Wędrował przez pustynię, jej bezkresne piaski, nagle poczuł chuć wielką i swędzenie laski. Rozejrzał się w około, może gdzieś dziewica? Niestety! Przed nim idzie tylko wielbłądzica. Miał łeb nie od parady, przyszło mu do głowy... wielbłądzica wystąpi w roli białogłowy! Już się śliniąc z uciechy podszedł do niej blisko, zaklął szpetnie! Nie sięgał! Stał trochę za nisko.
- Nie będę medytował tu przecież do brzasku!
I umyślił, że wzgórek w mig usypie z piasku. Zasapany, spocony z wielkiego wysiłku wlazł na wzgórek i zaczął jej gmerać przy tyłku. Wielbłądzica widocznie nie miała ochoty, zrobiła krok do przodu i na nic zaloty. Uparta wielbłądzica za nic groźby miała i cofnąć się pod wzgórek niestety nie chciała. Cóż miał począć? Usypał następny pagórek, wielbłądzica krok naprzód...
Zziajał się jak burek, co za własnym ogonem biega rozeźlony, wtem widzi piękne dziewczę, myśli:
- Czym szalony? Dziewczę leży na piasku, wody... szeptem błaga.
Napoił ją z bukłaka, podnieść się pomaga. Dziewczę wdzięczne za pomoc uśmiecha się miło: - Też chętnie ci pomogę aby kwita było.
On chytrze się uśmiechnął:
- Dobrze moja mała, przytrzymaj wielbłądzicę aby w miejscu stała!
Wielu ludziom się zdarza za cel obrać czasem, co głowy nie wymaga i myślą kutasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz