Szedłem z przyjacielem ulicą wśród ludzi, wtem on, że to już jego niecierpliwość budzi, potrącają, wpadają z boku i od frontu... ja na to, że nie widzę tu wcale afrontu, i dodaję okrutnie, jakby mimochodem: - przyjacielu, tyś mojej wyobraźni płodem!
Napisałem to wyżej natchniony tym blogiem, wymyślić przyjaciela czy z prawdziwym wrogiem spacerować wśród ludzi, którzy potrącają, przyjaciół na swej drodze nie zauważają?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz