Niewiele mnie zadziwia,
tak wiele ciekawi,
czasem rozum odrzuca,
chociaż serce krwawi,
ale jak mam postąpić,
wciąż musząc wybierać...?
Kłamstwo!
Nie ma wyboru,
gdy pora umierać!
Nie znasz dnia i godziny
wyzionięcia ducha,
żebrania o chwil parę
twój Bóg nie wysłucha,
nadaremne modlitwy
klepane w amoku,
nie wywiniesz się,
umrzesz,
nadszedł czas wyroku,
żałosne pakty z diabłem,
albo z lekarzami,
nie zatrzymają czasu,
obietnicą mami
twój kapłan,
że nagroda...
lepsze życie w raju...
aniołowie...
lub piekłem straszy!
baju baju...
Gdzie jest twoja pobożność?
Nie chcesz iść do Boga?
Skąd w głęboko wierzących
ta przedśmiertna trwoga?
Dlaczego naprzykrzają się
swoim lekarzom,
zamiast wyjść na spotkanie
tym rajskim mirażom?
Im ważniejszy "czarodziej",
to tym więcej kasy
lekarzom wali złodziej,
tak na życie łasy?
Czemu złodziej?
Masz prawo do tego pytania,
sprzedaje wam złudzenia,
jak mam nazwać drania?
Wielkie NIC!
Ale za to jak opakowane!
W papier pobożnych życzeń,
modlitwą związane,
tu oklejone wiarą,
tam upstrzone strachem,
wyklepane na pamięć
z aktorskim rozmachem,
przesiąknięte obłudą,
i grzechem rozpusty,
na pozór ładny prezent,
ale wewnątrz PUSTY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz