Kiedyś pewna dama, ponoć wykształcona, z tych, co nie wypadają srokom spod ogona, wymądrzyła się trochę, Internet pamięta, że Jej rozumowania ścieżka była kręta. Coś wspominała o tym, że "Prastarą" pili, ci, co w swoich nałogach zatwardziali byli. Czasy, te "za komuny", niewielu pamięta, ale żeby tak zmyślać? Wstyd, o Panno Święta!
Na ulicy Wielkiej za kioskiem przy krzakach leżały flakony po różnistych smakach, najczęściej Brzozowa, bo smaczna i tania, w sam raz by zapomnieć z realu doznania, te z zapachem maku, radzieckie wspomnienie, i inne, co kopa dawały szalenie. Prastarej nie było, świadków nie znajdziecie, tanie, mocne, po nich język swoje plecie, a zbytków nie pito, szanowna kobito. Czasem o trzynastej zaczęto sprzedawać, kolejka już stała, zbędnym jest udawać, i po dwie kolońskie, bo ograniczali, za kiosk i na miejscu tę perfumę chlali. Nieraz im kupiłem, stawszy po gazetę, bo umiem zrozumieć po rauszu podnietę, jednak tej Prastarej nie widziałem w kiosku! Ktoś brnie tu w bajeczki, dochodzę do wniosku. Zamiast "olabogi" ktoś pijał Prastarą? Rozum dla niektórych jest dotkliwą karą? Drobni pijaczkowie pili to, co tanie, i mocne, dlaczego takie przekłamanie?
Dopisek:
Z dyskowych remanentów, zapisane 3 listopada 2013 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz