Na wiosce obok siebie mieszkali sąsiedzi.
Ten pierwszy biedę klepie, z żywiołą się biedzi.
Uczciwy. Żaden krętacz. I podatki płaci.
A sąsiad wciąż handlując, mocno się bogaci:
- Najlepiej idą gęsi. Sprzedaję tuziny!
I dostrzegłszy zdziwiony grymas jego miny,
dodaje:
- O klientów trudno dziś, niestety,
więc dałem ogłoszenie do naszej gazety.
Wróciwszy doświadczony radą w tej rozmowie,
usiadł, chwilę pomyślał drapiąc się po głowie,
i też dał ogłoszenie w lokalnej gazecie:
- Gęsi tłuste i smaczne, lepszych nie znajdziecie,
sprzedam, a mam ich stadko nawet całkiem liczne.
Gąski z własnej hodowli, wprost ekologiczne!
Już liczył przyszłe zyski, brzęczała gotówka...
Wtem rano... Pierwszy klient?
To była Skarbówka!
Policzyli, sprawdzili, podatkiem objęli.
I został na minusie, zyski diabli wzięli!
A sąsiad wnet się śmieje, prawie do rozpuku:
- Wykształcony, a gamoń! Bezmyślny nieuku!
Przyznać się do hodowli? W głowie się nie mieści!
Też dałem ogłoszenie, lecz o takiej treści:
- Dla znalazcy stu złotych, które dziś zgubiłem,
tłustą gąskę w nagrodę oto przeznaczyłem!
A, że naród nad wyraz widocznie uczciwy,
za każdą stówkę - gąska.
Dla mnie - zysk prawdziwy!