Jak podaje MMSzczecin musiano ewakuować urzędników z powodu telefonu o podłożonej bombie. Jakiś fachowiec od wirtualnej księgowości obliczył, że akcja kosztowała około 100 tysięcy złotych!
Ten, co bombę podłożył pewnie miał coś z głową,
lub uważał, że władzę ma Szczecin bombową,
taką, która przeszkody niszczy na swej drodze,
niczego się nie boi? To się zawiódł srodze!
Władza jest zbyt nerwowa na takie wygłupy,
wszędzie ją osaczają jak miny, psie kupy,
ktoś pod nią dołki kopie (te uliczne dziury!),
tu i tam tynk się sypie, atakują szczury,
marudzą zawiedzeni tym bajzlem mieszkańcy,
i jeszcze bombą straszą jacyś popaprańcy?
Czy tę bombę podłożył ktoś z takiej przyczyny,
że chciał aby się Władza wzniosła na wyżyny,
z góry patrząc na Szczecin, ile syfu, brudu?
Lecz do tego nie bomby potrzeba lecz cudu!
I za co sto tysięcy? Że czyjeś wygłupy?
A opłacone służby ruszyły swe dupy,
i w praktyce sprawdziły swoje wyszkolenie?
Co lepsze? Trochę ruchu czy w stołki pierdzenie?
Wiadomo, że idiotę co sieje panikę,
i durnym telefonem kaleczy psychikę,
trzeba zlokalizować, ukarać przykładnie,
ale wymyślać koszty? Takie? Czy to ładnie?
Podatnik przecież płaci podatki niemałe,
a sto tysięcy złotych, że służby ospałe,
w panice opuściły swe wygodne biurka
i wysłano by tropić szkolonego burka?
Pies tropił, nic nie znalazł. Powód do cieszenia.
A mógł znaleźć tysiące spraw do załatwienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz