strachy na Lachy
Skoro strachy na Lachy znaczy to tyle co 'nie ma czego się bać', to co mówi ta fraza o Lachach? Że są: 
(a) dzielni i odważni (próżny to trud straszyć taki odważny lud);
(b) bojaźliwi (takie strachy obliczone są na wystraszenie co najwyżej Lachów, ale na mnie nie robią najmniejszego wrażenia).
Która z tych interpretacji jest właściwa?
(a) dzielni i odważni (próżny to trud straszyć taki odważny lud);
(b) bojaźliwi (takie strachy obliczone są na wystraszenie co najwyżej Lachów, ale na mnie nie robią najmniejszego wrażenia).
Która z tych interpretacji jest właściwa?
    Porzekadło strachy na Lachy jest już znane od XVII w., podaje  je m.in. „Słownik języka polskiego” S. B. Lindego. Sądzę, że słuszna  jest pierwsza interpretacja, podana w punkcie (a). Tak bowiem można  rozumieć infomacje zamieszczone w innym słowniku polszczyzny, tzw.  wileńskim: 
„Polaka Ruś Lachem mianuje. Strachy na Lachy, przysłowie  pospolite, t.j. to są próżne strachy”. 
Powtórzmy zatem: strachy na Lachy  to są próżne strachy! Argumentem dodatkowym może być też wypowiedź  bohatera Pana Tadeusza: 
„Oj, biada mnie żem nie miał choć jednej  armaty! / Dobrze mówił Suworów: «Pomnij, Ryków kamrat, / Żebys nigdy na  Lachów nie chodził bez armat!»”. Wynika więc z tego, że Lachów należało  sie bać. 
Zupełnie inaczej objaśnia to wyrażenie Zygmunt Gloger w Encyklopedii staropolskiej, por. „Odwieczne wyrażenie «strachy na lachy» znaczy:
(niech) strachy  idą na (suche) lasy, tak jak dotąd wszystkim klęskom lud życzy, aby  poszły na «suche lasy»”. 
Z. Gloger – jak wynika z przytoczonego cytatu –  traktuje lachy nie jako nazwę własną, etniczną 'Polacy', ale jako  'wielkie, gęste, ciemne lasy', tzn. nazwę zgrubiałą od las; a całe wyrażenie jest formą „zażegnania” nieszczęść.    — Krystyna Długosz-Kurczabowa, Uniwersytet Warszawski
Strachy Na Lachy: A my nie chcemy uciekać stąd
Stanął w ogniu nasz wielki dom
Dym w korytarzach kręci sznury
Jest głęboka, naprawdę czarna noc
Z piwnic płonące uciekają szczury
Krzyczę przez okno, czoło w szybę wgniatam
Haustem powietrza robię w żarze wyłom
Ten co mnie widzi ma mnie za wariata
I woła - Co jeszcze świrze Ci sie sniło?
Więc chwytam kraty rozgrzane do białości
Twarz swoją w ogniu widzę, twarz w przekleństwach
A obok sąsiad patrzy z ciekawością
Jak płonie na nim kaftan bezpieczeństwa
Lecz większość śpi nadal, przez sen się uśmiecha
A kto się zbudzi nie wierzy w przebudzenie
Krzyk w wytłumionych salach nie zna echa
Na rusztach łóżek milczy przerażenie
Ci przywiązani dymem materacy
Przepowiadają życia swego słowa
A nam pod nogami żarzą się posadzki
Deszcz iskier czerwonych osiada na głowach
Dym coraz gęstszy obcy ktoś się wdziera
A my wciśnięci w najdalszej sali kąt
Tędy! - wrzeszczy - Niech was jasna cholera!
A my nie chcemy uciekać stąd!
x3:
A my nie chcemy uciekać stąd!
Krzyczymy w szale wściekłości i pokory
Stanął w ogniu nasz wielki dom!
Dom dla psychicznie i nerwowo chorych!
Stanął w ogniu nasz wielki dom!
Dom dla psychicznie i nerwowo chorych!
 
