Czy bzdurą tylko jest co obłąkany bredzi? 
Nie wiemy, bo słów jego prawie nikt nie śledzi! 
Ktoś pianę toczy z pyska niczym wściekły pies, 
bo na swym blogu pisze coś Krystyna S.? 
Pewnie kocha swe miasto, że aż drżą jej ręce 
gdy pisze ciut nieskładnie, a co ma w podzięce? 
Obelgi, oburzenie i inne zniewagi, 
za próbę pokazania tego, że król nagi? 
Kiedy rzucisz kamieniem tu w naszym Szczecinie, 
to zgadnij w co uderzy? Czego nie ominie? 
Takiego rzutu prawdopodobieństwo duże, 
że trafi wprost w psią kupę lub jakąś kałużę! 
Rozjeżdżone chodniki, śmieci i bajora 
to nasza rzeczywistość, ponura i chora. 
Straży miejskiej pod nogi możesz rzucać śmieci, 
albo pieska wypróżnić, ich to nie obleci. 
Dwa razy dziennie widzieć im kazała władza, 
a potem cały bajzel już im nie przeszkadza. 
Architekt miejski usnął i są tego skutki, 
gdzie nie spojrzeć koszmarne handlujących budki. 
To łączenie zabytków z tandetą, bezguście! 
Jesteśmy w wielkim mieście, czy gdzieś na odpuście? 
Niech gospodarzom miasta już przestanie "zwisać", 
a wówczas i Krystyna S. przestanie pisać!
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz