Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wędrowiec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wędrowiec. Pokaż wszystkie posty

piątek, 24 grudnia 2010

Święta?

























W torbie z plastiku, wierzga się i dusi,
karp, który wkrótce być zarżnięty musi,
świń, krów, indyków zabitych tysiące,
pójdą w pieczyste, smaczne i pachnące.

Ciasta, i barszcze, uszka, galarety,
śledzie, sałatki, schabowe kotlety,
surówek mnóstwo, przystawki, rosoły,
tony, tysiące ton, trafi na stoły.

Niewinnie zacznie się to od opłatka,
wspólne życzenia, od wnuczka do dziadka,
nie zawsze szczere, lecz tradycja każe,
więc będą życzyć, goście, gospodarze...

Zapomną krzywdy minione i żale,
bo już na stole pachną doskonale,
te rarytasy, więc rozejm gotowy,
bo kusi potraw ich widok zmysłowy.

Pojedzą sobie, kolęd posłuchają,
czasem smakołyk jakiś dokładają,
pusty talerzyk wciąż na gościa czeka?
Prędzej bezdomny kot doczeka mleka!

Niech by zapukał, zziębnięty i głodny,
uleci zaraz ten nastrój swobodny.
Zapraszać dziada? Myślą gospodarze...
Talerz ma PUSTY stać! Tradycja każe!

Wypieprzaj dziadu! My tu mamy Święta,
a taki marny pod drzwiami się pęta!
Głodny? Bezdomny? Mam talerzyk PUSTY!
Mam cię zaprosić? Nie! To szczyt rozpusty!

Żarcie mi stygnie! Idź już dziadu sobie,
bo jak mnie wkurzysz, to ci krzywdę zrobię!
Wędrowiec? Jezus? Masz mnie za matoła?
Zmykaj! Nie słyszysz? Rodzina mnie woła!

Tradycja znika, serca brak, miłości,
choć stoły pełne jedzenia, wśród gości,
talerzyk pusty na wędrowca czeka,
ludzi tam tłumy! A nie ma człowieka!