Usługa szyfrowanej poczty e-mail ProtonMail zmieniła część swojej umowy po tym, jak została zobowiązana do przekazania adresu IP użytkownika i danych urządzenia, co doprowadziło do aresztowania aktywisty.
A informowała wcześniej, że jej usługa „domyślnie nie przechowuje dzienników IP, które mogłyby być powiązane z anonimowym kontem e-mail”.
Ale to przecież nic nowego.
Policja nie tylko infiltrowała niekryminalne grupy aktywistów, ale w niektórych przypadkach starała się następnie zachęcić wspomnianych aktywistów do popełniania czynów przestępczych, a następnie ścigano ich bez ujawnienia przez policję ich roli w podżeganiu i ułatwianiu tych czynów przestępczych (oraz działań prowadzących do do najdłuższego w historii angielskiego procesu cywilnego w sprawie McLibela).
Infiltracja była tak rozległa, że niektóre spotkania „aktywistów” składały się prawie wyłącznie z tajnych gliniarzy. Oczywiście odpowiedzią rządu brytyjskiego na ten skandaliczny stan rzeczy jest przyznanie tajnym operacjom immunitetu przed ściganiem za taką działalność przestępczą, a także nazwanie aktywistów „terrorystami” za udział w * zgodnym z prawem * obywatelskim nieposłuszeństwie.
Dostęp kontrwywiadu do rejestrów rejestrów opłat telefonicznych i transakcji.
W praworządnej Polsce oczywiście takie poczynania są niemożliwe.
Szczerze mówiąc, czy naprawdę jest ktoś, kto wierzy w oświadczenia takich serwisów o nieprzechowywaniu adresów IP?