sobota, 18 lutego 2006

Małość tragedii

Lawina błota na Filipinach zabiła 2 tysiące osób.
Prawdopodobnie nie było wśród ofiar gołębiarzy ani sympatyków tych ptasząt.
To przesądza o małości tej tragedii.
Nawet nie ma co marzyć o przekazaniu zamiast na jakąśtam światynię,
20 milionów ofiarom "dobroci i doskonałości Boskiej Stwórcy planety Ziemi".


Komentarze:

18 lutego 2006
 08:37:54
Aardvaark
O czym jest ta notka?
21 lutego 2006
 22:35:31
ike
jak dla mnie - świetnie uknuta ironia ;-)
 

wtorek, 14 lutego 2006

Nazwa wiele tłumaczy: D R O G A

Ta nasza D R O G A przez życie T A N I A nie jest, o nie!
Wędrując drogą życia, u jej kresu owe życie tracimy.

Idąc swą drogą życia przeszkód spotkasz wiele,
wróg ci ręki nie poda, skrzywdzą przyjaciele,
politycy omamią, lekarz nie wyleczy,
chociaż świat piękny ale rzeczywistość skrzeczy,
będziesz wołał o pomoc i nikt nie usłyszy,
a potworna samotność czai się i dyszy,
dziewczynę zapach mamony odurzy,
i skaleczy twą duszę jak gałązką róży,
bieda kumpli odegna, mróz szyby zamaże,
malując na nich piękne paproci witraże,
a gdy stary i głuchy dopełzniesz do mety,
pojmiesz, że nie tą drogą iść chciałeś niestety,
i cóż, że błąd zrozumiesz, że masz watpliwości?
czasu przecież nie cofniesz, skrzypią stare kości,
staniesz się apatyczny, mózg obroty zwolni,
jeszcze trochę postękasz i śmierć cię uwolni.

Walę tynki w Walentynki.

Twa uroda dawno prysła,
szyja zwiędła, pierś obwisła,
sztuczna szczęka, włosy siwe,
z żylakami nogi krzywe,
wąs pod nosem jak u dziada,
z rozstępami skóra blada,
łupież sypie się na buty,
brzuch przed sobą taszczysz suty.
Więc dziś głową walę tynki,
co zostało z cud-dziewczynki?

Zacznij hodować pisklę kruka!

Jak już kiedyś pisałem: Nasze "mądrości" są bełkotem we wszechświecie.
Nikt i nic tych mądrości nie potrzebuje ani nie rozumie, ani też nie oczekuje.

Jak się ludzie z wirtualnego świata spotkają w realnym świecie, często nie potrafią się porozumieć.

Strona "domowa" jest podobnie nieprawdziwa jak pamiętniki i autobiografie.
Jesteśmy takimi, jakimi nas inni widzą, a nie takimi, jakimi jesteśmy według naszej opinii.
Prawda o nas to odbicie w oczach innych.

Wiele wysiłku wkładają niektórzy w to, by obraz swojej osoby w oczach bliźnich zmanipulować według własnych oczekiwań.

Strony "domowe" często są próbą pokazania się od tej lepszej strony.
I po pierwszym zapale tworzenia okazuje się, że autor nie ma nic do powiedzenia i ...

I strona robi się podobna do duszy niejednego człowieka.
Pusta w środku. Nieaktualna i nieadekwatna do rzeczywistości od zewnątrz.
Jak wytarty surdut i sztuczkowe spodnie.

Życie to ciągła gra pozorów i pozerów.

W starej anegdocie, 80-letni uczony zaczął hodować pisklę kruka, aby się przekonać czy prawdą jest, że kruki żyją 100 lat.

Wiara, że internet jest najważniejszy, ważniejszy od realnego życia i "namacalnych" kontaktów ze światem to złudzenie.

Kiedy ma się mniej niż 30 lat powinno się poznawać otaczający świat.
Uczyć się sztuki przebywania i przetrwania w warunkach RZECZYWISTYCH.
Po około 28 roku życia traci się powoli naturalną zdolność do uczenia się.
Nadrabia się wówczas doświadczeniem, systematycznością.
A tych cech nie można nabyć tylko przy ekranie komputera.

Po kilkugodzinnych seansach przy komputerze można doigrać się niedotlenienia i zaniku mięśni. Uszkodzenia ścięgien. Zgarbionej sylwetki.
Przyśpieszonego i przedwczesnego starzenia się organizmu. Zaburzeń krążenia. Osłabienia widzenia. Kamieni nerkowych (tak, tak!).
No, dobra, starczy tego straszenia.

Spędzanie wielu godzin przy komputerze w młodym wieku, nie dostarczy wspomnień na lata późniejsze.

Co to za emocje, że coś się zainstaluje, że coś się zawiesi, skasuje, napisze?

Takie opowieści i wspomnienia dla przyszłych wnuków?
Już widzę ich zafascynowanie i zasłuchanie, he he!


Komentarze:

13 lutego 2006
 20:19:02
Bartini
te kamienie nerkowe to a propos Sparrowa? :D

środa, 8 lutego 2006

Komputer sieciowy i kłopoty z głowy.

Włożyłem do napędu DVD płytkę z najnowszą wersją PINGWINKA i jestem zachwycony. Zadziałało wszystko jak należy. Bez HDD siedzę sobie w necie i cieszę się wolnością. To, co napisałem dzisiaj w Open Office wwaliłem na Gmail. Idea komputera bez dysku w domu nie jest wcale mrzonką.