Te wierszyko-piosenki z dziecięcych czasów szczególnie utkwiły mi w pamięci:
W garnku dziura
- W garnku dziura miły Romciu!
- To ją zatkaj, to ją zatkaj!
- Czym ją zatkać miły Romciu?
- A słomą, a słomą.
- Słoma długa miły Romciu!
- To ją zetnij, to ją zetnij.
- Czym ją uciąć miły Romciu?
- Toporem, toporem.
- Topór tępy miły Romciu!
- To naostrz, to naostrz.
- Czym naostrzyć miły Romciu?
- Kamieniem, kamieniem.
- Kamień suchy miły Romciu!
- To namocz, to namocz.
- Jak namoczyć miły Romciu?
- A w garnku, a w garnku.
- W garnku dziura miły Romciu!
- To ją zatkaj, to ją zatkaj!
itd.
Pani Zo
Pani Zo, Zo, Zo
Pani sia, sia, sia
Pani Zo, Pani sia,
Pani Zosia męża ma,
a ten mąż, mąż, mąż,
pije wciąż, wciąż, wciąż
trochę wina, trochę wódki
i od tego jest malutki
Przepił dom, dom, dom
Przepił wóz, wóz, wóz,
Przepił dom, przepił wóz
Na patelni Zosię wiózł
Wpadł pies do kuchni
Wpadł pies do kuchni
i porwał kichy ćwierć
a głupi kucharz
zarąbał go na śmierć.
A drugi kucharz,
co litość w sercu miał,
pochował psa pod płotem
i taki napis dał:
Wpadł pies do kuchni...
itd.
W pokoiku na stoliku
W pokoiku na stoliku
stało mleczko i jajeczko,
przyszedł kotek, wypił mleczko
a ogonkiem stłukł jajeczko
przyszła mama kotka zbiła
a skorupki wyrzuciła
przyszedł tata, kotka schował,
a mamusię pocałował.
Daj
Daj, to był chiński sprzedawca jaj.
Mieszkał na ulicy Kup_se i napisał książkę "Za_dar_mo! to_bo_li_gar_dło!".
Trzej krasnale
Za górami, za lasami, za dolinami,
żyli sobie trzej krasnale, nie górale,
trzech ich było, trzech z fasonem,
dwóch wesołych, jeden smutny, bo miał żonę.
A ta żona była jędza no i basta
miała taki duży wałek jak do ciasta
i tym wałkiem, kiedy chciała,
swego męża krasnoludka wałkowała.
Już krasnalek taki chudy jak karteczka,
nóżki rączki takie cienkie jak niteczka,
ale ona uważała, że jest gruby,
więc go jeszcze wałkowała.
Już krasnalek zwałkowany w trumnie leży,
że od żony wałka zginął nikt nie wierzy,
gdy rodzinka w głos płakała,
żona jędza jeszcze trumnę wałkowała.
Zorro
Na czarnym koniu Zorro, Zorro...
emocji będzie sporo, sporo...
bo w czarnej masce Zorro,
po nocach mi się śni.
Na konia wsiada, wsiada...
a w ręku błyszczy szpada, szpada...
i za drzewami znika,
bo taki jego los.
Sierżant Garsija, ...sija...
od Zorra dostał w ryja, ryja...
a czas wakacji mija, mija...
powoli dzień po dniu...
Ptaszek z Łobzowa
Wyleciał ptaszek z Łobzowa,
usiadł na rynku Krakowa,
asa, tadarasa, asa, tadarasa,
usiadł na rynku Krakowa.
A na tym rynku w Krakowie
domy stanęły na głowie,
asa, tadarasa, asa, tadarasa,
domy stanęły na głowie.
I zatańczyły raz, dwa, trzy,
a ptaszek siedzi i patrzy,
asa, tadarasa, asa, tadarasa,
a ptaszek siedzi i patrzy.
A kiedy się już napatrzył,
to sam zatańczył raz, dwa, trzy,
asa, tadarasa, asa tadarasa,
to sam zatańczył raz, dwa, trzy!
Jadą, jadą dzieci drogą (M. Konopnicka)
Jadą, jadą dzieci drogą,
siostrzyczka i brat,
i nadziwić się nie mogą,
jaki piękny świat.
Tu się kryje biała chata,
tu słomiany dach,
przy niej wierzba rosochata,
a w konopiach strach.
Od łąk mokrych bocian leci,
żabkę w dziobie ma.
Bociuś, bociuś! krzyczą dzieci,
a on Kla, kla, kla.
Tam zagania owce siwe
Brysio - kundel zły.
Konik wstrząsa bujną grzywę
i do stajni rży.
Idą żeńcy, niosą kosy,
fujareczka gra,
a pastuszek mały, bosy
chudą krówkę gna.
Młyn na rzece huczy z dala
białe ciągną mgły,
a tam z kuźni od kowala
lecą złote skry.
W polu, w sadzie brzmi piosenka
śród porannych ros,
siwy dziad pod krzyżem klęka
pacierz mówi w głos.
Jadą wioską, jadą drogą
siostrzyczka i brat
i nadziwić się nie mogą,
jaki piękny świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz