Umówione spotkanie z lekka przegapiłem i troszeczkę za późno z domu wyruszyłem, ledwo truchtem dobiegłem i tramwaj musnąłem, ten ruszył, ja zostałem. O dziwo, nie kląłem. Spojrzałem na godziny cyferki w komórce, nie zdążę, zamruczałem, prosząc Cudotwórcę, by dał mi jakiś pomysł, On na to: tak? proszę... Obok był postój Taxi, ja drobnych nie noszę, więc pomyślałem tylko, że cud marnej wagi, Cudotwórca nie słyszał chyba tej zniewagi, bo kroki me skierował ku pierwszej taksówce, pomyślałem, że chyba mam nierówno w główce? Dzień wcześniej w Castoramie dokonałem zwrotu uszczelki, z dychą w dłoni szukałem kłopotu? A jednak uchyliłem drzwi i zapytałem: mam dziesięć złotych tylko a pojechać chciałem, czy daleko dojadę? chciałbym blisko Bramy? Pan kierowca mi na to: - marne szanse mamy... do mostu grosza starczy, dalej już piechotą! Dobre i to, bo bliżej, zgadzam się z ochotą, wsiadam i jak najęty do dyskusji, gadam... opowiadam, to, owo, a kierowca miły, też w rozmowę się wciągnął, ale nie ma siły, most tuż, więc dziękuję, wysiadać gotowy, pan kierowca mi na to, że nie, nie ma mowy, dowiezie mnie do Bramy Portowej życzliwie, Cudotwórca cudami dzieli sprawiedliwie! W GOLD TAXI ten uprzejmy kierowca pracuje, zero sześćdziesiąt jeden numer tu pasuje, bo sześć plus jeden daje siódemkę szczęśliwą. Tak poznaliście oto historię prawdziwą, która się wydarzyła w kochanym Szczecinie, ile takich mnie spotka, zanim życie minie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz