niedziela, 8 maja 2011

Wybrałem się na Piknik nad Odrą

Dzień piękny i słoneczny, więc na pomysł wpadłem, by wybrać się na Piknik, rybną zupę zjadłem, gęsta, w smaku wyborna, z olbrzymiego gara! Bezpłatna! Nasz prezydent jak widać się stara! Pozwiedzałem stoiska, pstre i kolorowe, część znałem, ale były wśród nich całkiem nowe. Popatrzyłem na statki, wśród tłumu i gwaru, potem dla utrwalenia tej imprezy czaru, zrobiłem na pamiątkę zdjęć mnóstwo, bez liku, by kiedyś powspominać momenty z Pikniku.

























piątek, 6 maja 2011

Golenie bobra.

Pewien człowiek miał żonę,
a, że była dobra,
to był nie zmuszał „onę”,
by „goliła bobra”.

i chociaż zalotnicy,
napomknęli czasem,
by „bobra” ogoliła,
on, gnał ich ciupasem!

Bo nad mody kanony,
cenił swą wygodę,
aksamit futra żony,
podkreślał urodę.

To gęste miękkie futro,
tak go podniecało,
że choć czuł bliskie jutro,
wciąż mu było mało!

I w dupie miał stylistów,
ekspertów ekipy,
za nic w świecie by nie chciał,
pieścić łysej cipy!


Tak opisałem kiedyś z "bobrami" swawolę, lecz von sadow broniący zgryzioną topolę, okazał się być piewcą tak wybitnej lipy, że na myśl przywołuje widok łysej ....! Topola jako pomnik? Pomysł von sadowa! Jest Bartek? Będzie Sadek! Już w tym jego głowa! Tylko bobry wystrzelać w obronie przyrody, lub przesunąć topolę ciut dalej od wody, by dumnie mogła wypiąć swój tors topolowy! Ech, co niektórym ludziom przychodzi do głowy!

środa, 4 maja 2011

breakthrough

hel lada
lech i ci...
ul i cz... nic!
tup... o! lew?
rogal
świeci poświata
pył, pił, pół
pospołu
pisnął i przysnął
בר מצוה

niedziela, 1 maja 2011

Jasne Błonia w Szczecinie, 1 maja 2011

Pierwszy Bieg Papieski na Jasnych Błoniach w Szczecinie z okazji uroczystości beatyfikacji Jana Pawła II cieszył się ogromnym powodzeniem.



Przed stoiskiem Poczty Polskiej na Jasnych Błoniach w Szczecinie z okolicznościowymi gadżetami z okazji uroczystości beatyfikacji Jana Pawła II kolejka chętnych rosła z każdą chwilą.

sobota, 30 kwietnia 2011

Deichmann, czyli mini mistrzostwa Europy

To bardzo dobry pomysł! Zachwycone dzieci! Zagrać w piłkę gdy słońce nad głowami świeci, atmosfera wspaniała, impreza radosna! Wiwat Młodzi Sportowcy! Piłka! Sponsor! Wiosna!











Tam high life tu cham lajf, czyli felieton Jana Pietrzaka

Wystawa kotow

Hoja

Tę przepiękną roślinę, ktoś tuż przy śmietniku postawił, zaniedbaną, w skromniutkim koszyku. Tato mój ulitował się nad tą bidulą, pomyślał: - co za ludzie? nad sobą się czulą, a już nawet są teraz bezdomne rośliny? I wziął Hoję do domu, by na parapecie zakwitła z tej radości, najpiękniej na świecie! Około pierwszej w nocy pachnie... aż do rana, ogłaszając, że ma swój dom i jest kochana!


czwartek, 28 kwietnia 2011

Wyjść na dudka może każdy

Przechodząc przez życie - Ona

Zakochała się, mówił tak pięknie,
że jak bez Niej, to serce mu pęknie,
on Świat cały, do stóp, z tej miłości,
tak całował, że precz wątpliwości.
Potem czuła dziecka pierwsze ruchy,
uwikłała się w tetrowe pieluchy.
Pokazała dorosłość! Ma rodzinę!
Wpadła! Lecz brnęła nadal! Miała taaką minę!
Niby wszystko to "z planem", i taka jej wola,
ważne, by nikt nie poznał, co ją gryzie mola,
miała zaraz na starcie wpadkę, co uziemi,
na lat wiele, jak ciężko! Choć niby "ze swemi!"
Propaganda sukcesu: - jak te dzieci rosną!
- już chodzi! - a w pieluchy jeszcze robił wiosną!
Tyle lat w takiej wspólnej zachwytu obłudzie,
i tylko wyć czasami się chce, w tej ułudzie!
Starzejąc się popadła wnet w następne sidła,
ugoda i opieka, to przyszłość przebrzydła,
rozum, dopóki jeszcze w miarę daje radę,
zmusza by nadal grało się w tę... familiadę!
Uśmiechy, te obłudne życzliwości znaki,
są jak te na nogach wśród błocka gumiaki,
lepsze niż pośród kałuż łazić stopą bosą,
A jednak... wciąż pamięta! Boso z pierwszą rosą!
Jesteśmy przechodniami! Spacer ma swą metę!
Gdzież ten PIERWSZY, co umiał rozkochać kobietę?

środa, 27 kwietnia 2011

Przechodząc przez życie - On

Uwikłałeś się człowieku w tetrowe pieluchy,
na argumenty kumpli byłeś ślepy, głuchy!
Pokazaleś dorosłość! Chciałeś mieć rodzinę!
Wpadłeś! Lecz brnąłeś nadal! Mialeś taaką minę!
Niby wszystko to "z planem", taka twoja wola,
ważne, by nikt nie poznał, co cię gryzie mola,
miałeś zaraz na starcie wpadkę, co uziemi,
na lat wiele, jak ciężko! Choć niby "ze swemi!"
Propaganda sukcesu: - jak te dzieci rosną!
- już chodzi! - a w pieluchy jeszcze robił wiosną!
Tyle lat w takiej wspólnej zachwytu obłudzie,
i tylko wyć czasami się chce, w tej ułudzie!
W tej wyobraźni sztucznej, sztuce pocieszania,
która z ulicy zbiera aktorów do grania.
Starzejąc się popadłeś wnet w następne sidła,
ugoda i opieka, to przyszłość przebrzydła,
rozum, dopóki jeszcze w miarę daje radę,
zmusza by nadal grało się w tę... familiadę!
Uśmiechy, te obłudne życzliwości znaki,
są jak te na nogach wśród błocka gumiaki,
lepsze niż pośród kałuż łazić stopą bosą,
A jednak... ja pamiętam! Boso z pierwszą rosą!
Jesteśmy przechodniami! Spacer ma swą metę!
Tak jak mężczyzna swoją OSTATNIĄ kobietę!

Siedmiu wspaniałych

Siedmiu, i zer wiele! Dłuuugi... okres kadencji, znaczony zerami, tak jest, gdy się wyborców bajeczkami mami. To nieszczere spojrzenie, rozbiegane oczy, mocny w gafach, w fabule jak zawsze uroczy. Uściski, po ramionach rubaszne klepanie, całusy z dubeltówki, kraju zadłużanie. Kreatywna księgowość zawsze władzy sprzyja, polityk wszak nie kłamie! On się z prawdą mija! Polityka miłości jest taka bezpieczna, pod warunkiem, że nie jest to miłość wszeteczna!

wtorek, 26 kwietnia 2011

Z bananem na twarzy

Z bananem na twarzy, ustami pełnymi słodkich wymiocin, chylił czoło przymilnie, oddając hołd obłudzie, nieślubnej prawdy córce, już taki pewny swego... pośliznął się na skórce.

Zdumiony, jeszcze w locie, coś przeraźliwie wrzasnął, upadły, jednak upadł, kręgosłup mu nie trzasnął, mlasnęła głośno dupa. On nie miał kręgosłupa.

Odporny na upadki, krytyki każdy przytyk, żaden z niego kaskader, zwyczajny polski polityk. Już starannie otrzepał błoto i kurz ulicy, z historii wiatrem w żaglach bryluje na mównicy.

I z bananem na twarzy obiecuje przymilnie, że on zawsze..., że chętnie..., że się zajmie tym pilnie... Z nieślubną córką prawdy, co się zwie obłuda, znów obieca wyborcom bajki, raj, i cuda.

Karen Kenworthy

Otrzymałem dzisiaj w elektronicznej poczcie smutną wiadomość:

"Dear Friends, I suspect that many of you have noticed that the last issue of Karen©s Power Tools Newsletter was dated March 17, 2010, and you may have been anxiously awaiting another. It is with great sadness that I write to tell you of Karen©s death on April 12, 2011, after a long struggle with several debilitations, including diabetes. I know that Karen touched many of you with her kindness, wit, creativity and encouragement. She was a loving daughter, sister, aunt and friend. And she was a pretty darned good programmer, too. We are deeply grieving her loss. For now, Karen©s server is still running, the programs she has written can still be downloaded, and donations can still be made through the website. We are also working to fill all CD orders that have been submitted or mailed. It is difficult to make business decisions while grieving. So, at this point, I cannot say what will be the future of KarenWare.com, except to say that we will certainly continue Karen©s commitment to safeguard your privacy as shown at the Privacy link of KarenWare.com. Many of you have already written many kinds words of condolence and comfort. Please know that we greatly appreciate you. If you care to make a contribution in her honor, she was a long-time supporter of The Dohnavur Fellowship, a special children©s ministry in southern India. You can learn more about them at www.DohnavurFellowship.org . All we ask is that you remember her whenever you take the case off of your computer, contemplate removing entries from your Windows Registry, listen to Bob Wills or Riders in the Sky, or wave and say ©Hi!© to anyone on the ©net. May God richly bless you, as He has all those who knew Karen.
Bill Kenworthy Karen©s brother"

Kobieta programista, dobry programista, to nadal rzadkość! Strona Karen była od lat często odwiedzana i popularna. Karen Kenworthy odeszła. Pozostanie w pamięci bliskich, nieznajomych i w pamięci Internetu!

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Bardziej uprzywilejowani od uprzywilejowanych

Uprzywilejowana kolejka do kasy, niby proste? Są jednak szczególne... smutasy! Wlezie taki przed wszystkich! I towar wyłoży! Bo on ma dziecko w wózku! Zamieszanie tworzy! Zawzięty, i uparty, zawsze pewny swego! Przecież on zrobił dziecko! A to coś ważnego! Należą się specjalne odtąd przywileje! Dlatego wśród rencistów w kolejce szaleje! Widziałem mimo woli tę akcję w Realu, czego w tym było więcej? Czy śmiechu? Czy żalu? Ośmieszył się ten młody, niesmak wzbudził duży, widocznie supermarket nie bardzo mu służy!

niedziela, 17 kwietnia 2011

Rowery

Spotkałem dwie osoby, bardzo sympatyczne, sąsiedzi, a rowery mieli bardzo śliczne, wpadli do Castoramy, na małe zakupy, zza zachodniej granicy, i... były by łupy! Przyczepili rowery wyłącznie do siebie, ustawiwszy w stojakach, byli w siódmym niebie, bo i ładna pogoda, i te ceny niskie, podszedłem i ostrzegłem, to są sprawy śliskie, dwa rowery "na pakę", i będzie wspomnienie, za dwa tysiące "ojro"? Rower jak marzenie! Podziękowali, wdzięczni, weszli z rowerami, Castorama naiwnych stojakami mami.

piątek, 15 kwietnia 2011

Żubr stuka do drzwi

Dawno temu, już czasy dawno zapomniane, butelkowane mleko było dostarczane, wprost pod drzwi, i ten zwyczaj znowu wchodzi w życie, gdy do drzwi ktoś zapuka, mocno się zdziwicie! Wprawdzie to inne mleko, prosto z Białowieży, i od mleka smaczniejsze, prawda? Bądźcie szczerzy! Do mych drzwi zapukały dwie śliczne dziewczyny, otwieram. Proszę piwo! Mam dziś imieniny? Nie, to taka promocja piwa u klienta! Wziąłem, podziękowałem, myśląc, idą święta, a ten Browar Dojlidy zachęcił mnie miło, idę po całą zgrzewkę. Sympatycznie było!