Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
wtorek, 30 marca 2010
Wyborne wybory wyimaginowanych cudownych pasterzy.
teraz trzęsą się z zimna. To byli fryzjerzy!
Zamiast stado prowadzić gdzie soczysta trawa,
jak dokładniej by ostrzyc wprowadzają prawa.
Wilk czasem stadko napadł i zeżarł sztuk kilka,
a rząd w swoim nierządzie groźniejszy od wilka.
Kontroluje owieczki w poczęcia zabawie,
za krycie "becikowe" ustanawia w prawie,
pomysł niczym z okresu plantacji bawełny,
żeby więcej owieczek do strzyżenia wełny?
Że z stadem są tożsami, przezornie udają,
dając owcom złudzenie, że wciąż wybór mają.
Mogą owce potulne powypełniać PIT-y
i brać udział w wyborach fryzjerskiej elity,
słuchać jak będą dbali o owieczek stada,
a PO wyborach? Fryzjer! No, i dupa blada!
niedziela, 28 marca 2010
Gdyby już tęczy nie było.
kochanie miłością mą ręczę,
że nic by się nie zmieniło,
jam w ciebie wpatrzony jak w tęczę!
Kolory twego uśmiechu
włosy pachnące jak róże,
blask oczu, szum twego oddechu
rozjaśnią życia burze.
A gdyby słońca nie było
bo zgasło by jakimś pechem,
nadal by przecież świeciło
twoim promiennym uśmiechem.
O szarym dniu nie ma mowy
gdy ty uśmiechasz się miło,
świat byłby wciąż kolorowy,
gdyby już tęczy nie było.
sobota, 27 marca 2010
W poniedziałek, 27 marca 2006 roku zmarł Stanisław Lem.
W otchłani mrocznej kosmosu,
szukał swojego losu,
pomiędzy dobrem i złem,
żył, tworzył Stanisław Lem.
Wróżył jak z fusów po kawie,
czy piszczy na Marsie coś w trawie,
jak w stacji kosmicznej, w otchłani,
w tej ciszy myśl boli i rani.
I wije się jaźń, lodem skuwa,
mózg mgłą szaleństwa zatruwa,
robot jest bratem lub wrogiem,
a plamka na szybie... Bogiem.
I chociaż futurystycznie,
trafne miał wizje faktycznie,
zapomniał w swych wizji nadmiarze,
że znajdzie się w innym wymiarze.
Myśli i sny mkną przed siebie,
śmierć Lema ich nie pogrzebie,
skrzyć będą w całym wszechświecie,
gdy Lema czytać będziecie.
Stanisław Lem urodził się 12 września 1921 we Lwowie, przeżył 84 lata.
Był pisarzem, filozofem i futurologiem.
Kilka Lemomyśli:
"Ateistą jestem z powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie stworzył!"
"Gdyby ludzie robili tylko to, co wyglądało na możliwe, do dzisiaj siedzieliby w jaskiniach."
"Polska jest, za przeproszeniem, cywilizacyjnym zadupiem, które tak naprawdę nie liczy się w świecie."
"Być może rzeczy pójdą lepszym i równiejszym biegiem za lat kilkadziesiąt. Na razie jesteśmy skazani na taką elitę polityczną, która wywołuje u przyzwoitego człowieka rumieniec wstydu."
"Na szczęście Kaczyńscy przeminą, choć zdążą popsuć gospodarkę. Czeka nas zastój. Ale tylko przez cztery lata. Potem naród jak koń, któremu ktoś przystawił kaktus pod ogon, zacznie wierzgać i wszelki ślad po bliźniakach zaginie. Oni po prostu znikną w tym bezmiarze obietnic bez pokrycia."
"Nie ma takich bredni, w które ludzie nie byliby w stanie uwierzyć."
I na zakończenie ta jakże na czasie Lemomyśl:
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
wtorek, 16 marca 2010
Grzech ekologiczny?
To chyba dobrze? Są torby ekologiczne, żywność ekologiczna a teraz są i grzechy ekologiczne!
Miło tak grzeszyć dla dobra środowiska!
A może to tylko grzech przeciw logice?
czwartek, 11 marca 2010
Spotkanie z policyjnym patrolem.
czasem schodząc na jezdnię by złapać ujęcia,
patrząc czujnie czy auta dostatecznie z dala,
tak, wiem, że takich "pląsów" prawo nie pochwala.
Uszedłem tak kawałek, fotki wciąż pstrykając,
czasem by "złapać" obiekt skok robiąc jak zając,
i nagle słyszę grzeczne : Halo, proszę pana!
odwracam się i blednę nagle niczym ściana.
To patrol policyjny patrząc brew podnosi,
pyta mnie o cel fotek i o dowód prosi.
Przy pomocy palmtopa poszukali w bazie,
czy mnie i aparatu nie mają w wykazie.
Komórkę też sprawdzili czy nie "pożyczyłem",
i gdy ja już mandatu prawie pewien byłem,
panowie policjanci uprzejmi i mili,
bym nie stwarzał zagrożeń ruchu pouczyli.
Byli profesjonalni, uśmiechnięci, grzeczni,
dzięki takim patrolom jesteśmy bezpieczni.
Opisuję dzisiejsze zdarzenie jak było,
chociaż ciut przeskrobałem, dobrze się skończyło.
wtorek, 9 marca 2010
9 marca 2006 roku zmarła Hanka Bielicka.
W dniu śmierci Hanki Bielickiej napisałem lekko żartobliwie, ale to z szacunku dla jej dowcipnego stylu:
Patronka Gadu-Gadu?
będą płakać na pogrzebie,
że Ją zabrał Bóg do siebie,
jaka wielka, zdolna, znana,
jaki talent, proszę pana,
ile lat wśród nas przeżyła!
a gadułą jaką była...
te dwa Tiry kapeluszy,
świadczą o.. bogactwie duszy?
a torebek szafy cztery?
rękawiczek do cholery?
miałaś talent Wielka Damo?
lat hmm... dzieści WCIĄŻ TO SAMO!
jazgotliwa, czy kobieta?
bez rodziny, bez faceta,
całe życie przegadała,
śmierć ględzenie Jej przerwała,
Bogu będzie teraz biada,
jak się w Raju też rozgada,
coś z Nią zrobić będzie trzeba,
bo kto zechce pójść do Nieba?
Po czterech latach od Jej nieobecności nie spotykam się z Jej głosem ani w radio ani w teleogłupiaczu. Odeszła po raz drugi? Z naszej pamięci?
niedziela, 7 marca 2010
Będą babcie i dziadkowie neostrady?
sobota, 6 marca 2010
Kawa na ławę.
czytam, ze śmiechu parskam, przednią mam zabawę.
- A co to wczoraj było? wystawna kolacja?
Krystyna odpowiada: - Nie zwykła libacja!
Wpadł do mnie Pan Redaktor razem z kolegami
a co się później działo poczytajcie sami.
Krzyczeli, ubliżali, wywlekali winy,
ja ich nie zapraszałam, wpadli bez przyczyny.
Wyzywali żem ślepa, fakt wzrok mam już słaby,
ale ładnie tak czepiać się mnie? Starej baby?
Wiadomo, oni sławni, pycha ich rozdyma
a ślepej, schorowanej, nikt strony nie trzyma.
Można wyśmiewać moje pseudonimy wiecznie?
Wolę się nie ujawniać bo tu niebezpiecznie!
Pan Redaktor ma władzę i autorytety
i zero zrozumienia dla starej kobiety.
Jest niczym Pan na Włościach, całe miasto jego,
a dla niepełnosprawnych szacunku żadnego!
Jak balon go rozdyma wybujałe ego,
a jak ten balon przekłuć? Co zostanie z niego?
Trochę gbura, prostaka, wiecznego mądrali,
co się jakąś współpracą, nagrodami chwali,
na innych patrzy z góry i wdaje się w spory,
a gdzie serce? Współczucie? Gdzie trochę pokory?
Tak jak już wspominałem, na kawę dziś wpadłem
i do kawy ciasteczko ciut nieświeże zjadłem.
Nie wymieniłem gościa Krystyny z nazwiska,
nie chcę sądów odwiedzać z daleka ni z bliska.
Kolegów Redaktora kontakt bezpośredni
też jest dla mego ciała niezbyt odpowiedni.
Żegnam się i wychodzę od pani Krystyny,
mam nadzieję się spotkać aż na imieniny.
No, chyba że Redaktor w akcie desperacji
znów wpadnie do Krystyny na wykład swych racji.
środa, 3 marca 2010
Nie widzę, nie słyszę, tego nie ma!
Nie wiemy, bo słów jego prawie nikt nie śledzi!
Ktoś pianę toczy z pyska niczym wściekły pies,
bo na swym blogu pisze coś Krystyna S.?
Pewnie kocha swe miasto, że aż drżą jej ręce
gdy pisze ciut nieskładnie, a co ma w podzięce?
Obelgi, oburzenie i inne zniewagi,
za próbę pokazania tego, że król nagi?
Kiedy rzucisz kamieniem tu w naszym Szczecinie,
to zgadnij w co uderzy? Czego nie ominie?
Takiego rzutu prawdopodobieństwo duże,
że trafi wprost w psią kupę lub jakąś kałużę!
Rozjeżdżone chodniki, śmieci i bajora
to nasza rzeczywistość, ponura i chora.
Straży miejskiej pod nogi możesz rzucać śmieci,
albo pieska wypróżnić, ich to nie obleci.
Dwa razy dziennie widzieć im kazała władza,
a potem cały bajzel już im nie przeszkadza.
Architekt miejski usnął i są tego skutki,
gdzie nie spojrzeć koszmarne handlujących budki.
To łączenie zabytków z tandetą, bezguście!
Jesteśmy w wielkim mieście, czy gdzieś na odpuście?
Niech gospodarzom miasta już przestanie "zwisać",
a wówczas i Krystyna S. przestanie pisać!
Kiedyś kąpano się na Jana?
naraz czuję coś śmierdzi jak skunksowi z dupy,
już prawie na bezdechu rozglądam się wkoło
i widzę osobnika jak tańczy wesoło.
Może to nie był taniec a tylko podrygi,
wyglądał przezabawnie lecz... śmierdział jak rzygi!
Palto brudne a spodnie? Prane w Peerelu!
Coś mruczał niewyraźnie tocząc się do celu,
w koszyk patrzył a wzrok miał mroczny i ponury,
spojrzałem, myśląc: mydło kupił? Nie! Vanpury!
niedziela, 7 lutego 2010
Prosta i smaczna kolacja.
Ślinka cieknie od zapachu tego chlebka:
A jak ujrzałem coś takiego to po prostu wymiękłem:
Pomyślałem, że trochę głupio jest walczyć z tradycją i poszukałem czegoś co ułatwi strawienie tej kolacji po staropolsku:
Pokroiłem plastry tej pyszności na smakowite pajdy polskiego chlebusia:
Dodałem plastry cebuli i poczułem prawdziwą rozkosz spożywając kolację z prostych siermiężnych składników.
Mniam!
Komentarze:
Pęta swojskiej kiełbasy, choćby i z garnca smalcu wyjętej po wyleżeniu a nie świeżo robionej. To rozkosz i raj dla podniebienia.
Do tego coś na rozpędzenie tego cholesterolu co się ponoć gromadzi nieproszony. Coś wlanego do szklanicy a nie w te nowoczesne naparstki co są kieliszkami zwane.
Życie jest piękne i powabu pełne gdy żyjemy prosto, zgodnie ze zwyczajami naszych babć i dziadków.
Ja ostatnio zajadałem się bigosem na dziczyźnie robionym. Sądząc po składnikach jakie tam widziałem to chyba przepis z Tadka wzięty:)
Zanika sztuka peklowania, wędzenia, marynowania i tak dalej. Żremy szybko i byle co.
A na przykład karkóweczka naszpikowana i pełna ponętnych przypraw, pozostawiona na dni kilka i upieczona to POEZJA!
Taka prawdziwa poezja! Nie taka białym wierszem i niezrozumiała dla plebsu.
Kluseczki ugotowane z surowych tartych ziemniaków przysmażone na patelni ze skwareczkami i cebulką to jest jak magia dla większości współczesnych dziewcząt. A to i pachnie i smakuje! I to jak smakuje!
Ech! Zmilczę Kaźmirz bom zgłodniał!
Jak dla mnie to do tego chleba dobra ryba typu tuńczyk, wymieszana z usiekaną drobno cebulą, przyprawiona ziołami. Do tego oliwki a do popicia białe wino.
A pomysł na miód pitny to odnosi się do tuńczyka czy słoninki wojskowej?
Nijak nie umiem tego dopasować smakowo.
Do prostego i swojskiego jedzonka pasuje prosta ale czterokrotnie destylowana wódeczka. Z braku odpowiedniejszego samogonu jest dobrym dodatkiem. W żadnym razie nie widzę w tej roli miodu pitnego marudo blogowa.
Mimo, że jestem ze wsi, to wolę jednak do wódki coś lżej strawnego. Chleb na zakwasie, masło, wędzona polędwica i siekana cebula, to jest coś, a nie słonina z folii.
Od wódki fabanaście razy destylowanej lepsza jest księżycówka. :P
To jak z zsiadłym mlekiem. Teraz to rarytas zupełnie nie znany w miastach. Te "cuda" z chlebkiem świętojańskim i innymi ulepszaczami smaku to jednak nie to samo.
Warto jednak sobie przypomnieć od czasu do czasu to co niewyszukane a smaczne. I mam taką nadzieję, że jednak zdrowe bo rodzimej produkcji. No, może nie aż tak zdrowe ale i tak zdrowsze i smaczniejsze od produktów taśmowych.
wtorek, 2 lutego 2010
To są niezłe jaja!
To "jem swoje" trochę mnie odrzucało ale co tam! Zaryzykowałem!
Jajka maleńkie takie:
Ugotowałem i obrałem delikatnie te maleństwa.
Porównanie z kurzymi jajkami wypadło blado. Pewnie dlatego w zamierzchłych czasach zabraniano niewiastom patrzenia na ogiera kryjącego klacz?
Najeść się tym nie da! Ale... podobno Polak potrafi wybrnąć z każdej opresji?
Poprzekrawałem te jajeczka i już miałem CAŁY TALERZ przepiórczych JAJ!
Poszperałem w lodówce i znalazłem to:
Z tej radości, że tak łatwo dałem sobie radę z zakąską poczłapałem (dziadkiem jestem, a co!) do barku. Tam odkryłem wspaniale pasujący DODATEK:
Pora odpowiednia na skromną niezbyt kaloryczna kolacyjkę.
Małe jajeczka potrafią czasem nadokazywać. Oby nie skończyć jak ta flaszeczka:
Ważne są kolory, to znaczy akcent narodowy, a i rok 1928 też miło się kojarzy. To był dobry rok dla Kraju. Tylko to usunięcie z przysięgi ślubnej dla niewiast zobowiązania do posłuszeństwa mężowi było nieprzemyślane.
Cóż, to są niezłe jaja!
Komentarze:
Jest już po 22 i można reklamować używki. Zamiast mnie pytać spróbujcie przepiórkę schwytać i zmusić żeby wam zniosła jajo.
@kornel, to nie jest opowieść z krypty! Ze świata reklamy też nie jest.
Może to żart, ale podobno:
- kto je jajka od przepiórki temu "lufa" patrzy w chmurki
- temu, co je jajka kurze "lufa" patrzy na podwórze!
Haha. To ja chyba zacznę jeść przepiórcze. Słyszałem, że Pudzianowski je właśnie jajka przepiórcze. Tylko, że on to na taką jajecznicę musi ze 100 jak nie wiecej.
@kkk: Też tak uważam, ale staram się nie wartościować, bo to przecież kwestia gustu ;]
Pffuuu, gotowane przepiórcze- przecież z takich najlepsza jest jajecznica.
Zawsze gdy widzę takie jaja w sklepie, totalnie nie mam pomysłu, jak je przyrządzić, gdybym kupiła. A okazuje się, że przecież, najnormalniej, można ugotować, że też na to nie wpadłam!
Choć ciasta się chyba na tym nie da upiec :)
@SStefania można upiec ciasto, ale należy się zdecydować czy idziemy na ilość czy na jakość. A może na jakość bez liczenia się z kosztami?
poniedziałek, 1 lutego 2010
Szczecin zaczął kampanię wyborczą?
Są problemy z piciem ale tylko przejściowe.
Czy to jest strefa parkowania? Jeżeli nawet to nie na całe życie?
Ta para bardzo się stara. Kroczy dostojnie, czy w dobrym kierunku?
Można do nich podejść, nakarmić. Poczuć się jak na wsi.
Czyżby te niecne ploty o tym, że Szczecin to wieś z tramwajami okazały się prawdą?
Szczecinianie z wielką pompą są gotowi iść na wybory.
Wszyscy?
Już powinniśmy się zacząć modlić?
Komentarze:
Toż to prawie jak u Hitchcocka. Ta cała chmara tylko czeka, żeby zaatakować!
Raczej aby powtórzyć wygraną batalię. I tak kaczusie jak się okazało mają o wiele mniejsze zapędy cenzorskie od tego niby światłego i "przyjacielskiego" pseudodemokraty.
No ładnie. A wszystko dlatego, że centrum to wieś. Prawdziwa metropolia zaczyna się w Dąbiu. :D
piątek, 29 stycznia 2010
Kulinarnie.
Zanim się ukisi, podaję przepis na kapustę marynowaną, polecam jest łatwy w wykonaniu a efekt? Palce lizać.
biała kapusta, = 1 główka średniej wielkości
cebula = 1sztuka
papryka czerwona = 1 sztuka (nie koniecznie, nie każdy lubi)
marchew = kilka sztuk
jabłka = 2-3 sztuki
woda = 1 litr
cukier = 100 g (0,5 szklanki = 8 łyżek stołowych)
ocet = 100 g (10 % ) (0,3 szklanki = 6 łyżek stołowych)
sól = 2 łyżki
Marynata:
Woda, sól i cukier, gdy zacznie się gotować, trzeba wlać ocet i zalać kapustę.
Kapustę szatkujemy lub kroimy ostrym nożem na grubość około 2mm, jabłka także.
Paprykę kroimy w paski, cebulę drobno kroimy, marchew ścieramy na tarce o dużych oczkach.
Wszystko mieszamy w misce, (ja dodaję trochę świeżo zmielonego pieprzu) przekładamy do naczynia kamionkowego lub słoja, ubijamy (ręką), przyciskamy talerzem i zakręconym słoikiem wypełnionym wodą lub innym ciężarkiem. Ja niczym nie przyciskam.
Zalewamy gorącą marynatą. Marynuje się tak około 12 godz. (nie musi stać w lodowce, u mnie stoi przykryta na szafce). Może tak stać nawet dwa tygodnie. Wybieramy potrzebne ilości surówki odciskając marynatę do naczynia.
Uwielbiam taką kapustkę, jest lekko strawna i chrupiąca.
Ważna uwaga, główka kapusty powinna być spłaszczona i biała. Te zielone i "wysokie" główki są łykowate.
czwartek, 21 stycznia 2010
Talent? Zdolność do niczego?
Uciemiężenie powoduje wymuszenie nadnaturalnych zdolności do egzystowania wbrew przeciwnościom i szykanom. Łatwość życia doczesnego owocuje miałkością talentów.
Co jest powszechnie akceptowane tu i teraz bez zastanowienia i krzty krytyki, staje się niczym z upływem czasu.
Nie DODA do dorobku światowej kultury zupełnie nic pewne swego beztalencie chociażby próbowało to czynić niejako na WYDRĘ.
I w tym jest jakaś pociecha!
Komentarze:
cholera... to prawda
Alkohol zabija zwyrodniałe, zbyteczne neurony powodując tym samym, że stado może szybciej biegnąć. Biegnąć na spotkanie przyszłości.
Nic bardziej nie inspiruje jak poczucie winy po wielkim chlaniu!
Poczucie winy już masz za niewielkie pieniądze.
Teraz rozejrzyj się za sposobem odpokutowania.
Twoja pokuta może mieć duże niebieskie (zielone) oczy. Ewentualnie możesz coś nagryzmolić na swoim blogu ale to łatwizna. Godna tego "chlania" za 20 zet.
Dlatego należy docenić ludzi, którzy stopniowo osiągają coraz większe sukcesy.
Mówią że sukces motywuje. Jednak dla niektórych, odpowiednio wysokie zarobki, lub osiągnięcie czegoś o czym długo marzyli zupełnie niszczą motywację. Potrzebna jest dopiero siła woli i konsekwencja aby wciąż stawać się lepzzym. I guess.
Nie wiem co jest w tym takiego szczególnego, ale mimo wszystko w czasie sesji człowiek czuje się wyjałowiony umysłowo. Nawet najtrudniejsze czynności życiowe sprawiają duży ból.
Wniosek: 2 2 = Auć