Zanim nastał rok tysiąc osiemset trzydziesty, pewien Żyd podczas swojej poobiedniej sjesty, pomyślał, mierzwiąc swoje gęste bokobrody, w jaki sposób pomnożyć ma swoje dochody. Myśl wpadła, i Żyd mądry ją zrealizował, bank w tym ruchliwym miejscu niebawem zbudował. Klientela wchodziła, konta zakładała, i na procent korzystny tu pożyczki brała. Żyd dumny, że ma dochód, a miasto podatki, i gdyby nie historii minionej wypadki, bank stał by tu do dzisiaj ku miasta ozdobie, na gruzach dziś ktoś inny tu gmach stawia sobie. Jak wieść gminna donosi, (może to jest plota?) znaleziono w wykopie dwa sejfy! Bez złota! Tylko marne fenigi, bez żadnej wartości. Ach! Gdybym to ja znalazł! Niejeden zazdrości. Cóż może to legenda, ale jest ciekawie. Czasem warto posłuchać gdy coś piszczy w trawie.
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mierzwiąc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mierzwiąc. Pokaż wszystkie posty
Subskrybuj:
Posty (Atom)