Z jednej strony parady miłości, "pielgrzymki", marsze gejów,
agencje towarzyskie i masażu tajskiego i takie tam inne uciechy,
a jak ktoś konkretny z imienia i nazwiska przyzna się (albo i nie)
do jakichś szczególnych upodobań, szum się robi na cały kraj!
W starożytnej Grecji, w Rzymie, na dworach i w zapadłych wioskach,
ludzie od wieków "kombinowali" ze zwierzętami, z dziećmi,
i z sobą tylko też.
Robią to nagminnie pawiany, psy no i ludzie. Widać zbyt wiele mamy wspólnych genów, he he!.
Nie znaczy, że popieram takie figle, ale skąd to powszechne zdziwienie?
Kraje od wieków zmilitaryzowane, jak Niemcy, obrodziły w homoseksualistów.
Żadna tajemnica, że i zakony też są skupiskami zamkniętymi, gdzie dzieją
się rzeczy "dziwne". Jest na ten temat mnóstwo literatury, wystarczy poszukać.
Żałosne jest w tym to, że robi się z tego sensację ponad miarę.
Karać należałoby opiekunów nieletnich, za ich słabą spostrzegawczość i brak opieki.
Byle "Manga" ma w sobie przemoc, seks i popiera pedofilię, starczy jej
się dobrze przyjrzeć.
Jeżeli wierzyć statystykom, kilka procent z tych oburzonych stanowi
zagrozenie dla dzieci, w myśl przysłowia "Drogowskaz innym drogę pokazuje,
ale sam nią nie idzie".
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz