Wcześniej oczywiście ekscytowały mnie wymyślne i ozdobne tapety pulpitów. Każdy (prawie każdy) przechodzi ten etap fascynacji i dziwaczenia, jednak po jakimś czasie da się zauważyć niewygodę tej rozmaitej pstrokacizny na pulpicie i prostotę w końcu wymusza życie. Pulpitów używam na ogół pięciu. Z trzech korzystam najczęściej (to wyświetlane "Pulpit 1", "Pulpit 2", "Pulpit...n" bardzo mi się przydaje z wiekiem, hehe!). A z kolei czytnik RSS na pulpicie pozwala mi być na bieżąco z idiotyzmami 21 wieku. Dawno temu... (dokończę za młodszego wnuczka: jak nie było dżemu, była marmolada... ktoś głupoty gada...) pobieżnie wklepałem kod conky (w większości "zgapiony" od mądrzejszych ode mnie i zaadaptowany do własnych realiów) i tak zostało.
Cenię wygodę i ogromny margines niezależności wynikający z bycia użytkownikiem wariacji Linuksa o nazwie Manjaro Arch.
Wiem. Manjaro to swego rodzaju dziwoląg, zupełnie jak jego ojciec Arch. Jednak, gdyby nie było dziwaków, to świat byłby nudny i... dziwaczny!
Pozdrawiam wszystkich, a najserdeczniej idących własnymi ścieżkami przez zawiłości życia.
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz