sobota, 17 marca 2007

Miliony much...

Miałem tego nie robić. I żałuję, że zmieniłem zdanie.
Obejrzałem film (?) "Świadek koronny".
To co jest w nim zawarte, można było taniej i prościej umieścić w lokalnej gazecie, w "kronice wypadków".

"Job", "Hi Way", "Testosteron" również zmęczyłem.
Zaczynam poważnie się zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak?

Może jestem już tak stary, że nie umiem się śmiać z rzeczy przykrych?


A teraz zmieniam temat.

Podziwiam pracowitość, niektórych ludzi.
Zacząłem się zastanawiać nad magią liczb.
Dwoje dzieci dziennie przez okrągły rok, daje w sumie około 730 istotek.
Uważam dwoje dziennie za rozsądną liczbę.
Trzeba przecież było te dzieci jakoś przemycić z getta.

Nie wyobrażam sobie wycieczki złożonej z czterdzieściorga małych żydowskich dzieci, tuż pod okiem żandarmów.

Przemycić to jedna sprawa, ale znaleźć im nowe miejsca, spreparować dokumenty itp. to inna bajka.

Poza tym, dziwnym trafem z tych uratowanych 2500 istotek, pokazuje się 1, słownie jedną!
A co z resztą tego ogromnego tłumu?

Pamiętam cud związany z Dziećmi Zamojszczyzny.
Jak zaczęto swego czasu sprawdzać, podliczać ile osób ubiega się o odszkodowania, okazało się, że na tym terenie nigdy tylu nie mieszkało.
Nie nagłaśniano tego, pewnie ze wstydu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz