... w snu śmierci, ukojenie,
w życiu... śmierć! potęga!
czy bzdurą jeno jest,
co obłąkany bredzi?
nie wiemy,
bo słów jego
nikt przecież nie śledzi
zbyt zajęci, by dobra
gromadzić doczesne,
tłumimy i depczemy
wyskoki niewczesne
mrzonki, klapka na oku,
bielmem się odrodzą,
to nie my "przechodniami"?
to "oni" przechodzą?
nie ma Boga, ni grzechu,
i nijakiej kary!
są tylko czyny nasze,
i... nasze koszmary!
pewny swego wyboru,
krocząc jedną z dróg,
dojdziesz smętnej starości,
pytając: - a Bóg?
- słusznie w młodym zapale
wiarę negowałem?
czy byłem nazbyt hardy,
i życie przegrałem?
rozterki aktualne,
odkąd myśli człowiek,
będą dręczyć intelekt
do zamknięcia powiek
i nie zaznasz spokoju
nim zgaśnie twe życie:
- czy byłem zlepkiem gnoju,
czy kwiatem w rozkwicie?
warto było coś zmieniać,
i świat reformować?
przecież mogłem się modlić,
głowę w piasek chować?
nie znajdziesz odpowiedzi,
więc żyj życiem własnym,
dawaj odpór gawiedzi,
horyzontom ciasnym
i gdy twego żywota
się już czas dokona,
powiesz, że nie wypadłeś
sroce z pod ogona!
sam szukałeś swej drogi,
i często błądziłeś,
ale w niczyjej ręce
narzędziem nie byłeś
czasem w dołek wpadałeś,
i nie miałeś racji,
lecz nigdy nie poddałeś
się manipulacji!
i gdy Los, czy też Stwórca,
życie twe zakręci,
twe WŁASNE, TWOJE ŻYCIE,
zostanie w pamięci!
i tych co napotkali
ciebie na swej drodze,
i tych, którzy płakali
gdyś ich zawiódł srodze!
i dopóki myśl jedna
wokół ciebie krąży,
póty dusza twa biedna
w mrok się nie pogrąży
gdy przyjaciel ostatni
i wróg cię ominie,
to w niepamięci matni
twoje życie zginie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz