Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 16 stycznia 2012

W większości nadal aktualne

(Pisownia oryginalna)

Ilustrowany KUCHARZ KRAKOWSKI dla oszczędnych gospodyń.
Smaczne i tanie obiady dla domów obywatelskich, według kuchni krakowskiej, litewskiej, francuskiej i wiedeńskiej, z uwzględnieniem higieny i dietetyki, z podaniem dyspozycyj na stosowne obiady każdego dnia całego roku, sposobu podawania potraw, ubierania stołu i przyjmowania gosci, z osobnym rozdziałem o kuchni kartoflanej.

Praktyczne przepisy do ciast, legumin, konfitur, likierów, lodów, marynat itp.
Ważne wskazówki do gospodarstwa domowego, oraz konserwowania i przechowania w należytym stanie różnych przedmiotów, na podstawie wieloletniego doświadczenia i według wzorowych dzieł ułożone przez Maryę Gruszecką.

Wydanie dziewiąte Ilustrowane, zupełnie przerobione i pomnożone, z podaniem miar i wag dawniejszych (funty, kwarty) i metrycznych.
KRAKÓW. Nakładem księgarni J. M. Himmelblaua.
Warszawa: G. Centerszwer.

Fragment przedmowy:
Dzisiaj w skomplikowanem życiu, jakie prowadzimy, gospodyni domu musi znać chemię, fizykę, higienę, a przedewszystkiem musi umieć doskonale rachować, w obec wzrastającej drożyzny, wszelkich artykułów spożywczych. Żaden z panów świata, grymaszących tak często, nie ma nawet pojęcia, ile namysłu, rachunku, doświadczenia wymaga zadysponowanie smacznego, dobrego, a niedrogiego obiadu.
Doświadczenie jednak nabywa się pomału, przychodzi z czasem.

Fragment wstępu:
Przy każdem przyjęciu, czy to kilku osób, czy liczniejszego towarzystwa, pamiętać należy, aby wszystko wcześnie przysposobionem było. Najpierw rozważyć dobrze, jakie potrawy i w jakim porządku mają być podane, jakie przystawki, np. do herbaty ciasta, do obiadu zaś deser, owoce.
Gdy goście nadejdą, powinna być ubrana, wesoła, żeby ich przyjście nie sprawiało ambarasu i tego zamięszania, które tak źle oddziaływa na gościa i fatalnie wyobrażenie daje o domu.

Fragment: Co zdrowo jeść?
Największą mistrzynią życia ludzkiego jest doświadczenie, czy to na polu ekonomii, oświaty czy medycyny; w ostatnich dwóch razach, wspomagane przez mądrze zastosowaną hygienę, oddaje ludziom niezmierne usługi. Ostatnie dziesiątki lat wykazują ogromny postęp w kierunku pielęgnowania zdrowia i życia ludzkiego, popularne pisma i wykłady o hygienie, pilne zwracanie uwagi na dobroć wody i powietrza, kontrola artykułów spożywczych, wszystko to przyczynia się do przedłużenia i utrzymania zdrowia. Mimo to jednak rezultaty nie są tak dobre, aby zbawienny wpływ wywarły na ogół ludzkości.
Za dużo robi się dla ducha, za mało dla ciała, a przecież doświadczenie uczy, że zdrowy duch, może się mieścić tylko w zdrowem ciele. Gimnastyka uprawiana zaledwie w niższych klasach gimnazyum, nie wiele pomaga. Natomiast gruntowne zapoznanie młodzieży w szkole i w domu z anatomią, fizyologią, wreszczie objaśnienie o doniosłości dobrego pożywienia, odnośnie do naszego organizmu, oto droga, którą największy kapitał, zdrowie człowieka, uczynić można trwałym, bezpiecznym i jeżeli wolno użyć tego wyrażenia -- dobrze procentującym.
Zwierzęta leśne i w ogóle dziko żyjące nie zatraciły instynktu, jakim je matka-natura obdarzyła w wyszukiwaniu sobie najodpowiedniejszego pokarmu. Człowiek pierwotny posiadał go także w wysokim stopniu; nam jednak niestety wychowankom cywilizacyi, brak go zupełnie do tego stopnia, że nauka musi nam wskazywać co i kiedy używać należy.
Doprowadziwszy szczęśliwie do różnych wynalazków graniczących z cudownością jak: telefony, błyskawiczne pociągi, elektryczne koleje i oświetlenia; przyszliśmy, do przekonania, że nam brakuje dwóch małych drobnostek, do używania tych wspaniałości, mianowicie: dobrego trawienia i zdrowego snu; zatraciliśmy je w pochodzie cywilizacyjnym równie jak: silne nerwy i długie życie. Pewną rzeczą jest, że zasobem sił, zdrowia i humoru dawnego człowieka, możnaby dzisiaj czterech obdarzyć.
Dwie przyczyny składają się dzisiaj na wszelkie słabości, a to zaziębienie i zepsucie żołądka.
Wynaturzony sposób życia w ogóle, a w szczególności niestosowne pokarmy i napoje, psują krew i soki organizmu, a soki te zamiast być środkiem odnawiania, stają się gniazdem lub zawiązkiem chorób.
Aby zapobiedz pogarszaniu się soków i krwi w człowieku, trzeba mu dać więcej ruchu, powietrza, lepsze pożywienie, a przedewszystkim zmianę i rozmaitość w pożywieniu. Każdy robotnik musi mieć odpoczynek, tak samo żołądek. Najlepiej rano i w wieczór brać lekki posiłek, a raz na dzień zjeść dobry obiad. Małe dzieci powinny jeszcze w międzyczasie zjeść coś lekkiego. Dorośli zaś i ludzie prowadzący życie siedzące, nie powinni jeść więcej jak dwa razy na dzień. Zawsze jednak jeść należy wtedy, gdy żołądek strawił i przez jakiś czas odpoczął. Najlepiej byłoby, gdybyśmy obiady zamiast o 12 lub 1-szej godzinie, w którym to czasie każdy człowiek pracujący jest najbardziej zajęty, jadali między 4-tą a 6-tą godziną. O tej porze, każdy mniej więcej kończy pracę, może więc z całą swobodą oddać się jedzeniu i odpoczynkowi.
Potrawy nie powinny być spożywane na gorąco; najzimniejsze nawet nie szkodzą tyle, co gorące. Skutkiem spożywania gorących potraw, najpierw tracimy zęby, potem następuje złe trawienie i rozmaite przypadłości żołądkowe.
Do hygienicznego życia należy także praca: gnuśne życie, nudy, nie przyczyniają się ani do zdrowia, ani do dobrego trawienia. Każdy organ, każdy niemal członek ciała ludzkiego, potrzebuje pewnej sumy natężenia i pracy. Spacery w ogrodach,parkach, alejach, nie odpowiadają tej potrzebie ruchu; spinanie się po górach, praca w polu lub ogrodzie, a przedewszystkiem ciągłe zajęcie i dobre odżywienie, z najsłabszego człowieka wyrobią z czasem zdrowego i wesołego członka społeczeństwa.

piątek, 24 grudnia 2010

Święta?

























W torbie z plastiku, wierzga się i dusi,
karp, który wkrótce być zarżnięty musi,
świń, krów, indyków zabitych tysiące,
pójdą w pieczyste, smaczne i pachnące.

Ciasta, i barszcze, uszka, galarety,
śledzie, sałatki, schabowe kotlety,
surówek mnóstwo, przystawki, rosoły,
tony, tysiące ton, trafi na stoły.

Niewinnie zacznie się to od opłatka,
wspólne życzenia, od wnuczka do dziadka,
nie zawsze szczere, lecz tradycja każe,
więc będą życzyć, goście, gospodarze...

Zapomną krzywdy minione i żale,
bo już na stole pachną doskonale,
te rarytasy, więc rozejm gotowy,
bo kusi potraw ich widok zmysłowy.

Pojedzą sobie, kolęd posłuchają,
czasem smakołyk jakiś dokładają,
pusty talerzyk wciąż na gościa czeka?
Prędzej bezdomny kot doczeka mleka!

Niech by zapukał, zziębnięty i głodny,
uleci zaraz ten nastrój swobodny.
Zapraszać dziada? Myślą gospodarze...
Talerz ma PUSTY stać! Tradycja każe!

Wypieprzaj dziadu! My tu mamy Święta,
a taki marny pod drzwiami się pęta!
Głodny? Bezdomny? Mam talerzyk PUSTY!
Mam cię zaprosić? Nie! To szczyt rozpusty!

Żarcie mi stygnie! Idź już dziadu sobie,
bo jak mnie wkurzysz, to ci krzywdę zrobię!
Wędrowiec? Jezus? Masz mnie za matoła?
Zmykaj! Nie słyszysz? Rodzina mnie woła!

Tradycja znika, serca brak, miłości,
choć stoły pełne jedzenia, wśród gości,
talerzyk pusty na wędrowca czeka,
ludzi tam tłumy! A nie ma człowieka!