wtorek, 27 października 2009

Trzeźwo myślący? Alkomaty w kościele?

Znowu w kościele pełen komplet mają,
bo alkomaty w promocji rozdają!
Chcą się dowiedzieć, szans mając niewiele,
czy trzeźwo myślą obecnie w kościele?

niedziela, 25 października 2009

Psi smalec jest be? Czy może nie? Wybiórcza "miłość" oszołomów?

Motto: Kocham zwierzęta, przerobione w kiełbas pęta.

Zwierzęta mają swój organoleptyczny (nie tylko) stosunek do ludzi. Z wzajemnością.

Największym (gabarytami) pasożytem człowieka jest pies. Tak się przymilił do ludzi, że ludzie często świata poza nim nie widzą.

Świnia, która ma równie, o ile nie lepszy węch od psiny, i daje się podobnie "oswoić", nie ma szans! Jest w naszej strefie kulinarnej uznana za przysmak!
I nic to, że tropi trufle lepiej od psa! Że uwielbia muzykę klasyczną. Że szwajcarscy chirurdzy (czy tylko oni?) ćwiczą na niej rany postrzałowe, bo są podobne komplikacje jak u ludzi.

Że pewne koncerny samochodowe robią symulacje wypadków z świnią za kierownicą, lub na siedzeniu pasażera. Tu akurat jestem zgodny. Często za kierownicą znajduje się świnia, pijana świnia. Tu, przepraszam wszystkie genetyczne świnie. to takie niefortunne ludzkie porównanie.

Czy wojowanie z osobnikami przerabiajacymi psinę na smalec, i wcinanie schabowego, po ciężkim dniu takiej "walki", jest moralne?

Jak znam swoich pobratymców, to tak!

Żryjmy się między sobą i żryjmy to, co jest dozwolone w naszym kręgu kulturowym!

A reszta? A cała reszta albo niech zejdzie do kulinarnego podziemia, albo niech liczy na "słuszne" oburzenie i potępienie schabojadów!



Komentarze:

mierze | 25 października 2009,11:24:00

Ale ważna jest także tradycja. Tak jak w Indiach nikt nie tknie krowy, tak u nas wiekszość ludzi nie wyobraża sobie szamania psa.
Psi smalec cudownym lekarstwem na raka

flegmatyk | 25 października 2009,12:27:30

Mnie jakoś wcinanie psów nie rusza, przez co jestem przez znajomych uważany za dziwnego człowieka.

remiq | 25 października 2009,12:42:12

> Ale ważna jest także tradycja. Tak jak w Indiach nikt nie tknie krowy, tak u nas wiekszość ludzi nie wyobraża sobie szamania psa.

Szamanie psiego smalcu jest tradycją. To, że Ty i redaktorzy Wybiórczej pochodzicie z Inteligencji, nie znaczy, że Wasze tradycje są lepsze. A już tworzenie antytradycji i motywowanie jej przestrzegania tradycją, to jakiś koszmar. "Nie obchodzimy świąt Bożego Narodzenia. Tak długo jej nie obchodzimy, że to się stało tradycją. Państwo powinno bronić naszej kultury nieobchodzenia."

Być może nie masz rodziny na wsi. Gdy człowiek hoduje świnie, nabiera innego punktu widzenia. Wieśniacy są mniejszymi hipokrytami w tej kwestii. Z Burkiem się nie przyjaźnią, pies nie wchodzi do domu i nawet nie śni mu się wejście do łóżka. Z ich perspektywy, to że miastowi pozwalają na coś takiego zwierzętom chowanym w domu to jakiś absurd. Na miarę choroby psychicznej. Czemu przyjaźnić się z psem, skoro masz tylu sąsiadów? A, prawda. Sąsiadów masz, ale nawet z nimi nie rozmawiasz. A jakiś kontakt trzeba z czymś żywym mieć. Można mówić do kwiatków, można sobie kupić psa...

kkk | 25 października 2009,13:00:52

@remiq, pięknie to ująłeś! "Czemu przyjaźnić się z psem, skoro masz tylu sąsiadów?"

Zawsze przerażają mnie miłośnicy zwierząt, pełni współczucia, rozczuleni nad losem obsranych czworonogów, a mający w dupie los biednych ludzi żyjących tuż obok, często w tym samym pokoju.


środa, 7 października 2009

Esperanto - język pięknych złudzeń?

I stało się jak z każdym, sprytnych Żydów kantem,
kto, ucząc się języków, zajął Esperantem,
nie, żebym do nich jakąś ja urazę chował,
ale lata nauki języka... zmarnował.
Może to dobry język, w założeniu cenny,
ale jaki ma zasięg? Dosłownie plemienny.
Pięćdziesiąt lat nauki, to jedynie sprawia,
że jak spotka Anglika, to gębę rozdziawia!
Rozdziawia ze zdumienia, słucha z bólem głowy,
a angielski jest dzisiaj MIĘDZYNARODOWY!
To język dyplomatów i świata nauki,
w Internetu zasobach opisy dzieł sztuki,
literatura takoż cenna jak i liczna,
jest w ogromnej większości, też anglojęzyczna.
Wylecisz zagranicę, wyjdziesz na lotnisko,
i spróbuj się dogadać, będąc płaczu blisko,
z obsługą, że na przykład szukasz połączenia,
które właśnie zmieniono, wszak wszystko się zmienia,
w Esperanto zadając najprostsze pytania,
to możesz tak rozmawiać, choćby do usrania,
po próżnicy to będzie, nikt w lotniska tłumie,
twej egzotycznej mowy wcale nie zrozumie.
Co warta Esperanta półwieczna nauka?
Użyć tego języka na co dzień, to sztuka!
Użyjesz, jeśli będziesz kręcić i mataczyć,
z kimś, który zna ten język i zechce tłumaczyć,
z angielskiego na język twojego plemienia,
tylko czy Esperanto coś w tym wszystkim zmienia?
Znaleźć esperantystę na płycie lotniska,
czy wygrać milion w Lotto, szansa równie bliska.
To już łatwiej sprzątacza o pomoc poprosić,
który z twego plemienia przybył, worki nosić,
znając dobrze angielski, pomocą posłuży,
lepiej niż Esperanto, w tej twojej podróży.


Komentarze:

Paweł Ciupak | 06 października 2009,16:44:35

> ale lata nauki języka... zmarnował

Amen.