Znów trzysta parę dni w niebyt ulata,
szampan, błysk ogni, sztucznych jak życzenia,
no, i co dalej? Nic! Nic się nie zmienia!
Obłudny pościg za bożkiem - mamoną,
notowań giełdy, skoki, nas pochłoną,
a smutna krewnych agonia? Cóż sprawi?
Jak umrą, to się im pomnik postawi!
Taki z marmuru, wprost z Chin, niechaj błyszczy!
Niech wie rodzina, Tu bieda nie piszczy!
My swoich bliskich, a jak! Szanujemy!
I swoją "miłość" wszem pokazujemy!
Toasty wznieśmy na balowej sali,
co nas obchodzi, że obok się wali,
komuś biednemu, co nie jadł od rana,
świat. Tu się liczy dziś! Nasza wygrana!
Kawior i szampan, pantofelki złote!
Tę niezaradną, ubogą hołotę,
gonić, ach gonić, zwyczajnie potrzeba,
śmieci rozrzuca, ot, dla pajdy chleba.
Samopoczucie dobre tylko psuje,
kiedyś się takich wystrzela, wytruje!
Niech się nie snują, niezaradne dziady!
Chleba? A nie ma ciastek? Czekolady?
Bawmy się, pijmy, panujmy nad światem,
nim rzeczywistość i nas śmignie batem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz