poniedziałek, 25 maja 2009

Tłumacz to ma ciężkie życie, musi się tłumaczyć ze złego tłumaczenia. Cz. 2

Metki, ułożone metka przy metce, wyglądały smakowicie i zachęcająco. Metka przy metce, z nazwą producenta kończącą się na "mex", miała dawać posmak, że producent jest "światowy".

Jeden boczek wyglądał inaczej. Jego boczek był prawie żółty. Drugi boczek boczku sprawiał wrażenie, że wędzenie go ominęło. Wędzenie? A może raczej moczenie w miksturze, która teraz najczęściej zastępuje wędzenie prawdziwym dymem? A może zabrakło tej przypominającej zapachem wędzonkę cieczy, bo pracownik podwędził jej trochę na własne potrzeby?

Hodowca nerwowo przeglądał stany magazynowe. Jeszcze nie ogarniał całości ubytków. Ale czuł, że jest w tym jakaś machloja. Wyglądało na to, że magazynier kradł paszę i był na tyle głupi, ze nie potrafił tego co brakowało, rozsądnie rozchodować. Żadna kura nie pożre przecież osiemdziesięciu kilogramów paszy w tygodniu! Kura mutant? Warto by taką rozchodować. Powinna być wielkości kucyka!

O zmianie dobrej opinii o sprzedawcy przeważył moment, gdy przeważył ponownie towar i uświadomił sobie, że jest okradany od wielu lat.

Kurs z niesienia pomocy, który ukończyli Ratownicy Górscy, pozwolił im dzielnie znieść trudy zniesienia rannego w dolinę, i pokonać sprawnie wzniesienia i spadki terenu. Znieśli to mężnie i nie bacząc na zmęczenie, znieśli turystę. W uznaniu ich trudu, koledzy znieśli im sobotni dyżur, pozwalając im wypocząć.

Wjazd na prywatną posesję, w celu przejazdu na tak zwane skróty, nie uznano za przejazd ale za najazd.



Poprzedni wpis na ten temat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz