poniedziałek, 31 marca 2014

Szczecińskie klimaty

W sześćdziesiąt siedem jadę do Karola Miarki, nagle, gdzieś przed Santocką wsiadły "nocne Marki", ona grzeczna, spokojna, a on? Nawalony! Kawał chłopa, bełkocze i plecie androny, rzuca nim, więc kierowca prosi go niech siada, pijaka obruszyła ta życzliwa rada i dalej puszczać wiąchy, bluźnić bełkotliwie, kierowca do tematu podszedł sprawiedliwie, jeśli siądziesz spokojnie, dojedziesz do celu, a jak nie, to opuszczasz pojazd przyjacielu! Ponad metr osiemdziesiąt miało pijaczysko, a kierowca nieduży, stanął przy nim blisko i swoją stanowczością i odważnym głosem zmusił dziada by wysiadł ze spuszczonym nosem! Po dwudziestej dwadzieścia chyba wtedy było, a kierowca odważny! Dobrze się skończyło!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz