Oto opowieść nieco ponura.
Długo szukano dlań sobowtóra.
Wreszcie znaleźli (długo szukano),
znalezionemu opowiadano,
że ma wziąć udział w pewnej imprezie.
Kupią garnitur, szofer zawiezie...
Nie mógł przewidzieć, co się wydarzy
na tej zabawie wśród dygnitarzy.
Na polecenie od oficjeli,
mózg komuś prano w więziennej celi.
Wsączono mnóstwo weń nienawiści,
więc byli pewni - zamiar się ziści!
Nóż dostał w rękę, wszedł od zaplecza,
ochrona teren tak zabezpiecza,
aby mógł spełnić niecne zamiary,
i blisko podejść do swej ofiary.
Trach! Kilka ciosów i koniec jatki.
Zgodnie się z planem toczą wypadki.
Tak sobowtóra dzielnie ratują,
aż się wykrwawi, jak przewidują.
Dopiero wiozą go do szpitala,
tam zgodnie z planem “kitę odwala”.
Bzdura? Być może, lecz tajemnicza.
A nieboszczyków się nie rozlicza.
Wszystko, co tutaj opowiedziałem,
jest bajką, którą z palca wyssałem.
Tak się nie zdarza w realnym świecie,
więc bez domysłów, no sami wiecie...
Dopisek:
Wyjaśniam i informuję, jak już wyżej jest objaśnione, niech się czytający nie doszukują tzw. podwójnego dna.
Nie ma w tej grafomańskiej treści ani krzty wziętej z rzeczywistości.
To tylko bajeczka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz