Umiejętnie dobierzesz, podsuniesz pod oczy, większość wrzaśnie:
- Ta "prawda" słuszną drogą kroczy!
Łatwo ludźmi sterować na uczuciach grając, pożywkę do narzekań jako strawę dając. Wielu nie zechce myśleć, nie zanalizuje, co jest "za" jeśli "przeciw" pod nos się ładuje. Skłonność do biadolenia tkwi w ludziach głęboko, wystarczy talię zdarzeń podsunąć pod oko, wnet znajdą powiązania, wywęszą afery... lep obietnic wystarczy i uśmiech nieszczery, że właśnie nas ratują, bo nieszczęście blisko... i chętnie poprowadzą w nowe grzęzawisko!
Polityka przyciąga różnych psychopatów, zamiast trafić pod pręgierz, dostać z dwieście batów, pcha się taki na wszelkie polityczne listy, w końcu drania WYBIORĄ, to "fakt oczywisty". Muszą wybrać, do tego demokracja "zmusza":
- Głosujcie na królika prosto z kapelusza! Przecież taki puchaty i nad wyraz śliczny!
Wybieramy, a wybór był... iluzoryczny. Kto się dobrze nie przyjrzał temu "króliczkowi", skąd u władzy wilczysko, niech się później głowi, które będzie żerować nabierając siły...
Kochana demokracja i króliczek miły.
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lanie wody. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lanie wody. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 6 sierpnia 2015
czwartek, 26 czerwca 2014
Kto ma media ten ma władzę
Scenariusz
rodowodem
z powieści Orwella,
sprawiedliwe osądy,
wyroki i cela?
Jasne! Tak się stanie!
Dla tych,
których drażniło
władzy zakłamanie!
Teraz ruszy kampania,
a w niej sztaby całe
zaczną wmawiać,
że czarne
jest anielsko białe.
Będą ludzi rozumnych
chcieli butą dobić,
bo niejeden sprzedawczyk
chce na chleb zarobić.
Jest ich wielu,
dostali "tajemne zadanie",
rozpętają kampanię
zwaną "mózgów pranie".
Zapłacą podatnicy
lub się dodrukuje,
na wypłaty "dla takich"
rząd nie pożałuje.
Zostało dwa miesiące
do końca wakacji,
trzeba ludzi ogłupić
i pozbawić racji,
wystraszyć zamordyzmem,
ścisnąć mocno krtań,
polityka to k....!
(nic nie mam do pań).
Ci, co sobie prywatę
z Ojczyzny zrobili,
będą teraz
w koronie cierniowej
chodzili.
Zapłaczą
nad swym smutnym
cierpiętniczym losem,
że ich obywatelskim
ktoś szargał
donosem.
A oni, jak rycerze,
czyści i bez skazy,
więc ruszą
w ich obronie
wszelkie
dupowłazy!
Aż, naród
już zmęczony
krętactwem
zakrzyknie:
- mamy dosyć!
niech temat
podsłuchów
już
zniknie!
Gdy przestaną wspominać
już publikatory,
na pewniaka
wygrają
następne wybory!
To onetowe zdjęcie
przejrzyście odsłania
kampanię
z jaką rusza
Wotum Zadufania,
ta perfidna składanka,
by ludzi ogłupić?
Kaczyński "za" głosował?
Ktoś zechce to kupić?
rodowodem
z powieści Orwella,
sprawiedliwe osądy,
wyroki i cela?
Jasne! Tak się stanie!
Dla tych,
których drażniło
władzy zakłamanie!
Teraz ruszy kampania,
a w niej sztaby całe
zaczną wmawiać,
że czarne
jest anielsko białe.
Będą ludzi rozumnych
chcieli butą dobić,
bo niejeden sprzedawczyk
chce na chleb zarobić.
Jest ich wielu,
dostali "tajemne zadanie",
rozpętają kampanię
zwaną "mózgów pranie".
Zapłacą podatnicy
lub się dodrukuje,
na wypłaty "dla takich"
rząd nie pożałuje.
Zostało dwa miesiące
do końca wakacji,
trzeba ludzi ogłupić
i pozbawić racji,
wystraszyć zamordyzmem,
ścisnąć mocno krtań,
polityka to k....!
(nic nie mam do pań).
Ci, co sobie prywatę
z Ojczyzny zrobili,
będą teraz
w koronie cierniowej
chodzili.
Zapłaczą
nad swym smutnym
cierpiętniczym losem,
że ich obywatelskim
ktoś szargał
donosem.
A oni, jak rycerze,
czyści i bez skazy,
więc ruszą
w ich obronie
wszelkie
dupowłazy!
Aż, naród
już zmęczony
krętactwem
zakrzyknie:
- mamy dosyć!
niech temat
podsłuchów
już
zniknie!
Gdy przestaną wspominać
już publikatory,
na pewniaka
wygrają
następne wybory!
To onetowe zdjęcie
przejrzyście odsłania
kampanię
z jaką rusza
Wotum Zadufania,
ta perfidna składanka,
by ludzi ogłupić?
Kaczyński "za" głosował?
Ktoś zechce to kupić?
środa, 5 lutego 2014
Żywieniowi eksperci
Nie szukaj ekspertów od diet w Internecie a będziesz żył dłuuugo i zdrowo na świecie, jak ten rydz będziesz zdrowy nie biorąc ich głupot zbyt serio do głowy!
Jedz wszystko po trochu śmiało, popijaj czym zechcesz nie mało, bo tylko zróżnicowanie receptą jest na przetrwanie.
Ich rady jak wiatr zawieje, dziś zdrowe, jutro się nie je, są bardziej zmienne od mody, zwyczajne lanie wody!
To prawie jak z medycyną, potulni i posłuszni zawsze pierwsi giną:
Znowu pacjent wyzdrowiał! - martwią się lekarze, to nie koniec, kto górą jeszcze się okaże!
Długo trwała ta walka piekielnie zażarta, leczyli go czym mogli by poszedł do Czarta, a jednak nadaremna ta walka nieładna, uparł się żyć! I sztuka medyczna bezradna!
Jak się uprze wyzdrowieć wredny pacjent taki, to lekarz może przy nim wypruć sobie flaki, najnowszymi lekami szprycować go dumny, w końcu zamiast pacjenta sam trafi do trumny!
Mądry lekarz uśmiechnie się i okiem mrugnie, uparł się? A niech żyje! Przed wolą się ugnie.
Tylko ci od pogrzebów będą darli włosy i ci od emerytur też na kwintę nosy...
Pacjenta trzeba leczyć długo i przewlekle aż wyleczą go z kasy bronionej zaciekle. Może sobie spokojnie umrzeć pacjent wtedy, bo nikt przecież nie będzie leczył marnej biedy.
wtorek, 4 czerwca 2013
Niedzielne promocje
Mały sklepik ma "U Mariana".
Głównie piwo i bułki od rana,
chleb, i takie tam drobne różności,
a gdy straci coś termin ważności,
to "w promocji" sprzedaje "od ręki".
Zewsząd zbiera, za ten "gest", podzięki.
On w niedzielę sklepu nie otwiera,
bo się modli!
Szczerze jak cholera!
Marian Polak!
Na mszy przy niedzieli!
Zawsze pierwszy!
By wszyscy widzieli!
Znak pokoju!
Już biegnie zdyszany,
bo w markecie promocja!
- O, rany!
- Nie zdążyłem!
- Za długo w kościele...
- mogłem nie iść,
stracił bym niewiele...
- Tyle dobra przed nosem!
- Jak pogodzić się z losem?
Światły Polak,
to rzecz oczywista,
Marianowi się świeci...
z "umysła", gdy tak myśli...
w siódmym pocie stoi...
- jak ten koncern tych klientów doi?
Też bym doił, jak dwie matki cielę!
Nawet zgodził bym się na niedzielę!
Pewnie proboszcz by skinął:
- Ty draniu!
Tylko dolą się dziel... w zaufaniu.
niedziela, 10 lutego 2013
Zdrowa bo polska?
Polak razem z chlebem, wędlinami i nabiałem zjada w ciągu roku dwa kilogramy środków chemicznych, czyli trzy pudełka proszków do prania. (źródło:kliknij)
Zamiast studiować etykiety, zaczytuje się w gazetkach marketów, by namierzyć produkty atrakcyjne. Czyli tanie. Z tego powodu coraz większym wzięciem cieszą się u nas "szynki" i "swojskie kiełbasy", które nawet nie otarły się o świnię (hit: "wiejska" po 4,86 zł, gdy żywiec kosztuje 5 zł za kg), oraz parówki, których najszlachetniejszym składnikiem jest MOM, czyli to, co udało się wycisnąć ze szkieletów zwierząt i polepić chemicznie.(źródło:kliknij)
Schab z kurczaka, cielęcina z wieprzowiny, banany w galaretce bez bananów i miód podkarpacki z Wielkopolski. Fantazja producentów żywności nie zna granic.(źródło:kliknij)
Trzeba sobie też zdać sprawę z faktu, że zakaz importu wołowiny z Unii Europejskiej jeszcze nas bynajmniej nie chroni. Nie ma zakazu importu zachodnich pasz, w których znajdują się sproszkowane odpady mięsno-kostne i to one są właśnie przenośnikiem choroby. Przy okazji warto zauważyć, że receptura tych pasz, a zwłaszcza technologia jej produkcji jest tajemnicą firmy ją wytwarzającej. Ile w niej jest hormonów, ile konserwantów, ile innych biologicznie czynnych substancji, których działanie nie jest nie tylko do końca zbadane, ale w ogóle nie zbadane - nie wiemy. Tak samo nie wiemy ile i jakich hormonów dodaje się do pasz dla przemysłowej produkcji kurczaków, kaczek, gęsi indyków i innego drobiu. Że pasze te są dosłownie „nabite” hormonami” nikt nawet tego nie ukrywa.(źródło:kliknij)
Ogórek kiszony hańba polskich stołów:
Sprawą wołającą o pomstę do nieba stały się ogórki kiszone. Nie wszystkie ale 99% sprzedawanych w naszych sklepach spożywczych. Zjawisko pojawiło się we wczesnym PRL-u i trwa do dzisiaj.
Ogórek kiszony dzisiaj jest produktem straszliwie słonym, flakowatym, co wskazuje na wysoko zaawansowane procesy gnilne. W Polsce zmienił się ustrój, zmieniło się kilkanaście rządów, zmieniło się wiele produktów, ale ogórki kiszone zachowały swoją niejadalność. Dlaczego?
Tego nie wiemy. Natomiast na pocieszenie możemy naszym Czytelnikom pokrótce przedstawić powody opłakanego stanu polskiego ogórka kiszonego. Jest ich co najmniej kilka, ogólnych, bo poszczególni producenci dokładają swoje - na przykład kiszenie ogórków w betonowych basenach. Do tych powszechnych należy używanie złej, wodociągowej, chlorowanej wody. Taka woda do kiszenia ogórków się nie nadaje.
Sam proces kiszenia ogórka polega na fermentacji, w wyniku której powstaje kwas mlekowy. Otóż przy pewnym stężeniu kwasu mlekowego proces fermentacji powinien zostać zahamowany, ogórki nie mogą być przekwaszone. Tak samo nie mogą być przesolone. Przerwanie fermentacji i dalszego zakwaszania następuje przez obniżenie temperatury. Wtedy to beczka z ogórkami powinna znaleźć się w chłodnej, głębokiej piwnicy. Praktykowane było zatapianie beczek z ogórkami w głębokich stawach, gdzie zimą, pod lodem utrzymuje się stała temperatura + 4 st. C.
Nie wolno używać do kiszenia ogórków, powszechna dziś praktyka, beczek plastikowych, beczek po kapuście, beczek wyścielonych plastikowym workiem. Nie mamy pewności, czy folie pod wpływem aktywnego kwasu nie wchodzą w reakcje chemiczne, podejrzany smak ogórków świadczyłby, że tak.(źródło:kliknij)
Środek na wszy w lodach?
- Aldehyd C-17 – lodom nadaje smak wiśniowy, ale w przemyśle stosowany jest do produkcji gumy i barwników.
- Piperonal – stosowany w przemyśle perfumeryjnym i jako środek do zwalczania wszy. Lodom nadaje smak waniliowy.
- Octan etylu – w lodach ma imitować smak ananasowy, ale używany jest również do czyszczenia skór.
- Aldehyd masłowy – używany jest do produkcji klejów kauczukowych, a lodom nadaje smak orzechowy.
- Octan amylu – lodom nadaje smak bananowy, ale używany jest również jako rozpuszczalnik farb olejnych.
- Octan benzylu – używany jest jako rozpuszczalnik azotanów. W lodach imituje smak truskawkowy.
I wreszcie Aldehyd C-18 – używany do produkcji detergentów, który lodom nadaje smak czekoladowy.
Dodatki powinny być oczywiście naturalne, ale często zastępowane są przez przemysłowe odpowiedniki - dużo tańsze, a zapewniające odpowiedni smak i zapach lodów. Na takiej zasadzie funkcjonuje zresztą cały przemysł spożywczy, a producenci lodów nie są tu wyjątkiem.
Sami jednak stosują rzeczywiście całą paletę substancji - od zagęstników i emulgatorów (np. glikol dwuetylenowy, stosowany w lodach, jako substancja emulgująca, a będący również składnikiem płynów niezamarzających i rozpuszczalników do farb), poprzez sztuczne barwniki czy aromaty, a kończąc na chemicznie utwardzanych tłuszczach roślinnych. Te ostatnie to np. olej palmowy, dodawany do masy lodowej zamiast np. masła, bo dużo tańszy. Z reguły olej palmowy jest chemicznie utwardzony, a to może powodować, że lody będą zawierały szkodliwe dla zdrowia tłuszcze, zwiększające np. ryzyko miażdżycy, a nawet powstawanie nowotworów.(źródło:kliknij)
A teraz trochę mitów o zdrowej polskiej żywności:
Mit 1. Polska żywność jest zdrowa i naturalna
Nasi rolnicy są zdecydowanie biedniejsi od ich kolegów z Wielkiej Brytanii, czy Niemczech i na pewno nie używają tylu sztucznych nawozów i oprysków... Wierzycie w to? W naszym kraju jest ok. 2 mln gospodarstw, z czego jakieś 100 tys. to prawdziwe fabryki. I to właśnie one dostarczają aż 80 proc. żywności. Stać je na sterydy, dzięki którym kurczak zamiast w pół roku dorasta w półtora miesiąca. Nie żałują też na nawozu - na hektar ziemi sypią rocznie ok. 150 kg
Mit 2. Naturalne znaczy apetyczne
Czy na pewno? Czasem warto się zastanowić! Na jednym z naturalnych jogurtów widnieje skład: mleko, cukier, wsad truskawkowy, a do tego żelatyna wieprzowa i barwniki takie jak betanina i koszenila. Jak donosi Newsweek - pierwszy pochodzi z buraków ćwikłowych, a drugi z wysuszonych ciał i jaj mszyc (wykorzystywany m.in. w środkach do odstraszania mrówek). I już nie jest tak apetycznie...
Mit 3. Ładne i okazałe znaczy zdrowe
Idealnie okrągłe, soczyście czerwone i wielkie jak melony - tak często wyglądają pomidory sprzedawane na stoiskach z warzywami. Spróbujcie znaleźć podobny okaz na swojej działce lub w przydomowym ogródku. Bez szans... Takie pomidory hodowane są na podłożu z wełny mineralnej, z wykorzystaniem sterydów przyspieszających nabieranie masy (wody) oraz antybiotyków chroniących przed chorobami. Po czterech tygodniach trafiają na sklepowe półki. Zapachem i smakiem nawet nie przypominają prawdziwego pomidora. Trudno się dziwić, skoro wyrosły na chemii.
Mit 4. Potrawy regionalne ostoją naturalnych metod produkcji
80 proc. oscypków sprzedawanych w centrum Zakopanego to podróbki. Ser z mleka owczego kosztuje jakieś 40 zł za 1 kg, a to zbyt drogo. Dlatego sporo "oscypków" produkowanych jest na bazie mleka krowiego. Do tego używane są często zagęszczacze chemiczne. Takie, niby naturalne, sery można też kupić w dużych sieciach handlowych. Oczywiście oscypek nie jest wyjątkiem. Wiele innych dań regionalnych produkowanych jest w podobny sposób.
Mit 5. Unijne normy chronią przed żywnością złej jakości
Przed wstąpieniem do Unii nasze normy żywnościowe były znacznie surowsze niż wspólnotowe - informuje Newsweek. Kiedyś dopuszczalna dawka konserwantu w Polsce wynosiła 20, a na Zachodzie nawet 50. Niestety, musieliśmy się dostosować...
Mit 6. Lepiej kupować na bazarze lub w małym sklepiku niż w supermarkecie
Prawda jest taka, że w obu przypadkach dostawcy są często ci sami. Rozwożą towar na giełdę spożywczą, do warzywniaka i dyskontu. Jeśli chcesz kupować dobrą żywność, to najlepiej bezpośrednio od właścicieli małych gospodarstw rolnych. Często sprzedają nadwyżki tego, co hodowali na własny użytek.
Mit 7. Certyfikat gwarancją jakości
Jeden z najbardziej rozpoznawalnych certyfikatów - zielony znaczek eko - przyznawany jest każdemu, kto chce produkować żywność w sposób naturalny. Podstawą jest dokumentacja producenta. Nie są przeprowadzane żadne testy, ani badania - donosi Newsweek. Chciałoby się powiedzieć: "Cóż za wiarygodność"...
Mit 8. Tańsze nie znaczy gorsze
Bardzo często jest odwrotnie. Nie bez kozery produkty sprzedawane w supermarketach po skandalicznie niskich cenach nazywane są przez producentów żywnością analogową. Jogurty owocowe nie zawierają owoców, a wędliny ulegające cudownemu rozmnożeniu (z kilograma mięsa powstaje nawet 2 kilogramy szynki lub 5 kilogramów parówek). Mieszanka mięsnych odpadków i wody smakuje jak kiełbasa dzięki zastosowaniu aromatów, a atrakcyjny wygląd zapewniają fosforany. Cena? Może i 10 zł za kilogram brzmi atrakcyjnie, ale pamiętajmy, że tym sposobem każdego roku zjadamy około 2 kg chemikaliów!
Mit 9. Etykietka prawdę ci powie
Producenci żywności mają obowiązek umieszczać na opakowaniach wykaz składników użytych do produkcji. To fakt. Niestety, z raportu UOKiK i Inspekcji Handlowej (z grudnia 2009 r.) wynika, że co piąte opakowanie zawiera nieprawdziwe informacje. Przykładowo masło - zgodnie z polską normą powinno zawierać przynajmniej 82 proc. tłuszczu pochodzącego z mleka i zero tłuszczy roślinnych. Inspektorzy trafili jednak na takie, które wyprodukowane były głównie ze składników roślinnych. Są też tacy, którzy nie wstydzą się pisać prawdy. Często możemy więc trafić na wędliny, które składają się głównie z wody (nawet 80 proc. składu).
Mit 10. Tradycyjne i drogie znaczy lepsze
Czy na pewno? Producenci wiedzą, że taka powinna być zależność, ale muszą znaleźć kompromis między wyglądem, smakiem, zapachem, długim terminem przydatności do spożycia i... ceną. Najczęstszym chwytem marketingowym są "tradycyjne receptury". Na nich można sporo zarobić. Jeden z producentów wędlin twierdził, że jego produkty wytwarzane są według receptur sprzed stu lat. UOKiK skontrolował go i okazało się, że metoda produkcji jest bardzo nowoczesne i wykorzystuje zagęszczacze, substancje wzmacniające smak i zapach, stabilizatory, przeciwutleniacze i regulator kwasowości.(źródło:kliknij)
Zamiast studiować etykiety, zaczytuje się w gazetkach marketów, by namierzyć produkty atrakcyjne. Czyli tanie. Z tego powodu coraz większym wzięciem cieszą się u nas "szynki" i "swojskie kiełbasy", które nawet nie otarły się o świnię (hit: "wiejska" po 4,86 zł, gdy żywiec kosztuje 5 zł za kg), oraz parówki, których najszlachetniejszym składnikiem jest MOM, czyli to, co udało się wycisnąć ze szkieletów zwierząt i polepić chemicznie.(źródło:kliknij)
Schab z kurczaka, cielęcina z wieprzowiny, banany w galaretce bez bananów i miód podkarpacki z Wielkopolski. Fantazja producentów żywności nie zna granic.(źródło:kliknij)
Trzeba sobie też zdać sprawę z faktu, że zakaz importu wołowiny z Unii Europejskiej jeszcze nas bynajmniej nie chroni. Nie ma zakazu importu zachodnich pasz, w których znajdują się sproszkowane odpady mięsno-kostne i to one są właśnie przenośnikiem choroby. Przy okazji warto zauważyć, że receptura tych pasz, a zwłaszcza technologia jej produkcji jest tajemnicą firmy ją wytwarzającej. Ile w niej jest hormonów, ile konserwantów, ile innych biologicznie czynnych substancji, których działanie nie jest nie tylko do końca zbadane, ale w ogóle nie zbadane - nie wiemy. Tak samo nie wiemy ile i jakich hormonów dodaje się do pasz dla przemysłowej produkcji kurczaków, kaczek, gęsi indyków i innego drobiu. Że pasze te są dosłownie „nabite” hormonami” nikt nawet tego nie ukrywa.(źródło:kliknij)
Ogórek kiszony hańba polskich stołów:
Sprawą wołającą o pomstę do nieba stały się ogórki kiszone. Nie wszystkie ale 99% sprzedawanych w naszych sklepach spożywczych. Zjawisko pojawiło się we wczesnym PRL-u i trwa do dzisiaj.
Ogórek kiszony dzisiaj jest produktem straszliwie słonym, flakowatym, co wskazuje na wysoko zaawansowane procesy gnilne. W Polsce zmienił się ustrój, zmieniło się kilkanaście rządów, zmieniło się wiele produktów, ale ogórki kiszone zachowały swoją niejadalność. Dlaczego?
Tego nie wiemy. Natomiast na pocieszenie możemy naszym Czytelnikom pokrótce przedstawić powody opłakanego stanu polskiego ogórka kiszonego. Jest ich co najmniej kilka, ogólnych, bo poszczególni producenci dokładają swoje - na przykład kiszenie ogórków w betonowych basenach. Do tych powszechnych należy używanie złej, wodociągowej, chlorowanej wody. Taka woda do kiszenia ogórków się nie nadaje.
Sam proces kiszenia ogórka polega na fermentacji, w wyniku której powstaje kwas mlekowy. Otóż przy pewnym stężeniu kwasu mlekowego proces fermentacji powinien zostać zahamowany, ogórki nie mogą być przekwaszone. Tak samo nie mogą być przesolone. Przerwanie fermentacji i dalszego zakwaszania następuje przez obniżenie temperatury. Wtedy to beczka z ogórkami powinna znaleźć się w chłodnej, głębokiej piwnicy. Praktykowane było zatapianie beczek z ogórkami w głębokich stawach, gdzie zimą, pod lodem utrzymuje się stała temperatura + 4 st. C.
Nie wolno używać do kiszenia ogórków, powszechna dziś praktyka, beczek plastikowych, beczek po kapuście, beczek wyścielonych plastikowym workiem. Nie mamy pewności, czy folie pod wpływem aktywnego kwasu nie wchodzą w reakcje chemiczne, podejrzany smak ogórków świadczyłby, że tak.(źródło:kliknij)
Środek na wszy w lodach?
- Aldehyd C-17 – lodom nadaje smak wiśniowy, ale w przemyśle stosowany jest do produkcji gumy i barwników.
- Piperonal – stosowany w przemyśle perfumeryjnym i jako środek do zwalczania wszy. Lodom nadaje smak waniliowy.
- Octan etylu – w lodach ma imitować smak ananasowy, ale używany jest również do czyszczenia skór.
- Aldehyd masłowy – używany jest do produkcji klejów kauczukowych, a lodom nadaje smak orzechowy.
- Octan amylu – lodom nadaje smak bananowy, ale używany jest również jako rozpuszczalnik farb olejnych.
- Octan benzylu – używany jest jako rozpuszczalnik azotanów. W lodach imituje smak truskawkowy.
I wreszcie Aldehyd C-18 – używany do produkcji detergentów, który lodom nadaje smak czekoladowy.
Dodatki powinny być oczywiście naturalne, ale często zastępowane są przez przemysłowe odpowiedniki - dużo tańsze, a zapewniające odpowiedni smak i zapach lodów. Na takiej zasadzie funkcjonuje zresztą cały przemysł spożywczy, a producenci lodów nie są tu wyjątkiem.
Sami jednak stosują rzeczywiście całą paletę substancji - od zagęstników i emulgatorów (np. glikol dwuetylenowy, stosowany w lodach, jako substancja emulgująca, a będący również składnikiem płynów niezamarzających i rozpuszczalników do farb), poprzez sztuczne barwniki czy aromaty, a kończąc na chemicznie utwardzanych tłuszczach roślinnych. Te ostatnie to np. olej palmowy, dodawany do masy lodowej zamiast np. masła, bo dużo tańszy. Z reguły olej palmowy jest chemicznie utwardzony, a to może powodować, że lody będą zawierały szkodliwe dla zdrowia tłuszcze, zwiększające np. ryzyko miażdżycy, a nawet powstawanie nowotworów.(źródło:kliknij)
A teraz trochę mitów o zdrowej polskiej żywności:
Mit 1. Polska żywność jest zdrowa i naturalna
Nasi rolnicy są zdecydowanie biedniejsi od ich kolegów z Wielkiej Brytanii, czy Niemczech i na pewno nie używają tylu sztucznych nawozów i oprysków... Wierzycie w to? W naszym kraju jest ok. 2 mln gospodarstw, z czego jakieś 100 tys. to prawdziwe fabryki. I to właśnie one dostarczają aż 80 proc. żywności. Stać je na sterydy, dzięki którym kurczak zamiast w pół roku dorasta w półtora miesiąca. Nie żałują też na nawozu - na hektar ziemi sypią rocznie ok. 150 kg
Mit 2. Naturalne znaczy apetyczne
Czy na pewno? Czasem warto się zastanowić! Na jednym z naturalnych jogurtów widnieje skład: mleko, cukier, wsad truskawkowy, a do tego żelatyna wieprzowa i barwniki takie jak betanina i koszenila. Jak donosi Newsweek - pierwszy pochodzi z buraków ćwikłowych, a drugi z wysuszonych ciał i jaj mszyc (wykorzystywany m.in. w środkach do odstraszania mrówek). I już nie jest tak apetycznie...
Mit 3. Ładne i okazałe znaczy zdrowe
Idealnie okrągłe, soczyście czerwone i wielkie jak melony - tak często wyglądają pomidory sprzedawane na stoiskach z warzywami. Spróbujcie znaleźć podobny okaz na swojej działce lub w przydomowym ogródku. Bez szans... Takie pomidory hodowane są na podłożu z wełny mineralnej, z wykorzystaniem sterydów przyspieszających nabieranie masy (wody) oraz antybiotyków chroniących przed chorobami. Po czterech tygodniach trafiają na sklepowe półki. Zapachem i smakiem nawet nie przypominają prawdziwego pomidora. Trudno się dziwić, skoro wyrosły na chemii.
Mit 4. Potrawy regionalne ostoją naturalnych metod produkcji
80 proc. oscypków sprzedawanych w centrum Zakopanego to podróbki. Ser z mleka owczego kosztuje jakieś 40 zł za 1 kg, a to zbyt drogo. Dlatego sporo "oscypków" produkowanych jest na bazie mleka krowiego. Do tego używane są często zagęszczacze chemiczne. Takie, niby naturalne, sery można też kupić w dużych sieciach handlowych. Oczywiście oscypek nie jest wyjątkiem. Wiele innych dań regionalnych produkowanych jest w podobny sposób.
Mit 5. Unijne normy chronią przed żywnością złej jakości
Przed wstąpieniem do Unii nasze normy żywnościowe były znacznie surowsze niż wspólnotowe - informuje Newsweek. Kiedyś dopuszczalna dawka konserwantu w Polsce wynosiła 20, a na Zachodzie nawet 50. Niestety, musieliśmy się dostosować...
Mit 6. Lepiej kupować na bazarze lub w małym sklepiku niż w supermarkecie
Prawda jest taka, że w obu przypadkach dostawcy są często ci sami. Rozwożą towar na giełdę spożywczą, do warzywniaka i dyskontu. Jeśli chcesz kupować dobrą żywność, to najlepiej bezpośrednio od właścicieli małych gospodarstw rolnych. Często sprzedają nadwyżki tego, co hodowali na własny użytek.
Mit 7. Certyfikat gwarancją jakości
Jeden z najbardziej rozpoznawalnych certyfikatów - zielony znaczek eko - przyznawany jest każdemu, kto chce produkować żywność w sposób naturalny. Podstawą jest dokumentacja producenta. Nie są przeprowadzane żadne testy, ani badania - donosi Newsweek. Chciałoby się powiedzieć: "Cóż za wiarygodność"...
Mit 8. Tańsze nie znaczy gorsze
Bardzo często jest odwrotnie. Nie bez kozery produkty sprzedawane w supermarketach po skandalicznie niskich cenach nazywane są przez producentów żywnością analogową. Jogurty owocowe nie zawierają owoców, a wędliny ulegające cudownemu rozmnożeniu (z kilograma mięsa powstaje nawet 2 kilogramy szynki lub 5 kilogramów parówek). Mieszanka mięsnych odpadków i wody smakuje jak kiełbasa dzięki zastosowaniu aromatów, a atrakcyjny wygląd zapewniają fosforany. Cena? Może i 10 zł za kilogram brzmi atrakcyjnie, ale pamiętajmy, że tym sposobem każdego roku zjadamy około 2 kg chemikaliów!
Mit 9. Etykietka prawdę ci powie
Producenci żywności mają obowiązek umieszczać na opakowaniach wykaz składników użytych do produkcji. To fakt. Niestety, z raportu UOKiK i Inspekcji Handlowej (z grudnia 2009 r.) wynika, że co piąte opakowanie zawiera nieprawdziwe informacje. Przykładowo masło - zgodnie z polską normą powinno zawierać przynajmniej 82 proc. tłuszczu pochodzącego z mleka i zero tłuszczy roślinnych. Inspektorzy trafili jednak na takie, które wyprodukowane były głównie ze składników roślinnych. Są też tacy, którzy nie wstydzą się pisać prawdy. Często możemy więc trafić na wędliny, które składają się głównie z wody (nawet 80 proc. składu).
Mit 10. Tradycyjne i drogie znaczy lepsze
Czy na pewno? Producenci wiedzą, że taka powinna być zależność, ale muszą znaleźć kompromis między wyglądem, smakiem, zapachem, długim terminem przydatności do spożycia i... ceną. Najczęstszym chwytem marketingowym są "tradycyjne receptury". Na nich można sporo zarobić. Jeden z producentów wędlin twierdził, że jego produkty wytwarzane są według receptur sprzed stu lat. UOKiK skontrolował go i okazało się, że metoda produkcji jest bardzo nowoczesne i wykorzystuje zagęszczacze, substancje wzmacniające smak i zapach, stabilizatory, przeciwutleniacze i regulator kwasowości.(źródło:kliknij)
Etykiety:
aromaty,
barwniki,
bylejakość,
konserwanty,
lanie wody,
lipa,
lody,
ludzie ludziom,
nawozy,
normy unijne,
odpady,
pic,
prawdy czy mity,
propaganda,
truciciele,
zdrowa żywność
czwartek, 20 grudnia 2012
Do pokrętnych tłumaczeń nie lada smykałki trzeba aby nam wciskać te głodne kawałki
Wtargnął taki niegrzecznie, focię nawet pstryknął i... zniknął? Strażnik się nie udławił i nie zszedł na zawał, bo proces o zabójstwo to też niezły kawał, który rzecznik w zapędzie nygusów obrony, może zawsze wymyślić, lub... bardziej szalony. Strażnik zgłosił do Straży, uczciwy i szczery? Był na miejscu, mógł ruszyć swe cztery litery! Przyjechali koledzy po tym telefonie? Obtarli gęby z żarcia i umyli dłonie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)