"Chciałbym..",prezydent powie,
premier też coś zmyśli,
a gdy będą "po słowie",
pójdą tam, skąd przyszli.
Ciepłe posady mają
lat kilka z okładem,
a dziady niech spieprzają,
bo dziad będzie dziadem!
Tam, przy okrągłym stole,
kanty jakie zamarzysz,
zaczęły swawole.
Od stryczka,
za PÓŁ WIEKU(!),
ocalone szyje,
zapamiętaj człowieku:
- ręka, rękę myje!
Własny byt ratowali,
by "lud robotniczy"
nie zrozumiał zbyt szybko,
że leży i kwiczy!
Którą drogą,
bo każda niebezpieczna,
śliska?
Przygotować musieli
ogromne pastwiska,
Pooddawali klucze
do pustego domu,
do pól, tych nie obsianych,
licząc po kryjomu,
że podstępu nie pozna
naród zachwycony,
hasłami o wolności
zewsząd ogłupiony.
A ci, co im pomogli,
sprytnie się wywinąć,
po latach dyktatury
z majątkiem odpłynąć,
zrobić tak, by o karze
nie mogło być mowy,
by żadnemu ciemiężcy
włosek nie spadł z głowy,
dostali główne role
nadwornych pastuchów,
tak się kończy histeria
tych społecznych ruchów.
Nowi grabią do siebie,
dyktator się śmieje,
wciąż ma władzę po cichu,
jawnie przywileje.
Już nie musi ukradkiem
korzystać z majątku,
narażać się na ludu
złośliwe przytyki,
dziś jest równy bankierom
z Francji, Ameryki!
I nikt nawet nie zajrzy
w jego konta liczne,
kocha Marksa za pomysł!
Ach! Życie jest śliczne!
Tak, tak! Zmieni się pogoda,
w stronę źródła ruszy woda!
Będą burze, gradobicie,
zachód słońca zaś o świcie!
A wieczorem słonko wstanie,
więc kolacja na śniadanie.
W dzień na łowy nocny zwierz...
możesz wierzyć, jeśli chcesz.
Będą dziwy, straszne, groźne,
miesiączkować zaczną woźne,
którym losie ty ponury,
blisko do emerytury!
PIS dogada się z PO!
Jednym słowem samo zło!
Księża według swej nauki będą żyli!
Banialuki?
Prognoz wiele i strach duży,
a tu ani śladu burzy!
Historia przerabiana jest na sto sposobów,
a prawdę zabierzecie Wy!
Do Waszych grobów!
Nikomu nie potrzebną,
jak te Wasze zrywy,
będą wieńce, przemowy i uśmiech fałszywy.
Nikomu niepotrzebni, groźni, bo Wy WIECIE
jak to było naprawdę! Póki nie pomrzecie!
Zanim umarł,
żył długo pośród różnych ludzi,
o rozumu uciechy dbając i o ciało,
bogów żadnych nie spotkał,
co zdumienie budzi,
bo wielu na ich temat mgliście wspominało
Wielu diabeł kusi, i stąd wielka trwoga,
że w końcu skusi, by uwierzyć w Boga.
Kiedyś, dawniej, ludzie bardziej się wzajem zbliżali,
bo nie było snajperów,
to akurat się chwali.
A, z tą... rzeczywistością, też dzieci mieć chciałem,
obudziłem się jednak, i potem się zlałem.
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz