brzuchy opchane wieczerzą,
co roku nie wiele się zmienia,
w nieszczerym uśmiechu się szczerzą.
Ślinią się, jadło im kapie,
ścieka w rękawy, po brodzie,
ktoś śpiewa kolędy, ktoś sapie,
tak przetrwa tradycja w narodzie.
Zbyteczne prezenty rozdane,
przyjęte w udanym zachwycie,
och mordy, wy mordy zachlane,
tak Boga, tak Boga wielbicie?
Komentarze:
"Prezentów" Ci nigdy dostatek,
tak lepiej się czyta Twe słowa,
Oj, niezły jest z Ciebie gagatek
coś plączesz, czy słaba głowa?
Zdecyduj się Waść w swej ocenie ,
czy "Polsza", czy jednak "nasza",
Polska na świata arenie,
o wolność się nie uprasza!
Żyjemy w WOLNYM kraju,
ciut nieudolnie rządzonym,
daleko nam jeszcze do Raju,
lecz w Kraju NIE ZNIEWOLONYM!
Baw się, jedz, pij "sąsiedzie",
i nie myśl o przyszłej biedzie!
Chcesz uczyć pokory bliźniego?
Zacznij od siebie samego!
Jak u Zagłoby tęga,
rankiem zawsze promienna
ma głowa, mowa zbędna,
wigilia przecie bezalkoholowa.
By wytknąć drobiazgowość okazja niezgorsza
żonglowanie słowem -- sztuka pospolita
czy Polska powiesz czy Polsza
to Rzeczpospolita!
Kraj miernie rządzony,
w tym punkcie się zgodzę,
ale od kazań z ambony,
o wolność się rozchodzi.
Sąsiada naszego sąsiedzie,
czy w zbytku czy w głuchej biedzie,
zważ, że słowa srogie,
nie były przeznane Tobie.
Zamilcz Waści, oszczędź wstydu,
złóż swą głowę na poduchy,
słowom Twym nim do Irydu,
bliżej do brzęczącej muchy.
Nic z tego, ja już wyznałem,
choć przypadkiem, że w Rasyji sie wychowałem.
A tutaj tylko szpieguję i pięknym słowem się popisuję.
Prezentom ci nigdy dostatek,
a jadło też ci nie zbrzydnie,
symbolem jest jeno opłatek,
co wkrótce ze stołów zniknie.
I mądre głowy Kościoła,
wreszcie przestaną kadzić,
a nasza Polsza wnet zgoła,
w wolną się przeobrazi.
Wtedy znów chleba zabraknie,
aliści biedy nie będzie,
w metafizycznej skonasz matni,
pokory trochę, sąsiedzie.