wtorek, 22 grudnia 2009

Idą święta?

Widzę te obłąkańcze błyski w oczach, te kosze wypełnione w nadmiarze, byle więcej! Byle nie wyjść "z niczym"!

Grudzień, to miesiąc rozdawnictwa socjalnych przywilejów. Jak widzę napchane bez ładu i składu koszyki, to zawsze przy kasie widzę bony jako walutę. Trzeba wydać Krycha, bo w pracy dali! Nie będziemy sobie na Święta żałowali! Weź Krycha jeszcze te batoniki i wafelki, niech i dzieciaki mają coś od życia!

Supermarkety są już obeznane z mentalnością tych chwilowych "panów konsumpcji".

Ceny są podwyższane stopniowo już od połowy listopada, by w pierwszej dekadzie grudnia osiągnąć pułap absurdu. Nawet takie "rarytasy" jak czerwona papryka, która miesiąc wcześniej bywała w cenie 2,8 złotego za kilogram, teraz są w cenie 9,99!

Szaleństwo z powodu dwóch, trzech dni? Jeden z tych dni jest pełen wyrzeczeń. Ale od rana... Uff! Już można pić, zakąszać tłustym mięsiwem i zamawiać płukanie żołądka.


P.S.
Do wpisu dołączają się z świątecznymi życzeniami karpie. Te, które z wytrzeszczonymi (ze zdumienia?) oczami, dusząc się w plastikowych torbach, czekają, aż zrobimy z nich "chrześcijański posiłek" typu "karp po żydowsku". Ewentualnie w galarecie lub na szaro, czyli "karp w szarym sosie". I tego wam nie życzę.

Dopisek:
Święta już za moment, karpie to taka konsumpcyjna moda, i zaczęła się nagonka na kupujących i sprzedawców.

Te "wrażliwe osoby" karmią swoje pieski mięskiem z świnek, których węch i inteligencja nie tylko dorównuje, ale często przewyższa psią.
Wielokrotnie już wspominałem, że żal mi ziemniaków obieranych żywcem ze skóry i bakterii "zabijanych na śmierć". Tych gotowanych żywcem mopem parowym roztoczy z dywanu. Milionów komarów, mrówek, kretów, i... KRETYNÓW, którzy biadolą obłudnie nad tym, co mają w rzeczywistości w dupie! Często także po skonsumowaniu, tych biednych bezbronnych ofiar.


Komentarze:

Damian | 21 grudnia 2009,22:37:15
U mnie na szczęście nie ma zwyczaju przepychu. Jest oczywiście kolacja 12 potraw tych samych co rok temu. Trzeba kupić więcej żywności. Ale nie przebiera się w prezentach itd. Nie ma u mnie w rodzinie zwyczaju wręczania sobie prezentów. Jedynie dzieci coś dostają, ale tych nie ma dużo. Życzenia, miła atmosfera i rozmowa po kolacji wystarczają i wszyscy są zadowoleni, a za oszczędzone pieniądze i tak każdy kupi sobie to co potrzebuje.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Obrażanie się, cenzura i tym podobna bzdura!

"Zawsze znajdą się ludzie, którzy będą łamać niepisane umowy zachowania."

Niepisane, ale umowy? Znaczy "ustne umowy"? Czy jeszcze insze?

Przecież to tylko wirtualny świat! Trochę opamiętania i wyluzowania! Skąd się biorą ci nadwrażliwi ksiażęta, których uwiera ziarnko grochu przez siedem kołder?

Co pewien czasookres, wyskakuje tu taka niby "afera", że ktoś, że kogoś, że czymś, i co? Świat się na delikatną łepetynę zawalił? Stres był? Kupa była tego dnia zbyt mało ciągliwa?

Co się dzieje? Krzywda? Ktoś się głupio odezwał, ktoś głupio zrozumiał? Ktoś się poobrażał?

Jak mawia mój zapracowany znajomy:

-za dobrze mają i w dupach im się powywracało! Do łopaty z takimi, rowy dziergać tępym szpadlem! A nie w Internecie siać niezgodę! Reformatorzy? Cenzorzy? Naprawiacze świata? Primadonny obrażalskie, zabijacze indywidualności, kretynodemokraci!


Komentarze:

Karol | 21 grudnia 2009,00:05:41

Amen :D

kate | 21 grudnia 2009,00:29:00

Nie przepadam za dyskusjami na takie tematy, ale ten wpis mnie uśmiechnął :) Weszłam dziś na Joggera, poczytałam i mi się niefajno zrobiło. Smutne i demotywujące było doinformowywanie się o całej tej awanturze. A serwis bardzo lubię bo od strony technicznej jest taki maksiwypasiony. Tym bardziej mi niesmaczno.

Sławek | 21 grudnia 2009,00:46:03

Dobrze "powiedziane". Szczególnie to ostanie :)

BTM | 21 grudnia 2009,06:48:45

> Skąd się biorą ci nadwrażliwi ksiażęta, których uwiera ziarnko grochu przez siedem kołder?

To jeszcze przypomnij sobie to powiedzenie o ostatniej kropli i już będziesz wiedział skąd.

Voter101 | 21 grudnia 2009,21:01:51

Ten wpis wyróżnia się spośród tych wszystkich gówien o tym samym (każdy "wielki" musiał napisać własny wpis). Lubię Cię. :)

kkk | 21 grudnia 2009,22:00:04

Zdaży się, że i kropla też przepełni czarę,
ale znajdzie się w życiu sytuacji parę,
gdy gorzki smak napitku, napełnia słodyczą,
ot, choćby piołunówka, z absyntu goryczą.

Żyć w gąszczu paragrafów, jak w mrowisku mrówka,
uważać kędy idziesz, ważyć każde słówka,
zamiast naturalności, uśmiechu grymasy,
nie wyróżniać się niczym spośród tłumu masy,
być tak przewidywalnym, jak błędy premiera,
śmiać się, choć w duszy smutno, jak głupi do sera,
nie ujawniać nikomu, nigdy swego zdania,
zawsze prosić o prawo do komentowania,
niech się nigdy nie wymsknie, twoje własne zdanie,
a będziesz na joggerze miał POSZANOWANIE!

Poprawnym dla "wrażliwców" badź wyłącznie tłem,
Bo może się obrazić choćby BeTeeM!


wtorek, 15 grudnia 2009

Co sądzę o reklamach?

Reklamy, które mimo wszystko wyskoczą mi i zasłonią czytaną treść interesują mnie wyłącznie na tyle, by znaleźć ten punkt do kliknięcia. Jeżeli mi ten punkt skacze po ekranie i ucieka, lub nie pojawia się od razu, zamykam stronę i nie wracam. W ogóle nie czytam treści tych reklam. No, chyba, że podświadomie. Ale raczej nie.

Kilka razy, w zamierzchłej przeszłości dałem się zasugerować reklamom. I jest jak jest. Reklamowana kawa smakuje najczęściej jak wysuszona po pierwszym zaparzaniu i powtórnie sprzedana. Żółty ser z reklam, to gniot o smaku stearyny i mydła. Sprzęt techniczny z reklamy, to ogólnie tandeta, która nie daje się sprzedać, stąd te nachalne wmawianie reklamobiorcom, że to rewelacja jakiej świat dotąd nie znał!

Reklamy są dla ludzi podatnych, słabych, niezdecydowanych oraz osóbek, które są niedojrzałe emocjonalnie, czyli głównie dzieci.

Osoba, która wie czego szuka, nie kieruje się reklamami, ale konkretnymi danymi, technicznymi lub organoleptycznymi.

W małych sklepikach spożywczych reklama często polegała na tym, że pani sprzedawczyni proponowała "niech pani spróbuje" i odkrawała odrobinę twarogu lub jabłka, pozwalała skosztować kiszonej kapusty, dała ze dwa cukierki jako końcówkę reszty z zapłaty za poczynione zakupy. Teraz też rozdaje się tzw. próbki towaru. Czasem jako wklejki do czasopism, częściej zaczepiając na ulicy lub w centrach handlowych.

Te formy reklamy są rozsądną formą wywierania wpływu na niezdecydowanych.

A te z Internetu? Także, dopóki oglądający nie jest zmuszany do nerwowego szukania "gdzie się to gówno wyłącza?"

A już szczytem chamskiej nachalności są głośne jak ryk krowy, reklamy medialne na stronach otwieranych o drugiej w nocy. Często bez możliwości wyłączenia dźwięku.

Wydaje mi się, że w reklamie zbyt często pracują idioci bez wyczucia i to oni sami psują rynek reklamowy.


Komentarze:

Sajam | 15 grudnia 2009,14:44:14

Odczuwam dokładnie to samo przy SMS'ach reklamowych czy SMS'ach o promocjach od sieci. Wygląda to tak, że AUTOMATYCZNIE klikam "Pokaż" i klawisz powrotu... Jakby znalazła się tam jakaś naprawdę ważna informacja nie przeczytał bym jej.

0m3n | 15 grudnia 2009,15:12:43

Reklama to ZŁO, prawie tak wielkie jak szyny, reklama jest produkowana w 99% przez idiotów i dla idiotów.

TV z reguły nie oglądam, czasem jak się trafi jakiś dobry film a mam okazje to siądę i rzucę okiem, a raczej rzucałem. Zrezygnowałem i z tego. Wkurwiły mnie 20 minutowe bloki reklamowe w TVN. Na pohybel skurw&&&nom!

Wkurwiaja mnie flashowe gowna wyskakujace gdzie sie da. Stron, na ktorych takie reklamy sie pojawiaja, nigdy wiecej nie odwiedzam. Na pohybel skurw&&&nom!

Wkurwiają mnie reklamy w radiu, jak jade autem i uslysze w radiu, przelaczam. Dziwnym trafem 90% dostepnych stacji radiowych puszcza reklamy w tym samym czasie... Na pohybel skurw&&&nom!

Wkurwia mnie to ze blok reklamowy ma poziom glosnosci srednio o kilkanascie(dziesci?) procent wyzszy niz pozostale programy w tv/radiu, co skutkuje tym ze ogladajacy musi gimnastykowac sie i sciszac/podglasniac odbiornik przed/po reklamach...

Wkurwiają mnie reklamy w kazdej formie, miejscu i czasie. Przede wszystkim przez swoja nahalnosci, plastikowe i tandetne pomysly i kretynizm bijacy po oczach z 99% z nich.

Co ciekawe, znakomita wiekszosc reklam 'z pomyslem', niesztampowych i interesujacych przez znakomita wiekszosc spoleczenstwa, typowych odbiorcow takich reklam, jest postrzegana jako idiotyczne i bez sensu.

Nie wkurwiaja mnie reklamy 'nieinwazyjne'. Nie zmuszajace mnie do ich obejrzenia niezaleznie od tego czy chce czy nie.
Tu przyklad, nie pamietam strony, ale podczas przegladania netu trafilem na serwis, ktory mial reklame flashowa, umiejscowiona w rogu okna, w postaci jakby zwinietego 'oslego ucha', tak jakby ktos rog kartki zawinal. Duza reklama pojawila sie dopiero keidy z ciekawosci najechalem tam kursorem myszy. Taka reklama IMHO (H!) jest toleroawlna...

severson | 15 grudnia 2009,23:03:00

"Reklamy są dla ludzi podatnych, słabych, niezdecydowanych oraz osóbek, które są niedojrzałe emocjonalnie, czyli głównie dzieci."
Nie wiem czy wiesz, ale część reklam zawiera informacje. ;)
Przykład: Play Fresh. W sam raz na komórkę dla babci, która prawie wcale nie będzie rozmawiać. Być może _nigdy_ nie dowiedziałbym się o tym, że za [mniej niż 240] złotych można mieć kartę do komórki na rok. Wśród ludzi, z którymi mam jako taki kontakt, nie ma chyba nikogo, kto na telefon potrzebuje mniej niż te 20 złotych miesięcznie.

kkk | 15 grudnia 2009,23:12:21

Oj, @severson! Napisałeś "Nie wiem czy wiesz, ale część reklam zawiera informacje."

Serio? Część reklam? Każda reklama zawiera informacje. Tak dotąd uważałem. Och, jakim jestem naiwnym odbiorcą reklam!

Babcią nie jestem, tak sądzę, ale dziadkiem to i owszem. I wydaję dwadzieścia złotych miesięcznie na Heyah. To mi wystarcza na rozmowy przez komórkę do innych. I często zostaje na następny miesiąc.

Wolę dokonywać świadomego wyboru a nie pod wpływem sugestywnej reklamy.

Ludzie uważają informację handlową za tożsamą z reklamą handlową.

severson | 15 grudnia 2009,23:25:19

12*20 to nie jest mniej niż 240 ;)

Ta liczba mniejsza od 240, o której wspomniałem wyżej, to... 10.
Piątka za starter, piątka drugie doładowanie, które wydłuża ważność o 365 dni.
Informacja w reklamie (telewizyjnej) brzmiała mniej więcej jak "konto ważne rok po każdym doładowaniu". Wiadomo, że takie rzeczy trzeba sprawdzić, ale bez reklamy nawet bym się o tym nie dowiedział.
Informacja nie zawarta w reklamie (tej) jest taka, że inni (w tym ja) do Play mają sporo drożej.

Oczywiście, że wszystkie reklamy (w jakimś sensie) zawierają informacje. Tam było oczko, bo większość nie zawiera informacji sensownych i przydatnych.

Ulica Krzywoustego w Szczecinie wygląda wieczorem sympatycznie.




















Komentarze:

dwutleneksiarczanu | 15 grudnia 2009,12:16:16

Szczecin ogólnie jest piękny, a najbardziej Dąbie.

Krupier | 15 grudnia 2009,15:01:22

Szczecin byłby jeszcze piękniejszy gdyby władza potrafiła wykorzystać to co w sobie ma (miasto, nie władza).

rozie | 15 grudnia 2009,18:29:05

Bardziej norowato, niż sympatycznie.

kkk | 15 grudnia 2009,21:38:50

@rozie, późną nocą, światła reklam świątecznych dają miły blask, ja to lubię. To, co dla ciebie jest "norowate", dla mnie jest sympatyczne.


sobota, 12 grudnia 2009

Grudzień, a róże kwitną i jabłka na drzewach?

Spacerując w grudniowy dzień ulicami Szczecina można zobaczyć takie widoki:
Przyroda jeszcze się nie poddała nadchodzącej zimie.
Drzewa, pozbawione liści, wyglądają smutno, ale i tak są ładne.
Nawet grzyby rosną. A zieleniące się liście też można zobaczyć.











środa, 9 grudnia 2009

Fraszka na śliczny ślub humanistyczny.

Rzekł Albin do Stefana,
gdy wstali spoceni z rana:

- wiesz? ja cię bardzo lubię
i chętnie cię poślubię.
I co ty mój miły na to?

A Stefan:

-ja? jak na lato!
Tylko Albinku mój śliczny,
ślub ma być humanistyczny!
Co między nami jest dwoma,
to przecież nie Sodoma?
A jednak nie wierzę w cuda,
w kościele nam się nie uda,
chociaż ksiądz chłopców woli,
prędzej swe jajca ogoli!
Nie będzie się narażał,
i nowych zwyczajów wdrażał!

-Och! Znowu masz rację Stefanie,
Weźmiemy ślub na polanie,
wśród wrzosu, w środku lasu,
a później... do szałasu!
Chcę, byś się poczuł kochany!
Już w tym mój interes... zasrany!



Gwoli wyjaśnienia tym, co będą próbowali się czegoś doszukiwać w tej fraszce:

Nie mam zamiaru nikogo obrażać i nikogo konkretnego na myśli nie miałem. Uważam, że mogę wyrazić swoje rozbawienie tym obrzędem. Tym bardziej, gdy jest on ostatnio nagłaśniany w różnych mediach.



Komentarze:

jARRodx | 09 grudnia 2009,09:34:33

Przecinki źle stawiasz.

gstlt | 09 grudnia 2009,10:08:58

@jARRodx: To nie proza, żeby od razu się martwić przecinkami. :-)

@kkk: Świetne :D

jARRodx | 09 grudnia 2009,10:27:47

Ale ja nie o wierszu. Ja o tytule i komentarzy pod wierszem.

gstlt | 09 grudnia 2009,10:37:13

Mnie się wydaje, że jest okej ;)

jARRodx | 09 grudnia 2009,10:54:42

Masz rację, wydaje Ci się :)
"Fraszka na śliczny, ślub humanistyczny." zamiast "Fraszka na śliczny ślub humanistyczny." oraz
"Gwoli wyjaśnienia, tym, co będą próbowali się czegoś doszukiwać w tej fraszce: (...)" zamiast "Gwoli wyjaśnienia tym, co będą próbowali się czegoś doszukiwać w tej fraszce: (...)"

gstlt | 09 grudnia 2009,10:57:47

Hmm... chyba autor już poprawił, bo ja nie znajduję błędów :D Pozdrawiam.

Kasia | 09 grudnia 2009,16:22:00

imiona dobrane do rymu, jak rozumiem?;)

kkk | 09 grudnia 2009,16:41:26

@Kasia, kłopotliwe pytanie zadałaś. Nie myślałem o tym.


wtorek, 1 grudnia 2009

Strzelaj (z obiektywu), to i ciebie zastrzelą.

Kraj, jak kraj. W środku Europy, nowoczesny taki, pełen mądrych polityków.
I pełen ZAKAZÓW!

Zacznę od głowy. Bo podobno od głowy się psuje... ryba. Tak mawiają kucharze.
Nie róbmy zdjęć głowom. BOR zakazał fotografowania uroczystości z okazji 40. rocznicy wystawienia "Dziadów" - dowiedziała się wczoraj "GW" w Teatrze Narodowym. Informację zdementowała Kancelaria Prezydenta. Późnym wieczorem okazało się, że zdjęcia na gali robił tylko prezydencki fotograf. Sześć fotografii z uroczystości zamieszczono na stronie internetowej Kancelarii.

Głowa niby publiczna, demokratycznie wybrana, a zdjęć robić nie należy.

Nie rozumiem, tak jak nie rozumiem, dlaczego nie można fotografować Akademii Polonijnej?
W naszym mieście trwa właśnie Plener Fotograficzny "Częstochowa 2003". Bierze w nim udział m.in. Leszek Pękalski, fotografik o ogólnopolskiej renomie, którego pocztówki z Wybrzeża miał chyba w ręce każdy Polak. Artysta wędrował sobie w czwartek po częstochowskich ulicach. Szukał tematu. I znalazł - budynek Akademii Polonijnej u zbiego ulic Pułaskiego i 7 Kamienic. Fotografik przygotował sprzęt. Już miał wcisnąć migawkę, gdy podszedł do niego mężczyzna z identyfikatorem...


Właściciele Centrum Handlowego Janki tłumaczą zakaz fotografowania obawą przed atakami terrorystycznymi i "prowokacją.
"Ochrona centrum handlowego Janki poturbowała pana Andrzeja, gdy chciał zrobić zdjęcie nieba nad sklepem. Zaproponowaliśmy więc czytelnikom konkurs na najlepsze ujęcie tajnego marketu w Jankach i dostaliśmy kilkanaście propozycji"

"Jaka jest podstawa prawna państwa zakazu robienia zdjęć?

- Art. 140 kodeksu cywilnego o prawie własności. Istnieje też obawa o łamanie ochrony wizerunku osób przebywających na terenie centrum i praw autorskich firm, które znajdują się na naszym terenie. Przyznaję jednak, że przepisy nie są skonkretyzowane."

Nie są skonkretyzowane? No, to pałą fotografującego! Skonkretyzujmy po naszemu!
Niech wie, że nie wolno w nas celować! Nawet obiektywem!

A czy można fotografować ludzi bez ich zgody?
Nie należy robić zdjęć osobom, które sobie tego NIE ŻYCZĄ!

Z dworcami kolejowymi innymi publicznymi obiektami, może być rozmaicie.
Dodatkowy przykład nadgorliwości.

Część takich obiektów można obfotografowywać, ale są i takie, których absolutnie NIE WOLNO!


A co z tymi, którzy przychodzą do sklepów EPMIK, jak do czytelni? I fotografują oczyma?

Jak dziwnie brzmi informacja prasowa z 25 października 2006 roku, informująca o tym, że koniec z tabliczkami "Zakaz fotografowania". Minister obrony narodowej Radosław Sikorski zdecydował, że z obiektów wojskowych znikną tabliczki zabraniające robienia zdjęć. 25 października o godz. 15 minister Sikorski sam zdemontował tabliczkę znajdującą się na bramie wjazdowej do Centrum Konferencyjnego Wojska Polskiego w Warszawie. Pół godziny wcześniej taką samą operację rozpoczęli marynarze, usuwając tabliczki z gmachu Dowództwa Marynarki Wojennej przy skwerze Kościuszki w Gdyni.

Od czasu do czasu, ludzie rozumni, nie godzący się na otaczające nas absurdy, protestują. Tak, jak w grudniu 2007 w Katowicach.


Kilkadziesiąt osób z aparatami fotograficznymi zebrało się w piątek w holu katowickiego dworca. - Jesteśmy tu, żeby zaprotestować przeciw absurdalnym zakazom - tłumaczyli.
Protest miał nawet międzynarodowy zasięg. Z aparatem na dworzec przyszedł Carl Cordonion, który do Katowic przyjechał odwiedzić znajomą. - Myślałem, że komunizm w Polsce już dawno się skończył. To wtedy chyba mieliście takie zakazy - dziwił się Francuz.

I ja myślałem, że się skończył. Komunizm. Ale świat należy do służalczych, nadgorliwych, ujadających piesków, które są skore do gryzienia, bo ich pan tak kazał.

Gryź i nie zastanawiaj się czy ma to sens!

Od tego zależy, czy dostaniesz wypłatę! Po co na wolności przysmak bylejaki, gdy w niewoli masz przysmaki?

Temat jest trudny i nie widzę sposobu, na wybrnięcie z zawiłości prawnych.

Pamiątkowe zdjęcie dla cioci z Suwałk można sobie zrobić w Złotych Tarasach po złożeniu podania na piśmie i uzyskaniu zgody "- Nie sposób przewidzieć, czy zdjęcie trafi do albumu, czy zostanie upublicznione, np. w internecie - przekonuje Joanna Kowalczuk. - To tak samo, jakby ktoś zrobił sobie fotografię z czyimś prywatnym domem w tle - też potrzebowałby zgody na jego wykorzystanie. Sprawa zdjęć Złotych Tarasów jest wielce skomplikowana i wymaga precyzyjnych informacji. Okazuje się bowiem, że ochrona pogoni też fotografa, który będzie robił fotkę koleżance stojącej na tle budowli. Jednak tylko wtedy, jeśli fotograf stanie na ziemi należącej do właściciela. Jeśli zaś przesunie się dalej i stamtąd zrobi tę fotkę, ochrona nie zareaguje. Tylko gdzie przebiega ta linia?"

Oto jeszcze jedna wypowiedź. "Park miejski tez ma wlasciciela a miejscem publicznym jest. Podobnie autobus itp. Dobra rada - najdz cos publicznego bez wlasciciela. Jak znajdziesz, to sie pochwal. :) Sklep JEST miejscem publicznym. wyrok SN z dnia 9.11.1971 r., VKRN 219/71, OSNPG 1972, nr 2, poz. 25 To ze sklep ma wlasciciela, nie oznacza, ze nie jest miejscem publicznym! Wlasnosc miejsca a jego publicznosc to dwie zupelnie rozne sprawy. Mijsce publiczne jest "miejscem dostepnym dla nieokreslonej liczby osob". jesli np. sklep stoi przy ulicy, a w wejsciu do sklepu chuligan pije wodke "na hejnal", to chocby rozporzadzeniem wlasciciela sklepu picie alkoholu bylo mozliwe w wejsciu, to policja ma pelne prawo nalozyc mandat na mlodzienca (I na wlasciciela!!!) Wewnetrzne przepisy sklepu nie moga naruszac przepisow nadrzednych. Jesli je naruszaja, z automatu sa "nieczynne". Wlasciciel sklepu przeciez sobie moze wprowadzic regulamin, ze Zydow i murzynow nie obsluguje! Moze? Moze! Tylko ze jesli jakikolwiek czlowiek bedzie mial z tego powodu nieprzyjemnosci w sklepie, dla wlasciciela sklepu zakonczy sie ta historia nawet w wiezieniu. Tak ze w tym konkretnym przypadku fotografa ogolnodostepnosc MA ZASADNICZE ZNACZENIE. :) mam nadzieje, ze wyprowadzilem z bledu? BTW: Czy naprawde u ludzi jest tak slabo rozwiniete poczucie prawa? (termin od Petrazyckiego. Polecam.) To, ze u wlascicieli sklepow tak jest, to ja sie nie dziwie. te ich regulaminy, zarzadzenia, sa gowno warte, nawet, gdyby wisialy jeden na drugim w na wszystkich scianach. :) Z punktu widzenia prawa sa tyle warte jak zarzadzenia o nieobslugiwaniu Arabow i niepelnosprawnych. A jesli wlasciciel sklepu boi sie konkurencji, to moze niech lepiej nie otwiera sklepu i raczej pojedzie na leczenie paranoi do psychiatryka??? Przeca kazdy klient to potencjalny szpieg!)

Opinie można cytować w nieskończoność:
"> czy kierownik hipermarketu moze zakazac fotografowania na terenie sklepu?

moze, wiele rzeczy moze zrobic - co nie oznacza ze ktos musi tego przestrzegac (tak ja ty mozesz powiedziec ze jestej najpiekniejszy i wszyscy maja Ciebie wielbic - itp (to tylko przyklad) )

> 1. czy to nie jest przestrzen publiczna?:)

skoro tam mozesz wejsc to mozesz robic zdjecia

> 2. czy 'ciec' moze zmusic 'fotografa' do usuniecia zdjec?

wg prawa - nie , teoretycznie moze zmusic sila - wtedy pozostaje wzywac Policje. Mozna tez oddac - ale to nie jest juz zgodne z prawem.

> 3. jakie moga byc konsekwencje niepodporzadkowania sie pkt. 2?

Wg prawa - zadne. Wg zycia i znajac bucow mieniacych sie OCHRONIARZAMI - mozesz oberwac i miec klopoty jesli oddasz (tym bardziej jesli oddasz skutecznie) - aha - zazwyczaj wtedy cudem ginie nagranie z kamery itd."


Zakazy fotografowania, ochrona, prawo [pobicie fotografa]:
"Inna kwestia dotyczy fotografowania postaci - fotografowac mozemy kazdego czy mu sie podoba czy nie, podobnie jest z patrzeniem - nikt nie moze nam zabronic tego. Co do publikowania takich zdjec sprawa sie komplikuje - zaczyna dzialac zapis o ochronie wizerunku - bez zgody osoby uwidocznionej na zdjeciu nie mozemy zdjecia opublikowac, ale:

- nie dotyczy to zdjec gdzie sa widoczne wiecej niż 3 osoby, jest to traktowane jako tlum, ludzie sa elementem krajobrazu (np. miejskiego)

- nie dotyczy zdjec gdzie nie da sie jednoznacznie zdentyfikowac osoby uwidocznionej na zdjeciu - np. zacieniona sylwetka

- nie dotyczy to osob publicznych, pelniacych swoje funkcje publiczne (np. prezydent przemawiajacy na jakies uroczystosci)."

Zakaz Fotografowania - Dyskusja&Porady:
"... Fotografowanie centrów handlowych, supermarketów i innych obiektów Tutaj warto jeszcze raz przypomnieć, że teren prywatny to jest świętość i jeśli ktoś ogłosi sobie w swoim ogródku, czy na parkingu przed marketem zakaz fotografowania... to niestety nie możesz TAM wejść i robić zdjęć. Zupełnie inaczej sprawa wygląda, jeśli przejdziesz kilka kroków i staniesz na chodniku publicznym... tam możesz spokojnie się rozstawić i fotografować, co tylko jest zgodne z prawem...
...a zgodne z prawem jest fotografowanie wszelkich budynków:

Art. 33 Prawa Autorskiego mówi:
"Wolno rozpowszechniać utwory wystawione na stałe na ogólnie dostępnych drogach, ulicach, placach lub ogrodach, jednakże nie do tego samego użytku".

W tym wypadku nie jest to moja prywatna interpretacja, ale potwierdzony przez
Centrum Monitoringu Wolności Prasy fakt (ostatnio ta instytucja wypowiedziała się na ten temat, artykuł znajduje się tutaj).

Na stronie CMWP możemy wyczytać, że: "w takich sytuacjach nie ma żadnych podstaw dla zakazania fotografowania. Budynek powszechnie dostępny nie jest ani informacją niejawną, ani pilnie strzeżoną informacją publiczną. Budynek nie może też korzystać z ochrony z tytułu dóbr osobistych. Dobra osobiste służą tylko ludziom i ich wizerunkom, a nie budynkom, niezależnie od tego jak bardzo ich właściciele są do nich przywiązani.

Prawo do fotografowania ustanawiają przede wszystkim przepisy prawa prasowego, które umożliwiają swobodny dostęp do informacji w ramach procesu informowania opinii publicznej.
Jest tym objęta również kategoria fotografii reporterskiej - dziennikarskiej.
Przydatna jest w tym kontekście konstrukcja interesu publicznego..."

Warto zapoznać się z "...§ 2 rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 24 czerwca 2003 r. (Dz.U.03.116.1090), w sprawie obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa i obronności państwa oraz ich szczególnej ochrony obiektami szczególnie ważnymi dla bezpieczeństwa i obronności państwa..."

Bo nadal nie wolno na przykład fotografować magazynów rezerw państwowych, magazynuje materiałów jądrowych, obiektów Policji, Straży Granicznej i Państwowej Straży Pożarnej, elektrowni, obiektów infrastruktury transportu samochodowego, kolejowego, lotniczego, morskiego i wodnego sródlądowego, drogownictwa, kolejnictwa i łączności oraz ośrodki dokumentacji geodezyjnej i kartograficznej, zapór wodnych, i innych obiektów będących we właściwości organów administracji rządowej, organów jednostek samorządu terytorialnego, formacji, instytucji państwowych oraz przedsiębiorców i innych jednostek organizacyjnych, których zniszczenie lub uszkodzenie może stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi, dziedzictwa narodowego oraz środowiska w znacznych rozmiarach albo spowodować poważne straty materialne, a także zakłócić funkcjonowanie państwa - z zastrzeżeniem § 4."

Czyli, nie jest łatwo i przejrzyście!

Zawsze znajdzie się powód, aby zastrzelić za strzelanie fotek.

Nie ma czemu się dziwić, że robienie zdjęć w supermarketach płoszy populację handlowców. "W stosunku do ptaków objętych ochroną ścisłą oraz ochroną częściową, a także w stosunku do nietoperzy wprowadzono zakaz fotografowania, filmowania i obserwacji mogących powodować ich płoszenie lub niepokojenie."


Jak fotografować zgodnie z prawem?

Czy prawdą jest, że "W przestrzeni publicznej (np. na ulicy, w centrum handlowym) oraz w przestrzeni prywatnej (na prywatnej imprezie u kogoś w domu) możemy fotografować bez ograniczeń – odrębną kwestią jest możliwość legalnego korzystania z wykonanej fotografii. Musimy uważać, by nie naruszyć praw autorskich i dóbr osobistych osób trzecich."?

Wydaje się, że tak. "Jeśli fotografujemy w jakimś odległym miejscu świata, wykonamy doskonałe zdjęcie i zamierzamy je opublikować, a z różnych przyczyn kontakt z fotografowaną osobą jest niemożliwy..."
- To pytanie dotyczy właściwie możliwości dochodzenia roszczeń przez obcokrajowców – nie można wykluczyć, że osoby fotografowane znalazłyby ochronę w polskich sądach. W przypadku publikacji fotografii reportażowych, czy też reporterskich może dojść do konfliktu między dwoma dobrami prawnie chronionymi: prawem do informacji oraz wizerunkiem, jako dobrem osobistym. Moim zdaniem, w przypadku fotografii reporterskich, które dokumentują, czy też informują o wydarzeniach ważnych dla określonej społeczności, konflikt między powyższymi dobrami można rozstrzygać na korzyść prawa do informacji.


Co wolno fotografować? Przepisy prawne.
"Co wolno fotografować?' (artykuł archiwalny 'Metro', 30 kwietnia 2004 r.) Odpowiada Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta stołecznego policji: - Wszystko, o ile nie jest to zakazane i oznaczone np. specjalną tabliczką, sugerującą, że obiekt może mieć militarne znaczenie. Zakaz robienia zdjęć na dworcach i lotniskach to pozostałość z czasów, gdy obawiano się działalności szpiegowskiej. Ale jeśli dziś nie ma na nich wyraźniej tabliczki, fotografowanie jest dozwolone. Dziś, w dobie satelitów szpiegowskich, zrobienie dokładnego zdjęcia nie wymaga chodzenia z aparatem po torach. Reguluje to ustawa o prawach autorskich..." Warto przeczytać całość wypowiedzi.

Zakaz fotografowania po amerykańsku

Regulacje prawne nie nadążają za technicznymi możliwościami robienia zdjęć.
"Satelitarne zdjęcia są tak dokładne, że mieszkańcy większych miast - jak Kraków, Warszawa, Gdańsk, Sopot, Bydgoszcz, Wrocław czy Szczecin - a także wielu wsi nie powinni mieć problemu ze znalezieniem budynku, w którym mieszkają. Co więcej, na zbliżeniu widać nawet kolorowe plamki ręczników i kocyków na plaży przy sopockim molo."

A póki co, to upierdliwe ciecie doskakują z łapami do fotografujących i straszą. A czasem pobiją, aparat rozdepczą.

Maniakalny strach durni?

Przecież ja nie wyraziłem zgody, na filmowanie mnie i moich zachowań na terenie placówki handlowej, w której robię zakupy!

A jestem filmowany i moje zdjęcia są być może obśmiewane i komentowane przez ochroniarzy. A co z kamerami w parkach, na ulicach, w różnych instytucjach?

A osiedlowe "punkty inwigilacji"? Obserwując nagrania, można poznać plan dnia delikwenta. Kiedy opuszcza osiedle na dłużej. Kiedy wraca. I okraść. Od dawna przecież zakulisowo się plotkuje, że po to zatrudnia się stróży, żeby garstka kradła, a nie WSZYSCY! Jednym słowem, paranoja!