Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
poniedziałek, 19 kwietnia 2010
Samoloty zaspawane w beczkach.
Wieś Kłuszyn znajduje się blisko miasta Gżatsk (Гжатск) (przemianowanego w 1968 na Gagarin), w obwodzie smoleńskim.
Ojciec przyszłego kosmonauty był stolarzem, matka pracowała fizycznie jako dojarka w kołchozie.
Na początku lat 50. XX wieku Gagarin uczył się w szkole technicznej w Lubiercach. Tam wstąpił do aeroklubu i zaczął uczyć się pilotażu.
Pierwszy samodzielny lot odbył w 1955. W 1957 ukończył szkołę lotniczą w Orenburgu, w 1958 Akademię Techniczną Lotnictwa im. N.J. Żukowskiego w Moskwie. Pod koniec lat 50. XX w. był pilotem MiG-ów w Murmańsku.
W styczniu 1960 został jednym z 20 pilotów, którzy rozpoczęli przygotowania do lotów w kosmos. Treningi odbywały się w tajemnicy, a grupa kandydatów do pierwszego lotu w kosmos została potem zmniejszona do sześciu. 10 kwietnia 1961 Komisja Państwowa zdecydowała, że to właśnie on będzie pierwszym człowiekiem, który poleci w przestrzeń międzyplanetarną.
12 kwietnia 1961 odbył w statku kosmicznym Wostok lot po orbicie satelitarnej Ziemi, dokonując jednokrotnego jej okrążenia w ciągu 1 godziny 48 minut.
Był to pierwszy w dziejach ludzkości lot człowieka w przestrzeni kosmicznej.
27 marca 1968 Gagarin i jego instruktor lotniczy Władimir Sieriogin zginęli w katastrofie samolotu treningowego MiG-15 UTI 21 km od miasta Kirżacz.
Przyczyny katastrofy nie zostały jednoznacznie wyjaśnione. Wszystkie znalezione szczątki samolotu zostały zaspawane w beczkach i przeznaczone do przechowania „na czas nieograniczony”.
Źródło:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jurij_Gagarin
http://rksmb.ru/get.php?3759
czwartek, 15 kwietnia 2010
Zmarli wybaczą?
Ten tłum, co wczoraj szczekał dziś z rozpaczy wyje.
Serce boli w cichości, łza samotnie spłynie,
a fałszywa żałoba? W kłótni, wrzasku minie.
Jak wynajęte płaczki, w swym żalu nieszczerzy,
z pogrzebu Targowicy robić nie należy.
Licytują się smutkiem, fałszywą rozpaczą,
a może tak przystoi? A zmarli wybaczą?
środa, 14 kwietnia 2010
Po co ten cyrk?
lecz nikt go nie podziwiał, był przecież niezgułą,
zbyt rzadko się uśmiechał, obrażał zbyt łatwo,
wrażliwy na kamery, reflektorów światło,
i czasem gdy przemawiał wymlaskując słowa,
zapinała mu guzik ta Jego Połowa.
Obśmiany i opluty, dziennikarska zgraja
z kartoflem porównała robiąc sobie jaja,
uwypuklano gafy, potknięcia i słowa,
krytyka to już była mania narodowa.
Że nie internowany, że księżyc, że pije,
że zawistny, że mściwy, że w ogóle żyje,
no, i to "spieprzaj dziadu", i "małpa w czerwonym",
- głosowałeś na Niego? - trzeba być szalonym!
Dzisiaj? - to mój Prezydent! - Och jaki wspaniały!
kocha, lubi, szanuje, wielbi naród cały.
Jaki gest, bo się rozbił, nie doleciał celu,
zasłużył na co najmniej pogrzeb na Wawelu!
Łzy obeschły? Wróciły kompleksy, frustracje?
Czy współczucia nie macie? Serce ma wakacje?
Dzień wcześniej to potwory a po śmierci? Święci!
Och, rodacy! Jesteście chyba p......nięci!
Jak przegiąć to do końca? Świat nas obserwuje?
Czy nawet w chwili smutku umiaru brakuje?
Ciszej już. To nie pora. Sam nie byłem fanem.
Starczy manipulacji. Nie jestem baranem!
Uszanujmy. Uczcijmy. Wspominajmy z żalem,
lecz tak, aby pogrzebu nie pomylić z balem.
P.S. Dlaczego to napisałem? Nie byłem jak wspomniałem zwolennikiem, ale ta licytacja komentujących po forach jest niesmaczna. Obrażanie lub wychwalanie?
Szacunek to cisza.
Ci, którzy zginęli w tym nieszczęśliwym zdarzeniu zasługują na refleksję i ciszę a nie na tumult rozdyskutowanej tłuszczy. Zginął nasz Prezydent. Pamiętajmy o tym.
niedziela, 11 kwietnia 2010
sobota, 10 kwietnia 2010
To zły rok.
Jeden z komentarzy pod tą relacją:
Это злой рок...Качинский настолько ненавидел Россию и весь народ, и в России же погиб. Ненависть опасна.
To napisałem 24 stycznia 2008 po katastrofie lotniczej:
Smutno.
Rozłożyć po kieszeniach, forsę przed podróżą,
radzili starzy ludzie, mając rację dużą!
Aby przed inszą stratą, czy też przed rabunkiem,
uchronić część gotówki, swoim przemyślunkiem!
Tu JEDNYM SAMOLOTEM, bez żadnych kłopotów,
wysłano ich na wykład bezpieczeństwa lotów!
I igrając z rozsądkiem, że aż myśleć trwoga,
powrócili, lecz prosto przed oblicze Boga!
_____________________________________________________________
Nie na temat:
Czasem ten, co nie grzeszy polotem wzniesie się na wyżyny ale samolotem.
Nagle wszyscy żałują, mówią o nim ładnie, jak już upadnie.
Gdy żywi i u steru, zewsząd malkontenci a po śmierci? Święci!
piątek, 9 kwietnia 2010
Idiotyzmy człowieka w XXI wieku?
Zaciekawiły mnie bełkotliwe w swojej treści komentarze pod kilkoma wpisami. Wpisałem w Google poradnik żywieniowy człowieka w XXI wieku
Tu jest strona tego "rewelacyjnego" poradnika.
A tutaj opinia kogoś zachwyconego tym poradnikiem. Fragment opinii:
"Przestrzegam przed zakupem "Poradnika żywieniowego człowieka w XXI wieku" wydanego przez instytut im. Ryszarda Lorenca w Krakowie. Ani wspomniany instytut, ani nazwiska naukowcow, ktore zostaly podane na stronie tej "placówki badawczej", nie istnieją w bazach nauki polskiej. Nie istnieją także w Internecie (za wyjątkiem w postów reklamujących poradnik). Dlaczego? NIP i REGON podany na stronie należą do osoby prywatnej. Dlaczego, skoro to ma być placówka naukowa?"
Zabawnie wyglądają "naukowe" komentarze na tej stronie, ktoś nie pomyślał o IP?
Nie mogę się powstrzymać przed zacytowaniem Lema:
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
środa, 7 kwietnia 2010
Budowanie biurowców? Tak. Czy sama biurokracja wystarczy mieszkańcom Szczecina? Nie!
Biura powinno się wyprowadzać poza obręb miasta. A jak się już musi zajmować cenne miejsca w mieście na biura, to obok biurowców powinny być miejsca parkingowe ale nie na 50 miejsc jak będzie na Bramie Portowej.
Nieprzemyślane wydawane zezwoleń na budowanie tanich szklano-metalowych straszydeł dla "gryzipiórków" i zgoda na ubogą infrastrukturę towarzyszącą (parkingi, przekąski itp.) skończy się zagraceniem już i tak zapchanego Centrum ( żartuję, bo gdzie Szczecin ma Centrum?).
Władze miasta najwidoczniej słabo cenią wartość terenu miejskiego. Place leżą po wiele lat ogrodzone (lub nie) i pozarastane chwastami. Kupujący nie są prześwietlani zbyt mocno, jeżeli po zakupie mają budowanie w d...
A po jakimś czasie odprzedają nabyty teren z zyskiem. Czy miasto jest Świętym Mikołajem?
Gdzie przykłady udanych promocji Szczecina? Jaki inwestor stworzył w ostatnich latach miejsca pracy inne od pracy w handlowych molochach? Może ktoś sobie przypomina?
Kojarzę sobie wyłącznie zamykanie i likwidację zakładów pracy (twórczej pracy a nie wystawiania towarów na półki u kogoś kto ma wakacje podatkowe).
Szczecin będzie "wielkim centrum biurowym"?
Według Prawa Parkinsona administracja rozrasta się nieustannie nawet jak (ta administracja) nie ma nic do roboty. Żyje swoim własnym bytem. Petent jej tylko przeszkadza i wybudza z błogostanu.
Pomnik gołębia?
Pierwsze ofiary?
Tu będzie biurowiec
Tak ma być i basta!
Czyżby dykty zabrakło, że oszklone ramy?
W TAKIM miejscu Szczecina mieć biurowce mamy?
Cenne miejsce za bezcen bezmyślnie sprzedano,
a właściwie rzec można, że podarowano!
A teraz gryzipiórki i segregatory?
Czy nasz Miejski Architekt nie jest czasem chory?
W miejscu tak zabytkowym, gdzie Brama Portowa,
stanie takie "coś" szklane? A gdzie gust? Gdzie głowa?
Pół setki miejsc na parking jak donoszą wieści,
reszta w bocznych uliczkach pewnie się pomieści!
Pójdą precz koguciki, kebaby i lody,
w zamian mamy do smutku następne powody,
"kapciory" z kątownika ku miasta ozdobie?
I cóż mi pozostało? Siąść, zapłakać sobie.
Zamiast biura budować na obrzeżach miasta,
ładuje się w sam środek. Tak ma być i basta!
niedziela, 4 kwietnia 2010
Szkoda chłopa, mógł sam wziąć mopa!
Wstał i poszedł potulnie. Kazała i basta!
Zapamiętał skąd przyniósł wypieki ostatnie,
smaczne były, tam pójdzie, chyba się nie natnie?
Kolejka była długa, wspaniałe zapachy,
spojrzał na sprzedawczynię, poplamione łachy,
spuścił wzrok na podłogę a tam niczym w chlewie,
za ladą jeszcze brudniej. Gdzie patrzeć? Sam nie wie!
Stłumił odruch wymiotny, zęby mocniej ścisnął,
kupił ciasto i grzecznie o brudzie nie pisnął.
W domu ciasto na talerz, nie je, nie próbuje,
aż żona pyta z troską czy się dobrze czuje?
Opowiedział więc żonie jak w cukierni było,
też ciasta już nie jadła bo też ją zemdliło.
Włączył zatem komputer, wszedł na Moje Miasto
i opisał jak kupił w chlewie smaczne ciasto.
Ledwo zdążył napisać swe skromne uwagi
a już zaczął się atak. Ktoś doznał zniewagi?
Życzono by mu w cieście kłak się mógł przydarzyć,
o co łatwo w chlewiku, nie potrzeba marzyć.
Ktoś radził, lecz to była rada "wzięta z dupy",
żeby chodził ze ścierką do nich na zakupy
i niech ten brud ogarnie przed zakupem ciasta,
zamiast to opisywać w blogu swego miasta.
Pochopnie zło ujawnił, i to jego wina!
Niech wojny z brudasami lepiej nie zaczyna!
Usunął wpis. Co z tego? Przecież w Internecie
jak dobrze poszukacie ślady odnajdziecie.
Przezornie nie podaję gdzie miejsce zdarzenia,
bo takich miejsc jest wiele i nic to nie zmienia.
Zamiast dbać o klientów bo z nich pensję mają,
niedbalstwem, bałaganem, brudem, odstraszają.
A przecież wystarczyła by ścierka, mop, woda,
ech, co będę tłumaczył, klawiatury szkoda.
czwartek, 1 kwietnia 2010
Prima Aprilis? Nie tego potrzebuję!
Dzisiaj, gdy kłamstwo stało się powszechne, codzienne i wciska się z publikatorów i ust polityków jak szum wodospadu, taki dzień jak dzisiaj niczego nowego nie wnosi.
Może warto ustanowić w kalendarzu Dzień Mówienia Prawdy?
Tak rzadko się teraz z prawdą spotykamy a przecież mijamy się z nią każdego dnia!
wtorek, 30 marca 2010
Wyborne wybory wyimaginowanych cudownych pasterzy.
teraz trzęsą się z zimna. To byli fryzjerzy!
Zamiast stado prowadzić gdzie soczysta trawa,
jak dokładniej by ostrzyc wprowadzają prawa.
Wilk czasem stadko napadł i zeżarł sztuk kilka,
a rząd w swoim nierządzie groźniejszy od wilka.
Kontroluje owieczki w poczęcia zabawie,
za krycie "becikowe" ustanawia w prawie,
pomysł niczym z okresu plantacji bawełny,
żeby więcej owieczek do strzyżenia wełny?
Że z stadem są tożsami, przezornie udają,
dając owcom złudzenie, że wciąż wybór mają.
Mogą owce potulne powypełniać PIT-y
i brać udział w wyborach fryzjerskiej elity,
słuchać jak będą dbali o owieczek stada,
a PO wyborach? Fryzjer! No, i dupa blada!
niedziela, 28 marca 2010
Gdyby już tęczy nie było.
kochanie miłością mą ręczę,
że nic by się nie zmieniło,
jam w ciebie wpatrzony jak w tęczę!
Kolory twego uśmiechu
włosy pachnące jak róże,
blask oczu, szum twego oddechu
rozjaśnią życia burze.
A gdyby słońca nie było
bo zgasło by jakimś pechem,
nadal by przecież świeciło
twoim promiennym uśmiechem.
O szarym dniu nie ma mowy
gdy ty uśmiechasz się miło,
świat byłby wciąż kolorowy,
gdyby już tęczy nie było.
sobota, 27 marca 2010
W poniedziałek, 27 marca 2006 roku zmarł Stanisław Lem.
W otchłani mrocznej kosmosu,
szukał swojego losu,
pomiędzy dobrem i złem,
żył, tworzył Stanisław Lem.
Wróżył jak z fusów po kawie,
czy piszczy na Marsie coś w trawie,
jak w stacji kosmicznej, w otchłani,
w tej ciszy myśl boli i rani.
I wije się jaźń, lodem skuwa,
mózg mgłą szaleństwa zatruwa,
robot jest bratem lub wrogiem,
a plamka na szybie... Bogiem.
I chociaż futurystycznie,
trafne miał wizje faktycznie,
zapomniał w swych wizji nadmiarze,
że znajdzie się w innym wymiarze.
Myśli i sny mkną przed siebie,
śmierć Lema ich nie pogrzebie,
skrzyć będą w całym wszechświecie,
gdy Lema czytać będziecie.
Stanisław Lem urodził się 12 września 1921 we Lwowie, przeżył 84 lata.
Był pisarzem, filozofem i futurologiem.
Kilka Lemomyśli:
"Ateistą jestem z powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie stworzył!"
"Gdyby ludzie robili tylko to, co wyglądało na możliwe, do dzisiaj siedzieliby w jaskiniach."
"Polska jest, za przeproszeniem, cywilizacyjnym zadupiem, które tak naprawdę nie liczy się w świecie."
"Być może rzeczy pójdą lepszym i równiejszym biegiem za lat kilkadziesiąt. Na razie jesteśmy skazani na taką elitę polityczną, która wywołuje u przyzwoitego człowieka rumieniec wstydu."
"Na szczęście Kaczyńscy przeminą, choć zdążą popsuć gospodarkę. Czeka nas zastój. Ale tylko przez cztery lata. Potem naród jak koń, któremu ktoś przystawił kaktus pod ogon, zacznie wierzgać i wszelki ślad po bliźniakach zaginie. Oni po prostu znikną w tym bezmiarze obietnic bez pokrycia."
"Nie ma takich bredni, w które ludzie nie byliby w stanie uwierzyć."
I na zakończenie ta jakże na czasie Lemomyśl:
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
wtorek, 16 marca 2010
Grzech ekologiczny?
To chyba dobrze? Są torby ekologiczne, żywność ekologiczna a teraz są i grzechy ekologiczne!
Miło tak grzeszyć dla dobra środowiska!
A może to tylko grzech przeciw logice?
czwartek, 11 marca 2010
Spotkanie z policyjnym patrolem.
czasem schodząc na jezdnię by złapać ujęcia,
patrząc czujnie czy auta dostatecznie z dala,
tak, wiem, że takich "pląsów" prawo nie pochwala.
Uszedłem tak kawałek, fotki wciąż pstrykając,
czasem by "złapać" obiekt skok robiąc jak zając,
i nagle słyszę grzeczne : Halo, proszę pana!
odwracam się i blednę nagle niczym ściana.
To patrol policyjny patrząc brew podnosi,
pyta mnie o cel fotek i o dowód prosi.
Przy pomocy palmtopa poszukali w bazie,
czy mnie i aparatu nie mają w wykazie.
Komórkę też sprawdzili czy nie "pożyczyłem",
i gdy ja już mandatu prawie pewien byłem,
panowie policjanci uprzejmi i mili,
bym nie stwarzał zagrożeń ruchu pouczyli.
Byli profesjonalni, uśmiechnięci, grzeczni,
dzięki takim patrolom jesteśmy bezpieczni.
Opisuję dzisiejsze zdarzenie jak było,
chociaż ciut przeskrobałem, dobrze się skończyło.
wtorek, 9 marca 2010
9 marca 2006 roku zmarła Hanka Bielicka.
W dniu śmierci Hanki Bielickiej napisałem lekko żartobliwie, ale to z szacunku dla jej dowcipnego stylu:
Patronka Gadu-Gadu?
będą płakać na pogrzebie,
że Ją zabrał Bóg do siebie,
jaka wielka, zdolna, znana,
jaki talent, proszę pana,
ile lat wśród nas przeżyła!
a gadułą jaką była...
te dwa Tiry kapeluszy,
świadczą o.. bogactwie duszy?
a torebek szafy cztery?
rękawiczek do cholery?
miałaś talent Wielka Damo?
lat hmm... dzieści WCIĄŻ TO SAMO!
jazgotliwa, czy kobieta?
bez rodziny, bez faceta,
całe życie przegadała,
śmierć ględzenie Jej przerwała,
Bogu będzie teraz biada,
jak się w Raju też rozgada,
coś z Nią zrobić będzie trzeba,
bo kto zechce pójść do Nieba?
Po czterech latach od Jej nieobecności nie spotykam się z Jej głosem ani w radio ani w teleogłupiaczu. Odeszła po raz drugi? Z naszej pamięci?
niedziela, 7 marca 2010
Będą babcie i dziadkowie neostrady?
sobota, 6 marca 2010
Kawa na ławę.
czytam, ze śmiechu parskam, przednią mam zabawę.
- A co to wczoraj było? wystawna kolacja?
Krystyna odpowiada: - Nie zwykła libacja!
Wpadł do mnie Pan Redaktor razem z kolegami
a co się później działo poczytajcie sami.
Krzyczeli, ubliżali, wywlekali winy,
ja ich nie zapraszałam, wpadli bez przyczyny.
Wyzywali żem ślepa, fakt wzrok mam już słaby,
ale ładnie tak czepiać się mnie? Starej baby?
Wiadomo, oni sławni, pycha ich rozdyma
a ślepej, schorowanej, nikt strony nie trzyma.
Można wyśmiewać moje pseudonimy wiecznie?
Wolę się nie ujawniać bo tu niebezpiecznie!
Pan Redaktor ma władzę i autorytety
i zero zrozumienia dla starej kobiety.
Jest niczym Pan na Włościach, całe miasto jego,
a dla niepełnosprawnych szacunku żadnego!
Jak balon go rozdyma wybujałe ego,
a jak ten balon przekłuć? Co zostanie z niego?
Trochę gbura, prostaka, wiecznego mądrali,
co się jakąś współpracą, nagrodami chwali,
na innych patrzy z góry i wdaje się w spory,
a gdzie serce? Współczucie? Gdzie trochę pokory?
Tak jak już wspominałem, na kawę dziś wpadłem
i do kawy ciasteczko ciut nieświeże zjadłem.
Nie wymieniłem gościa Krystyny z nazwiska,
nie chcę sądów odwiedzać z daleka ni z bliska.
Kolegów Redaktora kontakt bezpośredni
też jest dla mego ciała niezbyt odpowiedni.
Żegnam się i wychodzę od pani Krystyny,
mam nadzieję się spotkać aż na imieniny.
No, chyba że Redaktor w akcie desperacji
znów wpadnie do Krystyny na wykład swych racji.
środa, 3 marca 2010
Nie widzę, nie słyszę, tego nie ma!
Nie wiemy, bo słów jego prawie nikt nie śledzi!
Ktoś pianę toczy z pyska niczym wściekły pies,
bo na swym blogu pisze coś Krystyna S.?
Pewnie kocha swe miasto, że aż drżą jej ręce
gdy pisze ciut nieskładnie, a co ma w podzięce?
Obelgi, oburzenie i inne zniewagi,
za próbę pokazania tego, że król nagi?
Kiedy rzucisz kamieniem tu w naszym Szczecinie,
to zgadnij w co uderzy? Czego nie ominie?
Takiego rzutu prawdopodobieństwo duże,
że trafi wprost w psią kupę lub jakąś kałużę!
Rozjeżdżone chodniki, śmieci i bajora
to nasza rzeczywistość, ponura i chora.
Straży miejskiej pod nogi możesz rzucać śmieci,
albo pieska wypróżnić, ich to nie obleci.
Dwa razy dziennie widzieć im kazała władza,
a potem cały bajzel już im nie przeszkadza.
Architekt miejski usnął i są tego skutki,
gdzie nie spojrzeć koszmarne handlujących budki.
To łączenie zabytków z tandetą, bezguście!
Jesteśmy w wielkim mieście, czy gdzieś na odpuście?
Niech gospodarzom miasta już przestanie "zwisać",
a wówczas i Krystyna S. przestanie pisać!
Kiedyś kąpano się na Jana?
naraz czuję coś śmierdzi jak skunksowi z dupy,
już prawie na bezdechu rozglądam się wkoło
i widzę osobnika jak tańczy wesoło.
Może to nie był taniec a tylko podrygi,
wyglądał przezabawnie lecz... śmierdział jak rzygi!
Palto brudne a spodnie? Prane w Peerelu!
Coś mruczał niewyraźnie tocząc się do celu,
w koszyk patrzył a wzrok miał mroczny i ponury,
spojrzałem, myśląc: mydło kupił? Nie! Vanpury!
niedziela, 7 lutego 2010
Prosta i smaczna kolacja.
Ślinka cieknie od zapachu tego chlebka:
A jak ujrzałem coś takiego to po prostu wymiękłem:
Pomyślałem, że trochę głupio jest walczyć z tradycją i poszukałem czegoś co ułatwi strawienie tej kolacji po staropolsku:
Pokroiłem plastry tej pyszności na smakowite pajdy polskiego chlebusia:
Dodałem plastry cebuli i poczułem prawdziwą rozkosz spożywając kolację z prostych siermiężnych składników.
Mniam!
Komentarze:
Pęta swojskiej kiełbasy, choćby i z garnca smalcu wyjętej po wyleżeniu a nie świeżo robionej. To rozkosz i raj dla podniebienia.
Do tego coś na rozpędzenie tego cholesterolu co się ponoć gromadzi nieproszony. Coś wlanego do szklanicy a nie w te nowoczesne naparstki co są kieliszkami zwane.
Życie jest piękne i powabu pełne gdy żyjemy prosto, zgodnie ze zwyczajami naszych babć i dziadków.
Ja ostatnio zajadałem się bigosem na dziczyźnie robionym. Sądząc po składnikach jakie tam widziałem to chyba przepis z Tadka wzięty:)
Zanika sztuka peklowania, wędzenia, marynowania i tak dalej. Żremy szybko i byle co.
A na przykład karkóweczka naszpikowana i pełna ponętnych przypraw, pozostawiona na dni kilka i upieczona to POEZJA!
Taka prawdziwa poezja! Nie taka białym wierszem i niezrozumiała dla plebsu.
Kluseczki ugotowane z surowych tartych ziemniaków przysmażone na patelni ze skwareczkami i cebulką to jest jak magia dla większości współczesnych dziewcząt. A to i pachnie i smakuje! I to jak smakuje!
Ech! Zmilczę Kaźmirz bom zgłodniał!
Jak dla mnie to do tego chleba dobra ryba typu tuńczyk, wymieszana z usiekaną drobno cebulą, przyprawiona ziołami. Do tego oliwki a do popicia białe wino.
A pomysł na miód pitny to odnosi się do tuńczyka czy słoninki wojskowej?
Nijak nie umiem tego dopasować smakowo.
Do prostego i swojskiego jedzonka pasuje prosta ale czterokrotnie destylowana wódeczka. Z braku odpowiedniejszego samogonu jest dobrym dodatkiem. W żadnym razie nie widzę w tej roli miodu pitnego marudo blogowa.
Mimo, że jestem ze wsi, to wolę jednak do wódki coś lżej strawnego. Chleb na zakwasie, masło, wędzona polędwica i siekana cebula, to jest coś, a nie słonina z folii.
Od wódki fabanaście razy destylowanej lepsza jest księżycówka. :P
To jak z zsiadłym mlekiem. Teraz to rarytas zupełnie nie znany w miastach. Te "cuda" z chlebkiem świętojańskim i innymi ulepszaczami smaku to jednak nie to samo.
Warto jednak sobie przypomnieć od czasu do czasu to co niewyszukane a smaczne. I mam taką nadzieję, że jednak zdrowe bo rodzimej produkcji. No, może nie aż tak zdrowe ale i tak zdrowsze i smaczniejsze od produktów taśmowych.