Znowu przyśnią się daremne,
źle spędzone nasze lata.
Każdy rok ma strony ciemne.
Już za późno! Czasu strata!
Jakim słowem wspomną ciebie,
gdy ostygną uczuć błyski?
Będą zmyślać na pogrzebie!
Bujda! Bujda! Od kołyski!
Bliski śmierci ten, owaki,
pocieszamy ich nieszczerze,
a los czeka nas jednaki.
Nie? Tu dureń oddech bierze.
I zaczyna o tym... raju,
co otwarte ma swe wrota,
nudzi, ględzi baju-baju,
aż zapętli się idiota.
Śmierć z natury nie jest łatwa,
lecz i do niej się dorasta,
niepotrzebnie temat gmatwa,
darmozjadów cwana kasta.
Tej prostoty nie pomyli
z prostactwami mądry człowiek,
lecz z pokorą głowę schyli,
wiekiem otarłszy się o wiek.
Otulony wiekiem skrzyni,
jak matczynej czułej dłoni,
żywym myśli moc przyczyni,
sam już WOLNY! A kim Oni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz