Poszukiwaczom bzdurnych sensacji proponuję klik w ten odnośnik.
Jak to bywa w mojej "jaskini", czasem szperam w lodówce i zadziwiam się odnalezioną "zdobyczą". Tym razem zachwyciło mnie całkiem ładne opakowanie zawartości grubo po terminie ważności.
Termin ważności.
Cokolwiek to oznacza, to ma się nijak do polityków, którym termin ważności dawno minął, a oni wciąż usiłują nam wmówić, że nadal są świeżymi i w pełni zjadliwymi...
Teraz przedstawię opakowanie na które się napatoczyłem w swojej lodówce. Zjadłem dzisiaj wiele kanapek z tym przeterminowanym przysmakiem i teraz, już po wielu godzinach opisuję to na blogu. Wiem, że gdybym zaczekał jeszcze ze dwa dni, to wpis byłby bardziej rzetelny. Jednak wolę dać upust swojej niecierpliwości i już teraz to opisuję.
Uzupełnię, że produkt od przyniesienia do domu spoczywał w lodówce, w temperaturze około + 5°C.
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowa żywność. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowa żywność. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 7 września 2017
sobota, 20 maja 2017
Koniunktura sprzyja?
Tylko w jednej alejce zdrową żywność mają? A w innych, co klientom bezwstydnie sprzedają?
Obłudnik, co mięs nie je, bo kocha zwierzęta, o zakupie smalczyku jak zwykle pamięta. Tęskni za skwareczkami z zwierzęcych współbraci, więc kupuje ten ersatz, choć czasem przepłaci. Z gębą pełną frazesów i smalczyku z soi, lodów “z dobrych składników” kupić się nie boi. Przez dwa dni “zdrowe lody”? A w dni pozostałe? Zaczynam mieć domysły brzydkie, choć nieśmiałe...
sobota, 28 czerwca 2014
Wpis sponsoruje rozkosz podniebienia
Zdrowej, smacznej żywności czasy przypomina, od pana Świątkiewicza wędzona słonina. Ten zapach jest po prostu nie do opisania, przy nim i najedzony wprost z głodu się słania! Doskonała słoninka i do jajecznicy, i na chlebuś świeżutki, jak kto sobie życzy. Można plastry cieniusie dać do kapuśniaku i jedząc, delektować się poezją smaku. Po kanapce z słoninką, ogórkiem kiszonym, smutas wnet jest szczęśliwym i rozanielonym. A osobę, co stała przysmaku zbyt bliska, ślinka buzię zalewa i głód w dołku ściska. Teraz, aby dopełnić moich pochwał czarę, słoninki Świątkiewicza przedstawię zdjęć parę:
sobota, 4 maja 2013
Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka swego
Ze szczura, z kuny, czy z lisa, to Chińczykowi "zwisa", bo liczy się tylko kasa i klient zrobiony w k.....! Nadeszła moda nowa, padlina, sól drogowa, wódka pędzona z podpałki, i inne podobne przewałki, gówniany susz jajeczny... kto jeszcze jest bezpieczny? Problem narasta, nie znika, Polak prześcignie Chińczyka?
Krowę wzdęło? Co za mina? Na wędzonkę! Tę "z komina"! Złamał nogę koń niestety? Posiekamy na kotlety zanim biedaczysko zdechnie, nie dojechał żywy? Pech? Nie! Uwędzimy wszystko pięknie, i z obżarstwa klient pęknie! Ciastka będą smakowały, repertuar mamy stały, trutki się na szczury doda, taka żywieniowa moda, wszystko dla Polaka, w trosce! Jak tu żyć w globalnej wiosce? Te słodziki i barwniki, moda prosto z Ameryki? Weźmiesz z trzy emerytury, później rak i myk do dziury! Na pogrzebie ksiądz pośpiewa, stypa, wódka z wiórków drzewa, ciało w ziemi, już bez duszy, żaden robal go nie ruszy, bo za chemią nie przepada. Teraz Polska! Władza gada. Modne hasło, ale gdzie śmietana, masło? Gdzie są szynki i kiełbasy? Nie ma! Takie mamy czasy! Wywar z nóżek jest w śmietanie! To żywności "ulepszanie"? Aromaty, zagęstniki, oraz środki na wszawicę, czy wyznaczył ktoś granicę? Czy podłości nie ma granic, ma Polaka Polak za nic?
Krowę wzdęło? Co za mina? Na wędzonkę! Tę "z komina"! Złamał nogę koń niestety? Posiekamy na kotlety zanim biedaczysko zdechnie, nie dojechał żywy? Pech? Nie! Uwędzimy wszystko pięknie, i z obżarstwa klient pęknie! Ciastka będą smakowały, repertuar mamy stały, trutki się na szczury doda, taka żywieniowa moda, wszystko dla Polaka, w trosce! Jak tu żyć w globalnej wiosce? Te słodziki i barwniki, moda prosto z Ameryki? Weźmiesz z trzy emerytury, później rak i myk do dziury! Na pogrzebie ksiądz pośpiewa, stypa, wódka z wiórków drzewa, ciało w ziemi, już bez duszy, żaden robal go nie ruszy, bo za chemią nie przepada. Teraz Polska! Władza gada. Modne hasło, ale gdzie śmietana, masło? Gdzie są szynki i kiełbasy? Nie ma! Takie mamy czasy! Wywar z nóżek jest w śmietanie! To żywności "ulepszanie"? Aromaty, zagęstniki, oraz środki na wszawicę, czy wyznaczył ktoś granicę? Czy podłości nie ma granic, ma Polaka Polak za nic?
Etykiety:
belka w oku,
cudze pod lasem,
fałszywa troska,
kuny,
lipa,
lisy,
padlina,
pic,
przewałki,
sól drogowa,
susz jajeczny,
szczury,
zdrowa żywność
niedziela, 10 lutego 2013
Zdrowa bo polska?
Polak razem z chlebem, wędlinami i nabiałem zjada w ciągu roku dwa kilogramy środków chemicznych, czyli trzy pudełka proszków do prania. (źródło:kliknij)
Zamiast studiować etykiety, zaczytuje się w gazetkach marketów, by namierzyć produkty atrakcyjne. Czyli tanie. Z tego powodu coraz większym wzięciem cieszą się u nas "szynki" i "swojskie kiełbasy", które nawet nie otarły się o świnię (hit: "wiejska" po 4,86 zł, gdy żywiec kosztuje 5 zł za kg), oraz parówki, których najszlachetniejszym składnikiem jest MOM, czyli to, co udało się wycisnąć ze szkieletów zwierząt i polepić chemicznie.(źródło:kliknij)
Schab z kurczaka, cielęcina z wieprzowiny, banany w galaretce bez bananów i miód podkarpacki z Wielkopolski. Fantazja producentów żywności nie zna granic.(źródło:kliknij)
Trzeba sobie też zdać sprawę z faktu, że zakaz importu wołowiny z Unii Europejskiej jeszcze nas bynajmniej nie chroni. Nie ma zakazu importu zachodnich pasz, w których znajdują się sproszkowane odpady mięsno-kostne i to one są właśnie przenośnikiem choroby. Przy okazji warto zauważyć, że receptura tych pasz, a zwłaszcza technologia jej produkcji jest tajemnicą firmy ją wytwarzającej. Ile w niej jest hormonów, ile konserwantów, ile innych biologicznie czynnych substancji, których działanie nie jest nie tylko do końca zbadane, ale w ogóle nie zbadane - nie wiemy. Tak samo nie wiemy ile i jakich hormonów dodaje się do pasz dla przemysłowej produkcji kurczaków, kaczek, gęsi indyków i innego drobiu. Że pasze te są dosłownie „nabite” hormonami” nikt nawet tego nie ukrywa.(źródło:kliknij)
Ogórek kiszony hańba polskich stołów:
Sprawą wołającą o pomstę do nieba stały się ogórki kiszone. Nie wszystkie ale 99% sprzedawanych w naszych sklepach spożywczych. Zjawisko pojawiło się we wczesnym PRL-u i trwa do dzisiaj.
Ogórek kiszony dzisiaj jest produktem straszliwie słonym, flakowatym, co wskazuje na wysoko zaawansowane procesy gnilne. W Polsce zmienił się ustrój, zmieniło się kilkanaście rządów, zmieniło się wiele produktów, ale ogórki kiszone zachowały swoją niejadalność. Dlaczego?
Tego nie wiemy. Natomiast na pocieszenie możemy naszym Czytelnikom pokrótce przedstawić powody opłakanego stanu polskiego ogórka kiszonego. Jest ich co najmniej kilka, ogólnych, bo poszczególni producenci dokładają swoje - na przykład kiszenie ogórków w betonowych basenach. Do tych powszechnych należy używanie złej, wodociągowej, chlorowanej wody. Taka woda do kiszenia ogórków się nie nadaje.
Sam proces kiszenia ogórka polega na fermentacji, w wyniku której powstaje kwas mlekowy. Otóż przy pewnym stężeniu kwasu mlekowego proces fermentacji powinien zostać zahamowany, ogórki nie mogą być przekwaszone. Tak samo nie mogą być przesolone. Przerwanie fermentacji i dalszego zakwaszania następuje przez obniżenie temperatury. Wtedy to beczka z ogórkami powinna znaleźć się w chłodnej, głębokiej piwnicy. Praktykowane było zatapianie beczek z ogórkami w głębokich stawach, gdzie zimą, pod lodem utrzymuje się stała temperatura + 4 st. C.
Nie wolno używać do kiszenia ogórków, powszechna dziś praktyka, beczek plastikowych, beczek po kapuście, beczek wyścielonych plastikowym workiem. Nie mamy pewności, czy folie pod wpływem aktywnego kwasu nie wchodzą w reakcje chemiczne, podejrzany smak ogórków świadczyłby, że tak.(źródło:kliknij)
Środek na wszy w lodach?
- Aldehyd C-17 – lodom nadaje smak wiśniowy, ale w przemyśle stosowany jest do produkcji gumy i barwników.
- Piperonal – stosowany w przemyśle perfumeryjnym i jako środek do zwalczania wszy. Lodom nadaje smak waniliowy.
- Octan etylu – w lodach ma imitować smak ananasowy, ale używany jest również do czyszczenia skór.
- Aldehyd masłowy – używany jest do produkcji klejów kauczukowych, a lodom nadaje smak orzechowy.
- Octan amylu – lodom nadaje smak bananowy, ale używany jest również jako rozpuszczalnik farb olejnych.
- Octan benzylu – używany jest jako rozpuszczalnik azotanów. W lodach imituje smak truskawkowy.
I wreszcie Aldehyd C-18 – używany do produkcji detergentów, który lodom nadaje smak czekoladowy.
Dodatki powinny być oczywiście naturalne, ale często zastępowane są przez przemysłowe odpowiedniki - dużo tańsze, a zapewniające odpowiedni smak i zapach lodów. Na takiej zasadzie funkcjonuje zresztą cały przemysł spożywczy, a producenci lodów nie są tu wyjątkiem.
Sami jednak stosują rzeczywiście całą paletę substancji - od zagęstników i emulgatorów (np. glikol dwuetylenowy, stosowany w lodach, jako substancja emulgująca, a będący również składnikiem płynów niezamarzających i rozpuszczalników do farb), poprzez sztuczne barwniki czy aromaty, a kończąc na chemicznie utwardzanych tłuszczach roślinnych. Te ostatnie to np. olej palmowy, dodawany do masy lodowej zamiast np. masła, bo dużo tańszy. Z reguły olej palmowy jest chemicznie utwardzony, a to może powodować, że lody będą zawierały szkodliwe dla zdrowia tłuszcze, zwiększające np. ryzyko miażdżycy, a nawet powstawanie nowotworów.(źródło:kliknij)
A teraz trochę mitów o zdrowej polskiej żywności:
Mit 1. Polska żywność jest zdrowa i naturalna
Nasi rolnicy są zdecydowanie biedniejsi od ich kolegów z Wielkiej Brytanii, czy Niemczech i na pewno nie używają tylu sztucznych nawozów i oprysków... Wierzycie w to? W naszym kraju jest ok. 2 mln gospodarstw, z czego jakieś 100 tys. to prawdziwe fabryki. I to właśnie one dostarczają aż 80 proc. żywności. Stać je na sterydy, dzięki którym kurczak zamiast w pół roku dorasta w półtora miesiąca. Nie żałują też na nawozu - na hektar ziemi sypią rocznie ok. 150 kg
Mit 2. Naturalne znaczy apetyczne
Czy na pewno? Czasem warto się zastanowić! Na jednym z naturalnych jogurtów widnieje skład: mleko, cukier, wsad truskawkowy, a do tego żelatyna wieprzowa i barwniki takie jak betanina i koszenila. Jak donosi Newsweek - pierwszy pochodzi z buraków ćwikłowych, a drugi z wysuszonych ciał i jaj mszyc (wykorzystywany m.in. w środkach do odstraszania mrówek). I już nie jest tak apetycznie...
Mit 3. Ładne i okazałe znaczy zdrowe
Idealnie okrągłe, soczyście czerwone i wielkie jak melony - tak często wyglądają pomidory sprzedawane na stoiskach z warzywami. Spróbujcie znaleźć podobny okaz na swojej działce lub w przydomowym ogródku. Bez szans... Takie pomidory hodowane są na podłożu z wełny mineralnej, z wykorzystaniem sterydów przyspieszających nabieranie masy (wody) oraz antybiotyków chroniących przed chorobami. Po czterech tygodniach trafiają na sklepowe półki. Zapachem i smakiem nawet nie przypominają prawdziwego pomidora. Trudno się dziwić, skoro wyrosły na chemii.
Mit 4. Potrawy regionalne ostoją naturalnych metod produkcji
80 proc. oscypków sprzedawanych w centrum Zakopanego to podróbki. Ser z mleka owczego kosztuje jakieś 40 zł za 1 kg, a to zbyt drogo. Dlatego sporo "oscypków" produkowanych jest na bazie mleka krowiego. Do tego używane są często zagęszczacze chemiczne. Takie, niby naturalne, sery można też kupić w dużych sieciach handlowych. Oczywiście oscypek nie jest wyjątkiem. Wiele innych dań regionalnych produkowanych jest w podobny sposób.
Mit 5. Unijne normy chronią przed żywnością złej jakości
Przed wstąpieniem do Unii nasze normy żywnościowe były znacznie surowsze niż wspólnotowe - informuje Newsweek. Kiedyś dopuszczalna dawka konserwantu w Polsce wynosiła 20, a na Zachodzie nawet 50. Niestety, musieliśmy się dostosować...
Mit 6. Lepiej kupować na bazarze lub w małym sklepiku niż w supermarkecie
Prawda jest taka, że w obu przypadkach dostawcy są często ci sami. Rozwożą towar na giełdę spożywczą, do warzywniaka i dyskontu. Jeśli chcesz kupować dobrą żywność, to najlepiej bezpośrednio od właścicieli małych gospodarstw rolnych. Często sprzedają nadwyżki tego, co hodowali na własny użytek.
Mit 7. Certyfikat gwarancją jakości
Jeden z najbardziej rozpoznawalnych certyfikatów - zielony znaczek eko - przyznawany jest każdemu, kto chce produkować żywność w sposób naturalny. Podstawą jest dokumentacja producenta. Nie są przeprowadzane żadne testy, ani badania - donosi Newsweek. Chciałoby się powiedzieć: "Cóż za wiarygodność"...
Mit 8. Tańsze nie znaczy gorsze
Bardzo często jest odwrotnie. Nie bez kozery produkty sprzedawane w supermarketach po skandalicznie niskich cenach nazywane są przez producentów żywnością analogową. Jogurty owocowe nie zawierają owoców, a wędliny ulegające cudownemu rozmnożeniu (z kilograma mięsa powstaje nawet 2 kilogramy szynki lub 5 kilogramów parówek). Mieszanka mięsnych odpadków i wody smakuje jak kiełbasa dzięki zastosowaniu aromatów, a atrakcyjny wygląd zapewniają fosforany. Cena? Może i 10 zł za kilogram brzmi atrakcyjnie, ale pamiętajmy, że tym sposobem każdego roku zjadamy około 2 kg chemikaliów!
Mit 9. Etykietka prawdę ci powie
Producenci żywności mają obowiązek umieszczać na opakowaniach wykaz składników użytych do produkcji. To fakt. Niestety, z raportu UOKiK i Inspekcji Handlowej (z grudnia 2009 r.) wynika, że co piąte opakowanie zawiera nieprawdziwe informacje. Przykładowo masło - zgodnie z polską normą powinno zawierać przynajmniej 82 proc. tłuszczu pochodzącego z mleka i zero tłuszczy roślinnych. Inspektorzy trafili jednak na takie, które wyprodukowane były głównie ze składników roślinnych. Są też tacy, którzy nie wstydzą się pisać prawdy. Często możemy więc trafić na wędliny, które składają się głównie z wody (nawet 80 proc. składu).
Mit 10. Tradycyjne i drogie znaczy lepsze
Czy na pewno? Producenci wiedzą, że taka powinna być zależność, ale muszą znaleźć kompromis między wyglądem, smakiem, zapachem, długim terminem przydatności do spożycia i... ceną. Najczęstszym chwytem marketingowym są "tradycyjne receptury". Na nich można sporo zarobić. Jeden z producentów wędlin twierdził, że jego produkty wytwarzane są według receptur sprzed stu lat. UOKiK skontrolował go i okazało się, że metoda produkcji jest bardzo nowoczesne i wykorzystuje zagęszczacze, substancje wzmacniające smak i zapach, stabilizatory, przeciwutleniacze i regulator kwasowości.(źródło:kliknij)
Zamiast studiować etykiety, zaczytuje się w gazetkach marketów, by namierzyć produkty atrakcyjne. Czyli tanie. Z tego powodu coraz większym wzięciem cieszą się u nas "szynki" i "swojskie kiełbasy", które nawet nie otarły się o świnię (hit: "wiejska" po 4,86 zł, gdy żywiec kosztuje 5 zł za kg), oraz parówki, których najszlachetniejszym składnikiem jest MOM, czyli to, co udało się wycisnąć ze szkieletów zwierząt i polepić chemicznie.(źródło:kliknij)
Schab z kurczaka, cielęcina z wieprzowiny, banany w galaretce bez bananów i miód podkarpacki z Wielkopolski. Fantazja producentów żywności nie zna granic.(źródło:kliknij)
Trzeba sobie też zdać sprawę z faktu, że zakaz importu wołowiny z Unii Europejskiej jeszcze nas bynajmniej nie chroni. Nie ma zakazu importu zachodnich pasz, w których znajdują się sproszkowane odpady mięsno-kostne i to one są właśnie przenośnikiem choroby. Przy okazji warto zauważyć, że receptura tych pasz, a zwłaszcza technologia jej produkcji jest tajemnicą firmy ją wytwarzającej. Ile w niej jest hormonów, ile konserwantów, ile innych biologicznie czynnych substancji, których działanie nie jest nie tylko do końca zbadane, ale w ogóle nie zbadane - nie wiemy. Tak samo nie wiemy ile i jakich hormonów dodaje się do pasz dla przemysłowej produkcji kurczaków, kaczek, gęsi indyków i innego drobiu. Że pasze te są dosłownie „nabite” hormonami” nikt nawet tego nie ukrywa.(źródło:kliknij)
Ogórek kiszony hańba polskich stołów:
Sprawą wołającą o pomstę do nieba stały się ogórki kiszone. Nie wszystkie ale 99% sprzedawanych w naszych sklepach spożywczych. Zjawisko pojawiło się we wczesnym PRL-u i trwa do dzisiaj.
Ogórek kiszony dzisiaj jest produktem straszliwie słonym, flakowatym, co wskazuje na wysoko zaawansowane procesy gnilne. W Polsce zmienił się ustrój, zmieniło się kilkanaście rządów, zmieniło się wiele produktów, ale ogórki kiszone zachowały swoją niejadalność. Dlaczego?
Tego nie wiemy. Natomiast na pocieszenie możemy naszym Czytelnikom pokrótce przedstawić powody opłakanego stanu polskiego ogórka kiszonego. Jest ich co najmniej kilka, ogólnych, bo poszczególni producenci dokładają swoje - na przykład kiszenie ogórków w betonowych basenach. Do tych powszechnych należy używanie złej, wodociągowej, chlorowanej wody. Taka woda do kiszenia ogórków się nie nadaje.
Sam proces kiszenia ogórka polega na fermentacji, w wyniku której powstaje kwas mlekowy. Otóż przy pewnym stężeniu kwasu mlekowego proces fermentacji powinien zostać zahamowany, ogórki nie mogą być przekwaszone. Tak samo nie mogą być przesolone. Przerwanie fermentacji i dalszego zakwaszania następuje przez obniżenie temperatury. Wtedy to beczka z ogórkami powinna znaleźć się w chłodnej, głębokiej piwnicy. Praktykowane było zatapianie beczek z ogórkami w głębokich stawach, gdzie zimą, pod lodem utrzymuje się stała temperatura + 4 st. C.
Nie wolno używać do kiszenia ogórków, powszechna dziś praktyka, beczek plastikowych, beczek po kapuście, beczek wyścielonych plastikowym workiem. Nie mamy pewności, czy folie pod wpływem aktywnego kwasu nie wchodzą w reakcje chemiczne, podejrzany smak ogórków świadczyłby, że tak.(źródło:kliknij)
Środek na wszy w lodach?
- Aldehyd C-17 – lodom nadaje smak wiśniowy, ale w przemyśle stosowany jest do produkcji gumy i barwników.
- Piperonal – stosowany w przemyśle perfumeryjnym i jako środek do zwalczania wszy. Lodom nadaje smak waniliowy.
- Octan etylu – w lodach ma imitować smak ananasowy, ale używany jest również do czyszczenia skór.
- Aldehyd masłowy – używany jest do produkcji klejów kauczukowych, a lodom nadaje smak orzechowy.
- Octan amylu – lodom nadaje smak bananowy, ale używany jest również jako rozpuszczalnik farb olejnych.
- Octan benzylu – używany jest jako rozpuszczalnik azotanów. W lodach imituje smak truskawkowy.
I wreszcie Aldehyd C-18 – używany do produkcji detergentów, który lodom nadaje smak czekoladowy.
Dodatki powinny być oczywiście naturalne, ale często zastępowane są przez przemysłowe odpowiedniki - dużo tańsze, a zapewniające odpowiedni smak i zapach lodów. Na takiej zasadzie funkcjonuje zresztą cały przemysł spożywczy, a producenci lodów nie są tu wyjątkiem.
Sami jednak stosują rzeczywiście całą paletę substancji - od zagęstników i emulgatorów (np. glikol dwuetylenowy, stosowany w lodach, jako substancja emulgująca, a będący również składnikiem płynów niezamarzających i rozpuszczalników do farb), poprzez sztuczne barwniki czy aromaty, a kończąc na chemicznie utwardzanych tłuszczach roślinnych. Te ostatnie to np. olej palmowy, dodawany do masy lodowej zamiast np. masła, bo dużo tańszy. Z reguły olej palmowy jest chemicznie utwardzony, a to może powodować, że lody będą zawierały szkodliwe dla zdrowia tłuszcze, zwiększające np. ryzyko miażdżycy, a nawet powstawanie nowotworów.(źródło:kliknij)
A teraz trochę mitów o zdrowej polskiej żywności:
Mit 1. Polska żywność jest zdrowa i naturalna
Nasi rolnicy są zdecydowanie biedniejsi od ich kolegów z Wielkiej Brytanii, czy Niemczech i na pewno nie używają tylu sztucznych nawozów i oprysków... Wierzycie w to? W naszym kraju jest ok. 2 mln gospodarstw, z czego jakieś 100 tys. to prawdziwe fabryki. I to właśnie one dostarczają aż 80 proc. żywności. Stać je na sterydy, dzięki którym kurczak zamiast w pół roku dorasta w półtora miesiąca. Nie żałują też na nawozu - na hektar ziemi sypią rocznie ok. 150 kg
Mit 2. Naturalne znaczy apetyczne
Czy na pewno? Czasem warto się zastanowić! Na jednym z naturalnych jogurtów widnieje skład: mleko, cukier, wsad truskawkowy, a do tego żelatyna wieprzowa i barwniki takie jak betanina i koszenila. Jak donosi Newsweek - pierwszy pochodzi z buraków ćwikłowych, a drugi z wysuszonych ciał i jaj mszyc (wykorzystywany m.in. w środkach do odstraszania mrówek). I już nie jest tak apetycznie...
Mit 3. Ładne i okazałe znaczy zdrowe
Idealnie okrągłe, soczyście czerwone i wielkie jak melony - tak często wyglądają pomidory sprzedawane na stoiskach z warzywami. Spróbujcie znaleźć podobny okaz na swojej działce lub w przydomowym ogródku. Bez szans... Takie pomidory hodowane są na podłożu z wełny mineralnej, z wykorzystaniem sterydów przyspieszających nabieranie masy (wody) oraz antybiotyków chroniących przed chorobami. Po czterech tygodniach trafiają na sklepowe półki. Zapachem i smakiem nawet nie przypominają prawdziwego pomidora. Trudno się dziwić, skoro wyrosły na chemii.
Mit 4. Potrawy regionalne ostoją naturalnych metod produkcji
80 proc. oscypków sprzedawanych w centrum Zakopanego to podróbki. Ser z mleka owczego kosztuje jakieś 40 zł za 1 kg, a to zbyt drogo. Dlatego sporo "oscypków" produkowanych jest na bazie mleka krowiego. Do tego używane są często zagęszczacze chemiczne. Takie, niby naturalne, sery można też kupić w dużych sieciach handlowych. Oczywiście oscypek nie jest wyjątkiem. Wiele innych dań regionalnych produkowanych jest w podobny sposób.
Mit 5. Unijne normy chronią przed żywnością złej jakości
Przed wstąpieniem do Unii nasze normy żywnościowe były znacznie surowsze niż wspólnotowe - informuje Newsweek. Kiedyś dopuszczalna dawka konserwantu w Polsce wynosiła 20, a na Zachodzie nawet 50. Niestety, musieliśmy się dostosować...
Mit 6. Lepiej kupować na bazarze lub w małym sklepiku niż w supermarkecie
Prawda jest taka, że w obu przypadkach dostawcy są często ci sami. Rozwożą towar na giełdę spożywczą, do warzywniaka i dyskontu. Jeśli chcesz kupować dobrą żywność, to najlepiej bezpośrednio od właścicieli małych gospodarstw rolnych. Często sprzedają nadwyżki tego, co hodowali na własny użytek.
Mit 7. Certyfikat gwarancją jakości
Jeden z najbardziej rozpoznawalnych certyfikatów - zielony znaczek eko - przyznawany jest każdemu, kto chce produkować żywność w sposób naturalny. Podstawą jest dokumentacja producenta. Nie są przeprowadzane żadne testy, ani badania - donosi Newsweek. Chciałoby się powiedzieć: "Cóż za wiarygodność"...
Mit 8. Tańsze nie znaczy gorsze
Bardzo często jest odwrotnie. Nie bez kozery produkty sprzedawane w supermarketach po skandalicznie niskich cenach nazywane są przez producentów żywnością analogową. Jogurty owocowe nie zawierają owoców, a wędliny ulegające cudownemu rozmnożeniu (z kilograma mięsa powstaje nawet 2 kilogramy szynki lub 5 kilogramów parówek). Mieszanka mięsnych odpadków i wody smakuje jak kiełbasa dzięki zastosowaniu aromatów, a atrakcyjny wygląd zapewniają fosforany. Cena? Może i 10 zł za kilogram brzmi atrakcyjnie, ale pamiętajmy, że tym sposobem każdego roku zjadamy około 2 kg chemikaliów!
Mit 9. Etykietka prawdę ci powie
Producenci żywności mają obowiązek umieszczać na opakowaniach wykaz składników użytych do produkcji. To fakt. Niestety, z raportu UOKiK i Inspekcji Handlowej (z grudnia 2009 r.) wynika, że co piąte opakowanie zawiera nieprawdziwe informacje. Przykładowo masło - zgodnie z polską normą powinno zawierać przynajmniej 82 proc. tłuszczu pochodzącego z mleka i zero tłuszczy roślinnych. Inspektorzy trafili jednak na takie, które wyprodukowane były głównie ze składników roślinnych. Są też tacy, którzy nie wstydzą się pisać prawdy. Często możemy więc trafić na wędliny, które składają się głównie z wody (nawet 80 proc. składu).
Mit 10. Tradycyjne i drogie znaczy lepsze
Czy na pewno? Producenci wiedzą, że taka powinna być zależność, ale muszą znaleźć kompromis między wyglądem, smakiem, zapachem, długim terminem przydatności do spożycia i... ceną. Najczęstszym chwytem marketingowym są "tradycyjne receptury". Na nich można sporo zarobić. Jeden z producentów wędlin twierdził, że jego produkty wytwarzane są według receptur sprzed stu lat. UOKiK skontrolował go i okazało się, że metoda produkcji jest bardzo nowoczesne i wykorzystuje zagęszczacze, substancje wzmacniające smak i zapach, stabilizatory, przeciwutleniacze i regulator kwasowości.(źródło:kliknij)
Etykiety:
aromaty,
barwniki,
bylejakość,
konserwanty,
lanie wody,
lipa,
lody,
ludzie ludziom,
nawozy,
normy unijne,
odpady,
pic,
prawdy czy mity,
propaganda,
truciciele,
zdrowa żywność
wtorek, 26 czerwca 2012
Wieczna żywność? Wpis następny.
17 był czerwiec, wnet dwudziesta trzecia, zgłodniałem, więc w lodówce eskapada krecia, wygrzebałem ten przysmak, na datę spojrzałem, i już w pierwszym odruchu w śmieci wrzucić chciałem, jednak chwila wahania... może wciąż jadalne? Sprawdzę, będzie zepsute, wtedy w śmieci walnę. Pachniało wyśmienicie, w smaku nadal świeże, i nabrałem ochoty! Ślinka ciekła, szczerze! Olej, woda, pomidory, zjadłem to, nie byłem chory. Smakowało wyśmienicie, ciut się bałem, przyznam skrycie, jednak zdrowia nie ruszyło, chociaż po terminie było. Eksperyment ryzykowny, jak tu z serkiem opisany, jednak żyję, i żywnośći "ZDROWEJ" piszę tu peany.
wtorek, 13 grudnia 2011
Wieczna żywność?
Zjadłem wczoraj wieczorem serek, który zawieruszył się w czeluściach mojej lodówki. Dopiero po konsumpcji spojrzałem na datę ważności: 20.09.11.T11:52.U9
Serek był smaczny. A ja nadal żyję!
Mój organizm tą nowoczesną żywnością jest już przesiąknięty. Podejrzewam, że silnie by zareagował na świeżutkie wiejskie masełko, twarożek, i inne specjały. Może nawet bym nie przeżył, he, he!
Serek był smaczny. A ja nadal żyję!
Mój organizm tą nowoczesną żywnością jest już przesiąknięty. Podejrzewam, że silnie by zareagował na świeżutkie wiejskie masełko, twarożek, i inne specjały. Może nawet bym nie przeżył, he, he!
Subskrybuj:
Posty (Atom)