Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zbrodnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zbrodnie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 sierpnia 2013

Zdalnie sterowana demokracja czyli zbrodnie, krew i łzy

Różnica pomiędzy autokracją a demokracją?
To proste. Każdy wie, co oznacza wersja DEMO.



Archiwa Narodowe USA opublikowały właśnie kilka tysięcy stron dokumentów na temat mordu polskich oficerów przez NKWD w Katyniu w kwietniu 1940 r. Część z nich została odtajniona i udostępniona po raz pierwszy.

Sekret katyńskiej masakry?

Amerykańska CIA ujawniła dokumenty, po raz pierwszy ukazujące oficjalnie jej kluczową rolę w zamachu stanu z 1953 roku, w którym obalony został demokratycznie wybrany premier Iranu Mohammad Mosadek. Dokumenty ujawniono w 60. rocznicę zamachu.Dokumenty pokazują, jak CIA przygotowywała tamten zamach, zamieszczając wrogie Mosadekowi materiały w mediach irańskich i amerykańskich.

Wszystko zaczęło się w roku 1951, kiedy Irańczycy wybrali Mossadegha na premiera Iranu. Zaraz po tym nowy premier rozpoczął nacjonalizację przemysłu naftowego, kontrolowanego przez British Petroleum, co nie spodobało się zarówno Amerykanom jak i Brytyjczykom.W kwietniu 1953 roku CIA w Teheranie otrzymała milion dolarów na obalenie premiera Mossadegha. W następnym miesiącu rozpoczęła się kampania propagandowa, koordynowana przez brytyjską siatkę wywiadowczą w Iranie, oraz przekupywano część parlamentarzystów, aby wzniecali konflikt polityczny przeciwko premierowi. 15 sierpnia 1953 roku CIA i MI6 podburzały masowe demonstracje przeciwko Mossadeghowi, które ścierały się z jego zwolennikami, jednak już po czterech dniach premier ustąpił.

W 1960 Belgia zgodziła się na niepodległość Konga. Po wyborach Lumumba został premierem i utworzył rząd 23 czerwca 1960, prezydentem został Joseph Kasavubu.Prezydent Eisenhower polecił CIA wyeliminowanie kongijskiego premiera wszelkimi sposobami włącznie z zabójstwem. Agent CIA Larry Devlin udał się do stolicy Leopoldville przewożąc ze sobą m.in. truciznę ukrytą w tubce pasty do zębów. Na miejscu rozpoznał sytuację i nawiązał bliski kontakt z Josephem Mobutu. W styczniu 1961 Lumumba i jego dwaj współpracownicy, Maurice Mpolo i Joseph Okitowas, zostali przewiezieni do Jadotville na terenie Katangi. Tam został stracony przez katangijskich żandarmów na rozkaz belgijskich oficerów służących w armii Katangi. Ciało zostało poćwiartowane, a resztki spalone i rozpuszczone w kwasie. W roku 1966 Mobutu ogłosił go bohaterem narodowym.

Siedemdziesiąt lat temu japońska Jednostka 731 prowadziła najbardziej makabryczne i najszerzej zakrojone badania nad bronią biologiczną w dziejach. Działanie bakterii wypróbowywano na więźniach - zwykle Chińczykach.
Podczas procesu w Chabarowsku oskarżony Nishi Toshihide zeznawał: "W styczniu 1945 r. przy moim udziale dokonana została próba zarażenia dziesięciu jeńców wojennych zgorzelą gazową przy 20 stopniach mrozu. Technika przeprowadzenia tego doświadczenia była następująca: dziesięciu chińskich więźniów przywiązano do pali w odległości 10-20 m od bomby rozpryskowej zarażonej zgorzelą gazową. Ażeby ludzie nie zostali od razu zabici, specjalne metalowe tarcze i grube watowane kołdry chroniły ich głowy i plecy, nogi natomiast i pośladki pozostawały odsłonięte. Po włączeniu prądu bomba wybuchła, zasypując plac odłamkami z bakteriami zgorzeli gazowej. Wskutek tego wszyscy zostali ranni w nogi lub pośladki i po upływie 7 dni zmarli w ciężkich męczarniach".
Ciężarnym kobietom (które często sami wcześniej zapładniali) usuwali embriony lub celowo zarażali syfilisem. Topili ludzi, wieszali do góry głową, smażyli na ogniu lub zamrażali. Dokonywali wiwisekcji, aby "od wewnątrz" obserwować postępy krwotoku. Testowali czas potrzebny, by umrzeć z wycieńczenia, niedożywienia, zimna, odwodnienia, w komorach ciśnieniowych i próżniowych.
Przez lata japońskie doświadczenia medyczne na ludziach były jednym z najpilniej strzeżonych sekretów zarówno w Japonii, jak i w USA. Dopiero w 1986 r. przed komisją Izby Reprezentantów stanął Frank James, jeden z 200 byłych jeńców amerykańskich, który przeżył eksperymenty. Przesłuchano też naczelnego archiwistę armii USA - powiedział on, że wszystkie dokumenty dostarczone przez doktora Ishii zostały zwrócone Japonii w latach 50. Kopii nie zrobiono. - Wiedzieliśmy, że to przykryją - mówił rozgoryczony James.


18 marca 1970 roku książę Norodom Sihanouk został obalony w wyniku puczu, który wyniósł do władzy wspieranego przez CIA generała Lon Nola.Przykłady działalności Czerwonych Khmerów, w tym i metod tortur, można dzisiaj zobaczyć w Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng znajdującym się w Phnom Penh. Muzeum znajduje się na terenie byłego liceum, zamienionego w więzienie S-21 zarządzane przez Kainga Guek Eav'a znanego także jako „Towarzysz Duch”. Przez to więzienie przeszło około 17 000 ludzi zanim zostali zamordowani na „polach śmierci” i pogrzebani w masowych grobach.Nieoficjalnie byli wspierani przez niektórych oficerów armii tajlandzkiej, którzy dorabiali się na przemycie diamentów, a także (w imię walki z Wietnamem) przez Chiny, rząd Tajlandii oraz władze USA i CIA. CIA dostarczało pieniędzy, żywności i broni zaś w listopadzie 1980 bazy Czerwonych Khmerów wizytował były wicedyrektor CIA Ray Cline. Na arenie międzynarodowej USA podtrzymywały fikcję istnienia Demokratycznej Kampuczy reprezentowanej w ONZ przez „brata numer 3” Ieng Sary. Procesy przywódców Czerwonych Khmerów utknęły w martwym punkcie i wyraża się przekonanie, że nie uda się ich postawić przed sądem, m.in. dlatego, że wielu ludzi u władzy, jak np. premier Hun Sen, było kiedyś aktywistami tej organizacji lub okresowo współdziałało z nią (jak król Norodom Sihanouk) i mogli być zamieszani w zbrodnie lub obawiać się ujawnienia kompromitujących faktów. To samo dotyczy ChRL, SRW, Tajlandii a nawet USA i CIA. Młodzi mieszkańcy Kambodży mają coraz mniejszą świadomość okrucieństw, jakich dopuszczono się ćwierć wieku wcześniej.

A co się potem działo? Otóż Amerykanie, którzy przez lata wspierali Czerwonych Khmerów, kazali postawić przed trybunałem międzynarodowym pozostałych przy życiu przywódców czerwonokhmerskich. Biały Dom usiłował puścić w niepamięć swoją protekcję, jaką dawał Czerwonym Khmerom, a więc jednocześnie zbrodniom ludobójstwa.

CIA fałszowała dokumenty na polecenie Obamy?

Firma Microsoft rzeczywiście współpracowała z amerykańskimi służbami specjalnymi, pozwalając im na przechwytywanie danych personalnych użytkowników swoich serwisów - poinformowała gazeta Guardian.

Amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) odtajniła w czwartek ponad tysiąc stron dokumentów z raportami o przygotowaniach do stanu wojennego w Polsce, przekazywanymi do USA przez pułkownika Ryszarda Kuklińskiego - oficera Ludowego Wojska Polskiego, który współpracował z wywiadem amerykańskim.


Nawet NIC da się opisać.
Dopiero przy opisywaniu poczynań polityków, zaczynamy odczuwać jak ubogi jest nasz słownik!

niedziela, 28 października 2012

Ludzie są dla siebie tacy... ludzcy

Fragmenty książki „Chłopiec z Żółtego domu”, autorem jest serbski pisarz Sasza Miliwojew, zgromadził w niej fragmenty monstrualnych zbrodni popełnionych przez albańskich terrorystów w Kosowie przed i po agresji NATO przeciwko Jugosławii.
Głównym bohaterem jest 12-letni Serb, porwany w biały dzień. Niewiele brakowało, aby on również padł ofiara czarnych transplantologów w cieszącym się smutną sławą „Żółtym domu” na północy Albanii, gdzie odebrano życie co najmniej 300 osobom. Przeważnie byli to Serbowie. Liczne, cieszące się autorytetem źródła utrzymują, że ich narządy sprzedano za granicę, na czym wzbogaciło się poważnie dowództwo terrorystycznej Armii Wyzwolenia Kosowa.
Radio "Głos Rosji" jest pierwszym rosyjskim środkiem masowego przekazu, który przedstawia fragmenty książki „Chłopiec z Żółtego domu” w języku rosyjskim.

„Czułem zapach chloru, dziwny zapach, zapach szpitala i leków. Drzwi otworzyły się i oślepiło nas jaskrawe światło padające z sali operacyjnej. Widziałem lekarzy i człowieka na stole, któremu wielkimi, grubymi strzykawkami pobierano coś z ciała. Byłem jeszcze dzieckiem, odczuwałem strach, nie wiedziałem, co dzieje się dokoła. Było mi źle. Widziałem tylko, że ofiara leżała w pozie kotki: kolana złączone razem, kręgosłup wygięty.

Siedzieliśmy w kącie i czekaliśmy na zakończenie operacji. Lekarze nie mieli na sobie kitli lekarskich, lecz tylko gumowe rękawiczki i fartuchy w kolorze jasnozielonym. Pamiętam podłogę, na której błagałem o litość, otoczony strzykawkami, pustymi plastykowymi butelkami i gazą, przesiąkniętą krwią. Stół operacyjny był olbrzymi. Ofiarę, której pobierano szpik kostny, ostatecznie wykończono, położono na wózku i wywieziono z sali. Przywieziono na wpół żywego człowieka, którego widziałem w więziennej celi, gdy odprowadzano mnie po korytarzu. Był cały żółty, w bliznach, majaczył. Znieczulono go. Lekarze się bardzo śpieszyli, wkładali na twarze maski medyczne, przygotowywali naczynia. Ofiarę podłączono do jakiegoś aparatu, prawdopodobnie, do odpompowywania krwi. Zacząłem tracić świadomość.

Prześladują mnie potworne obrazy. Widziałem, jak zwłoki dzielono piłą na części, jak ofiarę zawinięto w prześcieradło, w potem w gruby plastyk. Przyszło kilku chłopców i wyniosło pocięty na kawałki trup. Przestraszyłem się, że mnie następnego położą na stole, lecz milczałem, gdyż bałem się Łysego, który trzymał mnie pod lufą pistoletu. Ponieważ mój organizm był osłabiony wskutek ostrej żółtaczki, chcieli mnie najpierw wyleczyć, aby dopiero potem pobrać narządy. Wówczas opuściłem tamten przeklęty dom, zabierając ze sobą potworny strach śmierci. Istnieje przekonanie, że czas leczy wszystko. Czas nie leczy niczego. Czas jedynie niszczy. Mam teraz w środku ruiny, zakurzone, pogrzebane głęboko ruiny.”

W wywiadzie dla radia "Głos Rosji" autor publikacji Sasza Miliwojew opowiedział o tym, jak powstawała książka „Chłopiec z Żółtego domu”, której bohater w końcu potrafił uciec ze szpitala i uratować się:

„Badając listę zaginionych i porwanych w Kosowie dowiedziałem się mnóstwa rzeczy o potwornych losach ofiar. Na liście figuruje 1128 nazwisk - są to kobiety, dzieci, duchowni. Nie pozostało po nich ani śladu. Materiał do powieści gromadziłem w trakcie rozmów z naocznymi świadkami, z rodzinami, które straciły najbliższych w Kosowie. Autor utworu literackiego ma prawo do wymyślania różnych rzeczy, lecz w tej sytuacji absolutnie nie potrzebowałem tego, wystarczyły opowiadania o życiu, o straszliwych realiach. Widziałem wszystko, jak gdyby na ekranie. To nie ja wymyśliłem wojnę kosowską. Byłem bombardowany w 1999 roku z powodu wymyślonej historii „Raczak” – wsi, gdzie Serbowie zmasakrowali jakoby Albańczyków. To NATO bombardowało Serbów i pozwalało Albańczykom na wypędzanie i mordowanie naszego narodu, aby na terytorium naszego kraju powstało kryminalne państwo za pieniądze, uzyskane z kradzieży kopalin i pobierania narządów od porwanych cywili. Jeśli ktoś chce pogrzebać w milczeniu problem „czarnego przeszczepu narządów” na Bałkanach, to znaczy, że ten człowiek kogoś broni – albo siebie, albo kogoś jeszcze - przed postawieniem przed sądem czy hańbą na skalę światową”.

„Powieść „Chłopiec z Żółtego domu” pojawiła się po to, aby pokazać światu, że nie jesteśmy „najbardziej ludobójczym narodem na świecie” - jak usiłuje się sugerować. Prokuratura Serbii powinna udostępnić opinii publicznej informację o tajnych grobach, tak samo, jak opublikowano zeznania świadka, któremu zapewniono ochronę - byłego członka Armii Wyzwolenia Kosowa, który widział, jak żywemu Serbowi wycięto serce. W ten sposób można byłoby udowodnić fakt ludobójstwa popełnionego na Serbach.