Tam gdzie krzywe latarnie cień rzucają krzywy,
gdzie prosty znak drogowy to nieznane dziwy,
brzdącem będąc w psią kupę pierwszy raz wdepnąłem,
patrząc w gwiazdy o krzywy chodnik się potknąłem,
posikałem się w spodnie klozetu szukając,
po bramach nie sikałem kindersztubę mając,
gdzie kałuż lekką bryzą w oczy wiatr zacina,
jest ma Mała Ojczyzna, Świat się mój zaczyna.
Dorastałem tu, jestem i czas jakiś będę,
nie chcę wcale narzekać by nie wyjść na zrzędę,
obserwuję działania władzy chaotyczne,
czego dotkną popsują, coś w zamyśle śliczne
gdy oddadzą już z pompą, przetną wreszcie wstęgę,
zapomniane niszczeje i to na potęgę!
Długofalowe plany? Niech się co chce dzieje!
Władza pełna pośpiechu (zanim kur zapieje?)
nie myśli kompleksowo, pozorne działania
typu skwer czy fontanna są warte uznania?
Czy miastu bezrobocia, szarzyzny i brudu
tylko to jest potrzebne? Na zasadzie cudu?
Błyskotki na śmietniku? A latarnie krzywe?
A chaszcze przy Muzeum? To miasto prawdziwe!
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzeum. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzeum. Pokaż wszystkie posty
piątek, 17 września 2010
Tam gdzie krzywe latarnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)