Naiwny obywatel na wybory człapie,
dostaje kilka świstków,
za długopis łapie,
zakłada okulary,
czytając się spoci,
skreśla kratkę, coś wybrał,
a SYSTEM?
Znów psoci.
Miał już swoje pięć minut,
był na głosowaniu!
Teraz czeka pokornie na wynik,
w mieszkaniu.
Gapi się w telewizor, herbatkę popija:
- komu dziś od koryta zechcą odciąć ryja?
Nie wie, że ustalono już przed wyborami,
kto won!
a kto zostaje przy korycie z nami.
A gdyby tak... z ustaleń...
zrobiły się śmichy?
- Wtedy w wyborczy system... kij!
Jak w koła szprychy.
Będzie tydzień manewru,
by policzyć głosy,
Wygramy!
- Durnie będą wrzeszczeć wniebogłosy!
- A kogóż to obchodzi rozwrzeszczana tłuszcza?
Władzy raz pozyskanej z rąk się nie wypuszcza!
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz