Te reklamy to w głowach robią zamieszanie, miał być groszek, a będzie Grocholi czytanie.
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Netto. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Netto. Pokaż wszystkie posty
sobota, 2 marca 2013
czwartek, 28 lutego 2013
Poszedłem sobie na zakupy
Poszedłem sobie na zakupy,
szedłem ostrożnie
(przez psie kupy),
widzę już napis ogromny NETTO,
wchodzę,
w nim okoliczne getto.
Getto żulików,
co piwo wwala do koszyków.
Chrapliwym głosem ktoś do mnie sapie:
- To mocne piwo!
- I tanie jakie!
- Nawet nalewka tak nie zmuli.
- No, i mniej kasy się wybuli.
Doświadczonego wysłuchałem
i w swoją stronę się udałem.
Od smrodku już odetchnąć chciałem.
Kupiłem chleb,
nie, nie krojony,
znów opieprz dostałbym od żony.
W polewie ziemne też orzechy,
a później wziąłem dwa oddechy,
i do kolejki, co do kasy
robi wężowe wygibasy.
Tymczasem grzebię po portfelu,
lecz nie znajdując groszy wielu,
myślę - a zrobię jak bogaci,
krzyknę kasjerce:
- Tu się kartą płaci!
A gdy do kasy już dobrnąlem,
od smrodku prawie nie usnąlem,
mając za sobą z piwskiem "żura",
chciałem zakrzyknąć:
- Zwycięstwo! Hura!
Pani za kasą śliczna, młoda,
marna kariera, myślę:
- Szkoda.
Lecz rzeczywistość wokół skrzeczy,
premier nas miską ryżu leczy,
więc durne myśli odegnałem,
kartę bankową już trzymałem.
Spojrzało na mnie dziewczę nadobne
(widziała gdy liczyłem drobne?),
coś figlarnego,
na kształt uśmiechu tajemniczego,
i zapytała słodko, powoli:
- A może pan zbliżenie woli?
wtorek, 5 kwietnia 2011
Ludzie masowo kupują moździerze!
Wszedłem wczoraj do Netto, zdziwiłem się szczerze, kawy Jackobs nie było, lecz były moździerze! Był Jackobs rozpuszczalny, ten co w płynie znika, ja wolę gdy są fusy, w smaku radość dzika, ta przepyszna goryczka, aromat w pokoju, dość o kawie, ten moździerz nie daje spokoju, pojawiły się nagle, gdy wszędzie zamieszki, czyżby Naród się zbroił? Czas policzyć grzeszki? I obliczyć rządzących za spaprane lata? I utłuc jak przyprawy, prawem demokrata? Cukier zdrożał, sól nadal się trzyma przy cenie, a jutro? Co się zmieni w cyrkowej arenie? Jaką sztuczką zaskoczy zwierzynę Gajowy? Co znowu genialnego wpadnie mu do głowy? Ty nie pytaj co Władza zrobić chce dla ciebie, ona palcem nie kiwnie, gdy nie jest w potrzebie, ty się pytaj, w tym sensu tkwi ironia cała, co zrobić, aby władza nam NIE POMAGAŁA! Bo jak zacznie "pomagać" w tej, tamtej dziedzinie, za lat kilka już wszystko jest w wielkiej ruinie. Rynek ma swoje prawa, nakazy go psują, sam się stabilizuje, i ludzie to czują, jest coraz więcej głosów na Rząd oburzenia, lata całe lud milczał bez zniecierpliwienia, teraz zaczął już szemrać, ma już dosyć szczerze! Czy dlatego kupuje masowo moździerze?
Subskrybuj:
Posty (Atom)