Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesteśmy przechodniami. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesteśmy przechodniami. Pokaż wszystkie posty

piątek, 26 kwietnia 2019

Jesteśmy przechodniami

Kolejny raz uczestniczyłem w pogrzebowej ceremonii, w której z pogrzebu zrobiono kpinę.
Dawniej, ludzie nieśli trumnę na ramionach, aż do miejsca pochówku. Ewentualnie, gdy odległość była zbyt daleka do pokonania, wieźli np. wozem wyściełanym słomą. Teraz? Teraz na sygnał "Dobry Jezu, a nasz Panie.." wkraczają wysportowane osiłki, zbierają wiązanki kwiatów, wieńce i ładują trumnę na elektryczny lub spalinowy wózek, wioząc ją prosto do uprzednio wykopanego dołka. Kondukt pogrzebowy? Kto z młodych wie co to? Widzów, czyli znajomych i rodzinę, dowozi się autokarem na miejsce nie do końca końcowej ceremonii. Polega to przeważnie na osłuchanej muzyce z wzmacniaczy, czasem zamówionym śpiewie wynajętych artystów pogrzebowych i oklepanych formułkach znudzonego kapłana.
Można nie wytrzymać napięcia i parsknąć śmiechem, gdy taki kapłan plecie: ...i w proch się obrócisz.. Ale, gdy w porę się zreflektuje, że nieboszczyk jednak już jest spopielony, to w ostatnim momencie, prawie na bezdechu zmienia swoją formułkę na: ...i w proch się - - obróciłeś..
Cóż, cyrk musi swój spektakl odbyć.
Od co najmniej 15 lat zamiast rzucić garść ziemi na trumnę, wydelikaceni kapłani robią to inaczej. Dawniej używali przejściowo zwykłej stołowej łyżki, na którą nabierali wcześniej przygotowanej ziemi, a współcześnie korzystają przeważnie z "profesjonalnego" szpadelka z działu ogrodniczego. Pulchniutkich łapek już sobie ziemią nie brudzą.

Pogrzeb polega na P O G R Z E B A N I U ?
Akurat!
Nie! I jeszcze raz nie!

Komercyjni grzebacze mają inne zdanie. Rozkładają, najczęściej zielone, niby trawniki z sztucznego tworzywa wokół przyszłego grobu. Po wpuszczeniu trumny do dołu, zamaskowują dół z nieboszczykiem i kładą na wierzchu przyniesione przez publikę wieńce i wiązanki kwiatów.
Kapłan chwilę coś jeszcze poplecie i towarzystwo rozchodzi się. Część wsiada do autokaru, który ich dowiózł na miejsce tzw. ceremonii pogrzebowej (?) a inni rozchodzą się na "własną rękę", a w zasadzie na "własną nogę".
Co się dzieje później? Kiedy komercyjni fachowcy dokonują rzeczywistego grzebania nieboszczyka? Tego samego dnia? Za dzień, lub za dwa dni? Czy wiązanki są w 100% wykorzystane do dekoracji miejsca pochówku po rzeczywistym pochówku? Takim prawdziwym pochówku bez publiczności? A może część wiązanek podlega "recyklingowi"? Nie mam pojęcia, bo nie śmiem o tym myśleć.
Jeszcze jedno (durne?)  przemyślenie. Współczesne "pogrzeby" są całkowicie pozbawione obecności dzieci. Dawniej dziecko odprowadzało wspólnie z dorosłymi swoich zmarłych bliskich. Rozumiało. Czuło więź. A, i robiono wspólne zdjęcia z ceremonii pogrzebowych. Dlatego teraz możemy powspominać swoich bliskich przeglądając archiwalne zdjęcia. To już przeszłość. Ktoś robiący zdjęcia na współczesnym pseudo pogrzebie, spotka się najpewniej z syczeniem, albo jeszcze większym objawem nienawiści.
Uff! Miałem się wyżalić bardziej, jednak przemyślałem, że nie warto. Przecież taki jest znak tych czasów.
Jesteśmy przechodniami, a kogo obchodzi przechodzień?

czwartek, 28 kwietnia 2011

Przechodząc przez życie - Ona

Zakochała się, mówił tak pięknie,
że jak bez Niej, to serce mu pęknie,
on Świat cały, do stóp, z tej miłości,
tak całował, że precz wątpliwości.
Potem czuła dziecka pierwsze ruchy,
uwikłała się w tetrowe pieluchy.
Pokazała dorosłość! Ma rodzinę!
Wpadła! Lecz brnęła nadal! Miała taaką minę!
Niby wszystko to "z planem", i taka jej wola,
ważne, by nikt nie poznał, co ją gryzie mola,
miała zaraz na starcie wpadkę, co uziemi,
na lat wiele, jak ciężko! Choć niby "ze swemi!"
Propaganda sukcesu: - jak te dzieci rosną!
- już chodzi! - a w pieluchy jeszcze robił wiosną!
Tyle lat w takiej wspólnej zachwytu obłudzie,
i tylko wyć czasami się chce, w tej ułudzie!
Starzejąc się popadła wnet w następne sidła,
ugoda i opieka, to przyszłość przebrzydła,
rozum, dopóki jeszcze w miarę daje radę,
zmusza by nadal grało się w tę... familiadę!
Uśmiechy, te obłudne życzliwości znaki,
są jak te na nogach wśród błocka gumiaki,
lepsze niż pośród kałuż łazić stopą bosą,
A jednak... wciąż pamięta! Boso z pierwszą rosą!
Jesteśmy przechodniami! Spacer ma swą metę!
Gdzież ten PIERWSZY, co umiał rozkochać kobietę?

środa, 27 kwietnia 2011

Przechodząc przez życie - On

Uwikłałeś się człowieku w tetrowe pieluchy,
na argumenty kumpli byłeś ślepy, głuchy!
Pokazaleś dorosłość! Chciałeś mieć rodzinę!
Wpadłeś! Lecz brnąłeś nadal! Mialeś taaką minę!
Niby wszystko to "z planem", taka twoja wola,
ważne, by nikt nie poznał, co cię gryzie mola,
miałeś zaraz na starcie wpadkę, co uziemi,
na lat wiele, jak ciężko! Choć niby "ze swemi!"
Propaganda sukcesu: - jak te dzieci rosną!
- już chodzi! - a w pieluchy jeszcze robił wiosną!
Tyle lat w takiej wspólnej zachwytu obłudzie,
i tylko wyć czasami się chce, w tej ułudzie!
W tej wyobraźni sztucznej, sztuce pocieszania,
która z ulicy zbiera aktorów do grania.
Starzejąc się popadłeś wnet w następne sidła,
ugoda i opieka, to przyszłość przebrzydła,
rozum, dopóki jeszcze w miarę daje radę,
zmusza by nadal grało się w tę... familiadę!
Uśmiechy, te obłudne życzliwości znaki,
są jak te na nogach wśród błocka gumiaki,
lepsze niż pośród kałuż łazić stopą bosą,
A jednak... ja pamiętam! Boso z pierwszą rosą!
Jesteśmy przechodniami! Spacer ma swą metę!
Tak jak mężczyzna swoją OSTATNIĄ kobietę!