Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
czwartek, 18 stycznia 2007
nie myśl, bo jeszcze sobie jaką krzywdę zrobisz!
w życiu... śmierć! potęga!
czy bzdurą jeno jest,
co obłąkany bredzi?
nie wiemy,
bo słów jego
nikt przecież nie śledzi
zbyt zajęci, by dobra
gromadzić doczesne,
tłumimy i depczemy
wyskoki niewczesne
mrzonki, klapka na oku,
bielmem się odrodzą,
to nie my "przechodniami"?
to "oni" przechodzą?
nie ma Boga, ni grzechu,
i nijakiej kary!
są tylko czyny nasze,
i... nasze koszmary!
pewny swego wyboru,
krocząc jedną z dróg,
dojdziesz smętnej starości,
pytając: - a Bóg?
- słusznie w młodym zapale
wiarę negowałem?
czy byłem nazbyt hardy,
i życie przegrałem?
rozterki aktualne,
odkąd myśli człowiek,
będą dręczyć intelekt
do zamknięcia powiek
i nie zaznasz spokoju
nim zgaśnie twe życie:
- czy byłem zlepkiem gnoju,
czy kwiatem w rozkwicie?
warto było coś zmieniać,
i świat reformować?
przecież mogłem się modlić,
głowę w piasek chować?
nie znajdziesz odpowiedzi,
więc żyj życiem własnym,
dawaj odpór gawiedzi,
horyzontom ciasnym
i gdy twego żywota
się już czas dokona,
powiesz, że nie wypadłeś
sroce z pod ogona!
sam szukałeś swej drogi,
i często błądziłeś,
ale w niczyjej ręce
narzędziem nie byłeś
czasem w dołek wpadałeś,
i nie miałeś racji,
lecz nigdy nie poddałeś
się manipulacji!
i gdy Los, czy też Stwórca,
życie twe zakręci,
twe WŁASNE, TWOJE ŻYCIE,
zostanie w pamięci!
i tych co napotkali
ciebie na swej drodze,
i tych, którzy płakali
gdyś ich zawiódł srodze!
i dopóki myśl jedna
wokół ciebie krąży,
póty dusza twa biedna
w mrok się nie pogrąży
gdy przyjaciel ostatni
i wróg cię ominie,
to w niepamięci matni
twoje życie zginie
wtorek, 16 stycznia 2007
Przyzwyczajenie to druga natura człowieka? Walczmy z tym!
Jam ci to, malarz znany jako Vincent van Gog.
Jestem Twórcą obrazu "Słoneczniki", i wiem,
że ów obraz w niedalekiej przyszłości nabierze kolorów.
W związku z tym, postanowiłem odnowić swój produkt.
Zwracam się do Was – społeczności, z zapytaniem:
Co najchętniej zmieniłbyś w moim dziele?
Tak poza tym, chętnie poznam każdą opinię o nim:
* czy się podoba (lub nie)
* czemu jest zły (lub dobry)
* czy spełnia swoją rolę (analogicznie do pkt. wcześniejszych)
* etc?
Co byście powiedzieli, jak bym do każdego słonecznika jakąś pszczółkę domalował?
A co? Wpadnę do galerii z pędzlami i efekt zobaczycie sami!
Albo mnie "wybzykają", albo domaluję i niech podziwiają!
Nic nie jest NA ZAWSZE!.
Jesteśmy przechodniami na tej ziemi.
Tak napisano w Starej Księdze.
I dlatego ZMIENIAJMY!
Przyzwyczajeniom się NIE DAJMY!
Komentarze:
O, la, la! Olu!
Czyżby na pieprzenie tylko ci przy władzy mieli monopol?
Jak to leciało w piosence Młynarskiego?
- Co by tu jeszcze spieprzyć panowie? Co by tu jeszcze?
Nie naprawiajmy dobrego!
lecz jej patronuje,
jego trwałość, niezmienność,
jest tym, co się czuje!
Nie róbmy zmian dlatego,
- bo coś zmieniać trzeba,
może wyniknąć z tego,
upadek i ... "gleba"!
Niech LOGO pozostanie.
Dobrze się kojarzy.
Piszmy, w noc, w dzień, w śniadanie,
Niech się wszystkim darzy!
P.S.
Dzięki Sparrow za Jogger'a!
Niech Cię nikt na zmianę Logo nie nabiera!
Komentarze:
Histeria wspomnień historycznych.
choć głównie lustro mi zostało,
znam też historię z innej strony,
jestem kustoszem... własnej żony!
niedziela, 14 stycznia 2007
Rządzący zaoszczędzą na następną "Anetkę"?
jedynie usprawiedliwiają nieudolnych rządzących.
Pracodawcy płacą co miesiąc haracz m.in. na instytucje,
które w założeniu mają dbać o naprawę zdrowia swoich współplemieńców.
O naprawę!
Bo psujemy najczęściej zdrowie sami, zła dietą, używkami,
nieuwagą na jezdni, w czasie wykonywania zajęć domowych czy zawodowych itd.
Zastępowanie powinności Państwa w dziedzinie dbałości o sprzęt medyczny
i rehabilitacyjny ma sens jedynie w bardzo szczególnych sytuacjach.
Słyszy się od lat sygnały, że aparatura zakupiona w ramach
akcji Świątecznej Pomocy, leży nawet nie rozpakowana.
Zdarza się też, że szpitala nie stać na jej używanie z braku
funduszy na osprzęt, części zamienne czy szkolenie obsługi.
Widowisko związane z całą tą akcją, oddala prawdziwe problemy
z dziedziny ratowania ludzi mniej zdrowych.
Celowo tak napisałem "mniej zdrowych". Nie ma ludzi zdrowych.
Są tylko źle zdiagnozowani.
Moloch na glinianych nogach, co się jeszcze nadal śmie Państwem zwać, trwoni bezmyślnie pieniądze prowadząc hulaszczy tryb inwestowania.
Jak przedwojenny hrabia, który jechał dorożką a zanim następna wiozła jego cylinder.
Przedwojenny hrabia nie budował sobie jednak lotniska czy stacji kolejowej koło swojego gumna. Aż taki hulaka to on nie był.
Policzcie, ile pieniędzy wydano w ostatnim okresie z budżetu na bzdety?
Kupiło by się tę kwotę strzykawki insulinowe dla cukrzyków i starczyło by na leczenie psychiatryczne trwoniących nasze pieniądze oszołomów.
Komentarze:
True :). Ale mimo wszystko sam pracuję w szpitalu (co prawda w IT a nie jako lekarz ;)) i widzę jak bardzo ta akcja jest potrzebna. Ponieważ to co piszesz nie jest możliwe bez bardzo radykalnych zmian, wolę żeby WOŚP była niż jej nie było ...
o oszczędzaniu mówiąc:
"Budowa szpitala psychiatrycznego kosztuje 6 milionów marek. Ile domów, wartych 15 tysięcy marek, można by wybudować za tę sumę?"
(Autentyczne zadanie z niemieckiego, nazistowskiego podręcznika do matematyki)
To była taka ironia, tak na serio to się z tobą zgadzam.
czwartek, 11 stycznia 2007
Wy tu się cieszycie, a ja gorę!
Teraz władza jest tylko w rękach popaprańców.
Wraz z Balcerowiczem odeszła charyzma,
Już Skrzypią stare wierzby, że nastał nam Dyzma.
Marek Jurek na.PIS.ał, będzie ślubowanie,
Ja się pytam, co z polskich finansów zostanie,
Kiedy dawny podwładny Prezia w Magistracie,
Gdy zadzwoni telefon, będzie robił w gacie?
Ci co pieprzyć potrafią, że aż świat się śmieje,
Na napchanie swych własnych kont mają nadzieję.
Ci zaś od LPR-u, marzenia chcą spełnić,
Skarbonki swoje własne i księży napełnić.
Balcerowicz, bulterier i Państwa ostoja,
Odważnie dawał odpór presjom byle gnoja.
I dzięki jego wiedzy oraz niezłomności,
Nie utonęła Polska w tym morzu wolności.
Dzięki Ci za te lata gdy tkwiłeś za sterem!
Zatęsknią co nie którzy za słynnym "Balcerem"!
Okaże się jak słuszny był Twój punkt widzenia,
Gdy nie długo "ustrzelą" następcę, "jelenia".
Do klejących się do cudzych pomysłów.
Niestety jego geneza, to zwyczajny kundlizm. Smutne to i żenujące.
Jednak nasz grajdołek ma się świetnie.
Nikt nawet przez chwilę nie czuje wstydu, że wczepia się w czyjś pomysł.
Kilka lat minęło i raptem... olśnienie!
A co? Zrobimy "na złość" temu "cwaniakowi".
Smutno mi. Tyle tematów leży odłogiem.
Czekają pewnie na takich "odkrywców".
Pozdrawiam Was, miłośnicy otwartego (wytrychem) oprogramowania.
wtorek, 9 stycznia 2007
Czy Stańczyk był błaznem?
Ktoś się napracował, spędził wiele żmudnych godzin nad analizowaniem kodu, i słusznie uznał, ze powinien mieć z tego jakieś profity.
Naiwniak.
Przykleili się do niego tak bardzo, że aż wpis o swoim "małpowaniu" przykleili.
To nie Hameryka czy jak to sie mówi w pewnych kręgach USrael.
To jest Polska właśnie!
Raptownie i znienacka olśniło co nie których, aby powielić czyjś pomysł tyle, że za zupełną DARMOCHĘ!
NIE WPADLI NA TO WCZEŚNIEJ.
Złe siły im pewnie przeszkodziły?
Teraz mają "pomysła". Kiepski się cieszy, bo i pomysł z jego stajni.
Na osiedlu, które często odwiedzam, takie pomysły widuje się co i raz.
Jak jakiś gostek otworzy sklepik z warzywami, sypną się ze trzy w pobliżu.
Jak taki jeden, zresztą fajny facet, otworzył kiosk RUCH, to błaznów znalazło się dwóch.
Czy to już nie łaska znaleźć własny sposób na życie i PRZEŻYCIE?
Polscy hydraulicy, to dziś hit ulicy!
- każdy chętnie dolnopłuk... odetka
- i nie będzie się czuł "zmuszony"
- bo to wszystko dla SAMOOBRONY!
poniedziałek, 8 stycznia 2007
Dziwaczny ten Ubuntu.
Korzystam z Ubuntu 6.10. Nie ma w tym nic niezwykłego.
Niezwykłe jest to, że każdego dnia otrzymuję nową porcję
ulepszeń, które mają mi zapewnić jeszcze wieksze bezpieczeństwo i "są zalecane".
Mam wrażenie, że jest tych łat objętościowo tyle co pierwotnie instalowany system.
I tu dochodzi do sedna tematu. Wiele razy czytałem o tym, że Linux nie wymaga restartu przy uaktualnieniach.
Guzik prawda. Po aktualizacjach pojawia się komunikat:
"zalecane jest ponowne uruchomienie systemu".
Z innej beczki (nie było to po aktualizacji, he, he!).
Napęd DVD jest nowy i nie sprawiał do tej pory problemów.
Dzisiaj nagrałem płytkę DVD.
Miała ślady nagrywania, ale była uznana przez napęd jako czysta.
Po takim ponownym trzykrotnym błędnym nagraniu, wpadłem na pomysł rodem z Windows.
Po prostu ponownie uruchomiłem system.
No, i nagrywa poprawnie.
FireFox 2.01 "zapycha" mi system i potrafi "się zniknąć".
Monitor systemu pokazuje go jednak na liście.
Amule chodzi jak żółw. Co ciekawe Emule z Windows pod Wine śmiga aż miło.
Zostawienie systemu na kilka godzin bez aktywności klawiatury lub myszki powoduje jego ślamazarność.
Cokolwiek, uruchamia się byle jak, powoli i często zdycha w locie.
Zegar 2.8 GHz i 512 Ram. Pomaga ponowne uruchomienie systemu.
Wersja 6.06 sprawiała wrażenie szybszej i stabilniejszej.
I jak tu się nie dziwić zrozpaczonemu czytelnikowi pewnej gazety
o tematyce komputerowej, który tak napisał:
- Droga redakcjo, czytam, że Windows się często zawiesza i psuje, a u mnie chodzi ponad rok bez żadnych problemów.
Co źle robię?
Komentarze:
Firefox lubi zniknąć z widoku jak ma problemy z wczytaniem strony...
Lubimy z FireFoxem widocznie inne sfery rozrywki. Mnie to akurat nie bawi.
hmm no ja mam 6.06 i nie mogę narzekać. Jedynym problemem jest to, że lisek 2.0 czasami sam się zacina do tego stopnia, że tylko kill -9 pomoże...
Swego czasu głośno było o Lindowsie - rzekome połączenie stabilności Linuksa oraz prostoty Windowsa okazało się przeciwieństwem. A nawet jeśli nie to nie spełniło pokładanych w nim nadziejach.
A Ubuntu - cóż... jest prosty, ale prostota wymaga kompromisów. Nie chciałbym się wypowiadać zbyt negatywnie, gdyż znawcą nie jestem, ale mam wrażenie, iż istnieją dystrybucje lepsze pod względem niezawodności.
SOA#1 (co do Ubuntu 6.10)
A jeśli chodzi o restarty to wymagają ich tylko aktualizacje kernela.
Windows jak się umie go używać nie jest taki zły.
IMO XP to jeden z lepszych produktów M$
niedziela, 7 stycznia 2007
Jak z owieczki zrobić barana?
Taki Wielgus nie powinien nikogo szokować.
Raczej powinien budzić tak zwane chrześcijańskie uczucia.
Przypominać przypowieść o synu marnotrawnym lub o Judaszu.
Była okazja pokazać jak się wybacza błądzącej owieczce, czy innemu barankowi.
Była. Ale nie skorzystano z niej.
Choćby po trzykroć zaparł się, wielkie jest Miłosierdzie Pana.
A może to jednak tak nie jest?
I kto raz zło uczynił, mnie je uczynił?
I nie będzie to przenigdy wybaczone?
Komentarze:
problemem jest to, ze on przez długi czas wypierał się faktów, dlatego dobrze się stało, że zrezygnował...
zostało mu wybaczone, ale nie moze w takiej sytuacji pełnić funkcji.
Ciekawi mnie, czy szeregowy grzesznik, gdy nastąpi wybaczenie, nadal będzie mógł pełnić funkcję człowieka?
zauważ, że nie każdy może zostać arcybiskupem.... podejrzewam, ze jakby od razu, po pierwszej publikacji, przyznał się do zgody na współpracę z SB, nie byłoby takiej afery.
Napisałeś "że nie każdy może zostać arcybiskupem..."
Nie rozumiem tego stwierdzenia. Każdy podobno nosi buławę.
Są według Ciebie lepsi od innych?
Ludzie żyjący w czasach PRL-u, pracujący na dobrobyt Państwa i PZPR, WSPÓŁPRACOWALI!
Można by wyłączyć z tego tak zwane "niebieskie ptaki", cynksiarzy i innych nie lubianych przez ówczesne władze.
Kto miał okazję, to własnym dziobem wyczyścił swoja teczkę.
A kto nawet nie współpracował a ma nabrudzone w życiorysie nie z własnej woli, jest bezradny jak niemowlę jeża.
Samo twierdzenie, że "zrezygnował" mnie drażni.
Już lepiej by napisali "nie chciał ale musiał".
kkk: Politycy, którym się udowodni kłamstwo lustracyjne nie mogą obejmować funkcji publicznych. Dlaczego hierarchia kościelna miałaby stosować niższe standardy moralne?
Kłamstwo to nieodzowne narzędzie polityka.
Kto głosował by na typa, który w kampanii wyborczej powie szczerze:
Nie wybuduję wam trzech milionów mieszkań.
Jesteście DZIADY! I nic dla was nie zrobię.
Chodzi mi tylko o mnie, brata i kota.
Jestem równy Napoleonowi. Wzrostem wprawdzie jedynie, ale mnie to wystarcza.
Moja marionetka? To wcisnę ją tam gdzie zechcę, a raczej tam gdzie mi się uda.
Demostenes ze mnie żaden, ale to i lepiej.
I tak nie mam nic do powiedzenia.
A co do standardów moralnych hierarchów kościelnych, to nie zmieniły się odkąd Jezus próbował wyprowadzić handlarzy ze świątyń.
Mamona, ten złoty cielec prostuje każdą zmarszczkę na "zatroskanych czołach, pochylonych nad ludzka krzywdą".
kkk nie pieprz...