wyszkolenie?
Co lepsze? Trochę ruchu czy w stołki pierdzenie?

Wiadomo, że idiotę co sieje panikę,
i durnym telefonem kaleczy psychikę,
trzeba zlokalizować, ukarać przykładnie,
ale wymyślać koszty? Takie? Czy to ładnie?

Podatnik przecież płaci podatki niemałe,
a sto tysięcy złotych, że służby ospałe,
w panice opuściły swe wygodne biurka
i wysłano by tropić szkolonego burka?

Pies tropił, nic nie znalazł. Powód do cieszenia.
A mógł znaleźć tysiące spraw do załatwienia!

środa, 21 lipca 2010

Życie jest takie przewidywalne, w stu procentach kończy się śmiercią.

A najbardziej mnie martwi ponury
los ziemniaków obieranych ze skóry,
żywcem gotowanej marchwi i kapusty,
i ten indyk pieczony w piekarniku, tłusty.

Porcjowana na udka i skrzydełka młodzież kurza,
jest smaczna i soczysta ale też mnie wkurza,
tak jak życie poczęte, jajka w majonezie,
i świnek na schabowe i gulasze rzezie.

Czym fasolka i żywcem gotowany bób
zasłużyli by znaleźć w moim garnku grób?
Lub cielę, gdy podrzyna gardło ostra stal?
Nic to! Bo tylko koni, koni przecież żal!

piątek, 2 lipca 2010

Polska jest najważniejsza!

Gdy sok wycisną z podatnika,
za przedwyborcze obietnice,
ogarnie naród rozpacz dzika,
tłum wyjdzie rycząc na ulice!

A co się potem z Rządem stanie,
z obłudnikami z taniej bajki?
Niech rozmyślają już dziś dranie,
tej międzynarodowej szajki!

Jak przedwojenny Graf czy Hrabia,
chcą Polskę okraść, zhańbić, złupić!
dając obietnic trzos na wabia.
Ludzie! Nie dajmy się ogłupić!

piątek, 28 maja 2010

Co to za mama?

Ach, co to jest za mama? Durna, głupia jaka!
Poi dziecko butelką, wyrósł na pijaka!
Sika malec pod drzewkiem, robi kupę w krzaki?
Zaraz przyjdzie pedofil! A fe! Brzydki taki!
Z psiego gówna samolot brzdąc lepi na trawie?
Klapsa dać! Przecież trawnik nie służy zabawie!
Trawniki są dla piesków nie dla wstrętnych dzieci,
i nic komu do tego co im z dupy zleci!
Bo pieski są ważniejsze niż brzdąc i mamusia,
piesek nasrał tak ładnie! Malec brzydko siusia!

Archimedes.

Archimedes nawet w wannie
twórczo myślał nieustannie,
pożyteczne miał pomysły,
wciaż mu pracowały zmysły.
Kwadratura paraboli?
To łatwizna! Pi? Nie boli!
A rachunek znasz całkowy,
lub przenośnik ślimakowy?
Wielokrążek, walce, kule,
krzywe, proste i w ogóle,
te pochyłej równi prawa,
z liczbą piasku ziarn zabawa,
zegar wodny i organy.
Dźwignią mógłby z posad Ziemię!
Wydało go greckie plemię!
Rzymski żołdak ściął geniusza,
odleciała mądra dusza,
pogrążyła się w chaosie.
Tylko nieuk ma go w nosie!

środa, 26 maja 2010

To jest nasz kraj.

Tu zakazy, psie kupy, barierki,
w "promocji" przeterminowane serki,
lub cielęce parówki bez mięsa,
Bartoszewski, Lepper i Wałęsa.

Tu kandydat wyborcy obieca...
i zabójstwo Papały się zleca,
premier wdraża rządy miłości
a emeryt gotuje zupę z kości.

Tu się likwiduje kopalnie,
i nie ma pomp jak tama walnie,
wciąż żebranina na medykamenty,
i co krok złodziej albo święty.

Tu po każdej wielkiej powodzi
budowa domków ku rzece podchodzi,
i nikt się nie ubezpiecza bo władza
wszystkim wypłaci, jej to nie przeszkadza.

Tu silniejsza od wojska armia urzędnicza,
z afer i przekrętów jej się nie rozlicza,
dla nierobów i pijaków raj,
nasza Ojczyzna, ukochany Kraj!

Tu po lewej,w centrum, z prawej strony
polityków gadką omamiony,
da się nabrać jak na leki chory
i znów pójdzie naród na wybory.

A co później? Otworzą się rany,
i zamilkną na cześć peany,
będą żale, skargi i zarzuty,
że to wiocha, że słoma i buty!

Jest coś takiego w narodzie,
jeden rozum ma przed i po szkodzie.

Dzień Matki.










Ten obrazek był podobno umieszczony w Rosji z okazji Dnia Kobiet w tym roku.

I cóż w tym złego,
że użyto takiego samego?
To przecież przypadek nie rzadki,
że są kobiety-matki.
Ktoś mówił ostatnio (nie ja),
że można mieć matkę geja.
Też goździk, rajstopy? Zabawnie!
I politycznie poprawnie!

wtorek, 25 maja 2010

Można spać spokojnie?

W oczekiwaniu na Wielką Wodę
co miasta zalania jest bliska,
fotografuje proktor przyrodę,
no... Odry rozlewiska.

Czy Wielka Woda tam się rozleje?
Czy miasta zaleje trzy ćwierci?
Dopóki wodny żywioł szaleje,
władza na stołku się wierci.

Może spokojnie spać Szczecin cały,
nie martwić się o przyrodę,
wśród naszej władzy znajdą się wały
odporne na Wielką Wodę!

Jaśnie Pan zajechał.

Współczesna kareta na Zamek wjechała,
po co to szemranie? Inne prawa miała.
Ktoś, kto dzierży władzę, równy wojewodzie,
nie krytykuj zatem, boś niegodzien smrodzie!
Lepsze prawa władza sama sobie daje,
i ma gdzieś, że słoma jej z butów wystaje!

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Samoloty zaspawane w beczkach.

Jurij Gagarin urodził się 9 marca 1934 w Kłuszynie.
Wieś Kłuszyn znajduje się blisko miasta Gżatsk (Гжатск) (przemianowanego w 1968 na Gagarin), w obwodzie smoleńskim.

Ojciec przyszłego kosmonauty był stolarzem, matka pracowała fizycznie jako dojarka w kołchozie.

Na początku lat 50. XX wieku Gagarin uczył się w szkole technicznej w Lubiercach. Tam wstąpił do aeroklubu i zaczął uczyć się pilotażu.

Pierwszy samodzielny lot odbył w 1955. W 1957 ukończył szkołę lotniczą w Orenburgu, w 1958 Akademię Techniczną Lotnictwa im. N.J. Żukowskiego w Moskwie. Pod koniec lat 50. XX w. był pilotem MiG-ów w Murmańsku.

W styczniu 1960 został jednym z 20 pilotów, którzy rozpoczęli przygotowania do lotów w kosmos. Treningi odbywały się w tajemnicy, a grupa kandydatów do pierwszego lotu w kosmos została potem zmniejszona do sześciu. 10 kwietnia 1961 Komisja Państwowa zdecydowała, że to właśnie on będzie pierwszym człowiekiem, który poleci w przestrzeń międzyplanetarną.

12 kwietnia 1961 odbył w statku kosmicznym Wostok lot po orbicie satelitarnej Ziemi, dokonując jednokrotnego jej okrążenia w ciągu 1 godziny 48 minut.

Był to pierwszy w dziejach ludzkości lot człowieka w przestrzeni kosmicznej.

27 marca 1968 Gagarin i jego instruktor lotniczy Władimir Sieriogin zginęli w katastrofie samolotu treningowego MiG-15 UTI 21 km od miasta Kirżacz.

Przyczyny katastrofy nie zostały jednoznacznie wyjaśnione. Wszystkie znalezione szczątki samolotu zostały zaspawane w beczkach i przeznaczone do przechowania „na czas nieograniczony”.

Źródło:



http://pl.wikipedia.org/wiki/Jurij_Gagarin



http://rksmb.ru/get.php?3759

czwartek, 15 kwietnia 2010

Zmarli wybaczą?

Dziś mirra i kadzidło, a wczoraj? Pomyje!
Ten tłum, co wczoraj szczekał dziś z rozpaczy wyje.
Serce boli w cichości, łza samotnie spłynie,
a fałszywa żałoba? W kłótni, wrzasku minie.
Jak wynajęte płaczki, w swym żalu nieszczerzy,
z pogrzebu Targowicy robić nie należy.
Licytują się smutkiem, fałszywą rozpaczą,
a może tak przystoi? A zmarli wybaczą?

środa, 14 kwietnia 2010

Po co ten cyrk?

Balansował na linie pod cyrku kopułą
lecz nikt go nie podziwiał, był przecież niezgułą,
zbyt rzadko się uśmiechał, obrażał zbyt łatwo,
wrażliwy na kamery, reflektorów światło,
i czasem gdy przemawiał wymlaskując słowa,
zapinała mu guzik ta Jego Połowa.

Obśmiany i opluty, dziennikarska zgraja
z kartoflem porównała robiąc sobie jaja,
uwypuklano gafy, potknięcia i słowa,
krytyka to już była mania narodowa.

Że nie internowany, że księżyc, że pije,
że zawistny, że mściwy, że w ogóle żyje,
no, i to "spieprzaj dziadu", i "małpa w czerwonym",
- głosowałeś na Niego? - trzeba być szalonym!

Dzisiaj? - to mój Prezydent! - Och jaki wspaniały!
kocha, lubi, szanuje, wielbi naród cały.
Jaki gest, bo się rozbił, nie doleciał celu,
zasłużył na co najmniej pogrzeb na Wawelu!

Łzy obeschły? Wróciły kompleksy, frustracje?
Czy współczucia nie macie? Serce ma wakacje?
Dzień wcześniej to potwory a po śmierci? Święci!
Och, rodacy! Jesteście chyba p......nięci!

Jak przegiąć to do końca? Świat nas obserwuje?
Czy nawet w chwili smutku umiaru brakuje?
Ciszej już. To nie pora. Sam nie byłem fanem.
Starczy manipulacji. Nie jestem baranem!

Uszanujmy. Uczcijmy. Wspominajmy z żalem,
lecz tak, aby pogrzebu nie pomylić z balem.






P.S. Dlaczego to napisałem? Nie byłem jak wspomniałem zwolennikiem, ale ta licytacja komentujących po forach jest niesmaczna. Obrażanie lub wychwalanie?

Szacunek to cisza.

Ci, którzy zginęli w tym nieszczęśliwym zdarzeniu zasługują na refleksję i ciszę a nie na tumult rozdyskutowanej tłuszczy. Zginął nasz Prezydent. Pamiętajmy o tym.

niedziela, 11 kwietnia 2010

Мы все, поляки и русские - славяне и, значит, братья



ЗДРАСТВУЙ, ПОЛЬША!

1.
Здравствуй, Польша! Сколько лет я мечтал об этой встрече...
И небес неяркий свет, и костелов старых свечи
будят память крови древней, и всплывают лица,
речи, жесты, платья, кружева манишек...
Вишневецкий-князь в седло татарское садится
и, усы расправив, в юный лоб целует Мнишка.
Впереди поход, и ссоры и раздоры позабыты,
панночкины слезы рыцаря не остановят...
И лежат на снежном поле после битвы
вперемешку и монголы, и холопы, и панове.

2.
Здравствуй, Польша. Сколько лет
мне звучали вдохновенно
и Мицкевича сонет, и гармонии Шопена.
Помнишь тот "Аи" пьянящий, цвета лодзинских закатов,
что налил в бокал богемский Александр рукою узкой?
И слова одни и те же повторяли брат за братом,
Александр сказал на польском, а Адам молчал по-русски.
(Я и сам не знаю, чей я - люблинский ли, курский...
Раб царя я или рыцарь Речи Посполитой) -
пишет между строк и слез Ивану смелый Курбский.
Этими ли плачами все земли польские политы?

3.
Здравствуй, Польша! Сколько лет
мы идем с тобой друг к другу
сколько крови и побед повторяется по кругу!
Фердинанд Соре, гитару вы оставили в Мадриде,
и в Париже, и в Смоленске музыка мешала.
Вы поход в Россию еще раз успешней повторите.
И Стендаль пришел в Москву через Варшаву.
Я к земле и горькой и прекрасной припадаю,
и целую кровь парней и краковских, и вятских,
и молю судьбу - быть может, нам подарит -
не копать земли, не прятать в ней сердец солдатских.

А. Дольский

sobota, 10 kwietnia 2010

To zły rok.



Jeden z komentarzy pod tą relacją:

Это злой рок...Качинский настолько ненавидел Россию и весь народ, и в России же погиб. Ненависть опасна.

To napisałem 24 stycznia 2008 po katastrofie lotniczej:

Smutno.

Rozłożyć po kieszeniach, forsę przed podróżą,
radzili starzy ludzie, mając rację dużą!
Aby przed inszą stratą, czy też przed rabunkiem,
uchronić część gotówki, swoim przemyślunkiem!

Tu JEDNYM SAMOLOTEM, bez żadnych kłopotów,
wysłano ich na wykład bezpieczeństwa lotów!
I igrając z rozsądkiem, że aż myśleć trwoga,
powrócili, lecz prosto przed oblicze Boga!

_____________________________________________________________
Nie na temat:


Czasem ten, co nie grzeszy polotem wzniesie się na wyżyny ale samolotem.
Nagle wszyscy żałują, mówią o nim ładnie, jak już upadnie.
Gdy żywi i u steru, zewsząd malkontenci a po śmierci? Święci!

piątek, 9 kwietnia 2010

Idiotyzmy człowieka w XXI wieku?

Zaciekawiły mnie bełkotliwe w swojej treści komentarze pod kilkoma wpisami. Wpisałem w Google poradnik żywieniowy człowieka w XXI wieku



Tu jest strona tego "rewelacyjnego" poradnika.



A tutaj opinia kogoś zachwyconego tym poradnikiem. Fragment opinii:



"Przestrzegam przed zakupem "Poradnika żywieniowego człowieka w XXI wieku" wydanego przez instytut im. Ryszarda Lorenca w Krakowie. Ani wspomniany instytut, ani nazwiska naukowcow, ktore zostaly podane na stronie tej "placówki badawczej", nie istnieją w bazach nauki polskiej. Nie istnieją także w Internecie (za wyjątkiem w postów reklamujących poradnik). Dlaczego? NIP i REGON podany na stronie należą do osoby prywatnej. Dlaczego, skoro to ma być placówka naukowa?"



Zabawnie wyglądają "naukowe" komentarze na tej stronie, ktoś nie pomyślał o IP?





Nie mogę się powstrzymać przed zacytowaniem Lema:



"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."

środa, 7 kwietnia 2010

Budowanie biurowców? Tak. Czy sama biurokracja wystarczy mieszkańcom Szczecina? Nie!

Wspominanie czasów, w których miasto było ostoją przemysłu a nie tylko mekką biurokracji jest tylko wspomnieniem.

Biura powinno się wyprowadzać poza obręb miasta. A jak się już musi zajmować cenne miejsca w mieście na biura, to obok biurowców powinny być miejsca parkingowe ale nie na 50 miejsc jak będzie na Bramie Portowej.

Nieprzemyślane wydawane zezwoleń na budowanie tanich szklano-metalowych straszydeł dla "gryzipiórków" i zgoda na ubogą infrastrukturę towarzyszącą (parkingi, przekąski itp.) skończy się zagraceniem już i tak zapchanego Centrum ( żartuję, bo gdzie Szczecin ma Centrum?).

Władze miasta najwidoczniej słabo cenią wartość terenu miejskiego. Place leżą po wiele lat ogrodzone (lub nie) i pozarastane chwastami. Kupujący nie są prześwietlani zbyt mocno, jeżeli po zakupie mają budowanie w d...

A po jakimś czasie odprzedają nabyty teren z zyskiem. Czy miasto jest Świętym Mikołajem?

Gdzie przykłady udanych promocji Szczecina? Jaki inwestor stworzył w ostatnich latach miejsca pracy inne od pracy w handlowych molochach? Może ktoś sobie przypomina?

Kojarzę sobie wyłącznie zamykanie i likwidację zakładów pracy (twórczej pracy a nie wystawiania towarów na półki u kogoś kto ma wakacje podatkowe).

Szczecin będzie "wielkim centrum biurowym"?

Według Prawa Parkinsona administracja rozrasta się nieustannie nawet jak (ta administracja) nie ma nic do roboty. Żyje swoim własnym bytem. Petent jej tylko przeszkadza i wybudza z błogostanu.

























Pomnik gołębia?





















Pierwsze ofiary?




















Tu będzie biurowiec


Tak ma być i basta!

Czyżby dykty zabrakło, że oszklone ramy?
W TAKIM miejscu Szczecina mieć biurowce mamy?
Cenne miejsce za bezcen bezmyślnie sprzedano,
a właściwie rzec można, że podarowano!
A teraz gryzipiórki i segregatory?
Czy nasz Miejski Architekt nie jest czasem chory?
W miejscu tak zabytkowym, gdzie Brama Portowa,
stanie takie "coś" szklane? A gdzie gust? Gdzie głowa?
Pół setki miejsc na parking jak donoszą wieści,
reszta w bocznych uliczkach pewnie się pomieści!
Pójdą precz koguciki, kebaby i lody,
w zamian mamy do smutku następne powody,
"kapciory" z kątownika ku miasta ozdobie?
I cóż mi pozostało? Siąść, zapłakać sobie.
Zamiast biura budować na obrzeżach miasta,
ładuje się w sam środek. Tak ma być i basta!

niedziela, 4 kwietnia 2010

Szkoda chłopa, mógł sam wziąć mopa!

- Idź mężu do cukierni kupić trochę ciasta!
Wstał i poszedł potulnie. Kazała i basta!
Zapamiętał skąd przyniósł wypieki ostatnie,
smaczne były, tam pójdzie, chyba się nie natnie?

Kolejka była długa, wspaniałe zapachy,
spojrzał na sprzedawczynię, poplamione łachy,
spuścił wzrok na podłogę a tam niczym w chlewie,
za ladą jeszcze brudniej. Gdzie patrzeć? Sam nie wie!

Stłumił odruch wymiotny, zęby mocniej ścisnął,
kupił ciasto i grzecznie o brudzie nie pisnął.
W domu ciasto na talerz, nie je, nie próbuje,
aż żona pyta z troską czy się dobrze czuje?

Opowiedział więc żonie jak w cukierni było,
też ciasta już nie jadła bo też ją zemdliło.
Włączył zatem komputer, wszedł na Moje Miasto
i opisał jak kupił w chlewie smaczne ciasto.

Ledwo zdążył napisać swe skromne uwagi
a już zaczął się atak. Ktoś doznał zniewagi?
Życzono by mu w cieście kłak się mógł przydarzyć,
o co łatwo w chlewiku, nie potrzeba marzyć.

Ktoś radził, lecz to była rada "wzięta z dupy",
żeby chodził ze ścierką do nich na zakupy
i niech ten brud ogarnie przed zakupem ciasta,
zamiast to opisywać w blogu swego miasta.

Pochopnie zło ujawnił, i to jego wina!
Niech wojny z brudasami lepiej nie zaczyna!
Usunął wpis. Co z tego? Przecież w Internecie
jak dobrze poszukacie ślady odnajdziecie.

Przezornie nie podaję gdzie miejsce zdarzenia,
bo takich miejsc jest wiele i nic to nie zmienia.
Zamiast dbać o klientów bo z nich pensję mają,
niedbalstwem, bałaganem, brudem, odstraszają.

A przecież wystarczyła by ścierka, mop, woda,
ech, co będę tłumaczył, klawiatury szkoda.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Prima Aprilis? Nie tego potrzebuję!

W czasach honoru i odpowiedzialności za słowa i czyny taki dzień żartobliwego oszukiwania miał wartość terapeutyczną.

Dzisiaj, gdy kłamstwo stało się powszechne, codzienne i wciska się z publikatorów i ust polityków jak szum wodospadu, taki dzień jak dzisiaj niczego nowego nie wnosi.

Może warto ustanowić w kalendarzu Dzień Mówienia Prawdy?

Tak rzadko się teraz z prawdą spotykamy a przecież mijamy się z nią każdego dnia!