Rok za rokiem, krok za krokiem, od kołyski do grobu, marzymy o szczęściu.
Rodzimy się, nie pytani wcześniej, czy ochotę na to mamy.
Przedwcześnie bez pytania ot, tak umieramy.
Układamy własne życie z myślą o innych, a Ci Inni wcale o nas nie myślą.
Cierpimy, mając nadzieję,że inni czują nasz ból, a czujemy na swych ranach sól.
I nie jest to sól z łez współczucia.
Nasze życie? Ależ ono wcale nie jest "nasze".
Żyjemy dla innych, bez innych, z innymi, ...innym na złość.
Złudzenia towarzyszą nam od pierwszej chwili narodzin.
Wrażenia są złudne i choć czasem cudne, to istota rzeczy tkwi w tym, że nie poznamy przenigdy istoty ani własnego ani ŻADNEGO istnienia.
Nasze "mądrości" są bełkotem we wszechświecie.
Nikt i nic tych mądrości nie potrzebuje ani nie rozumie, ani też nie oczekuje.
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz