Wysłać "strażnika" z łopatą w łapie, by śnieg odgarniał? Jeszcze się zsapie!
Spoci się pracą i rozchoruje, tego nam tylko jeszcze brakuje! Ślisko jest, może złamać... karierę, głową puknąwszy w żółtą barierę. Kto potem radar obsłuży latem? Niech sobie w cieple posiedzą zatem. Ich likwidować? Są pożyteczni, przez ich spacery Szczecin bezpieczny! Babcia z pietruszką w Niepodległości? SM da mandat z wielkiej radości, że się wykazać może działaniem! Podobnie będzie z meneli chlaniem? Podobnie, ale inaczej znaczy, "strażnik" odwrócić swą głowę raczy, bo przy konsumpcji się nie przeszkadza, ma tę kulturę "lokalna władza"! Po drugie sińce długo znikają, po co narażać się na nie mają? Drogi samochód w Krzywoustego, i na zakazie? Ludzie! Co z tego? Na pana Sławka tu nie ma bata, choć skarżypyta z donosem lata. Wyrwy w asfalcie? Ogromne dziury? Dzikie śmietniki, jak koty szczury? Ręka na pulsie! Wnet będzie ładnie, śnieg to zakryje jak zimą spadnie. Daremne wrogów podszeptywanie, by angażować ich w odśnieżanie! Jest bielusieńki widok radosny i tym się cieszmy. Byle do wiosny!
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz