piątek, 7 czerwca 2013

Rzucanie tortem, narodowym sportem?

Gdy na łąkach ucichły
zawieruchy wichry,
co z góry sterowane,
a zwią się dziejowe,
stara władza została.
A pastuchy? Nowe!

Jako dowód wdzięczności,
wymyśliły kreskę,
taką grubą,
co mogła by służyć za deskę,
która chroni,
gdy tłumy baranów z zagrody
ruszą wściekłe,
do złości wszak miały powody!

Ta kreska miała zgasić
niesnaski i swądy,
upierdliwcom zostały
drogi prawne, sądy.

Lecz gdyby naiwny,
chciał jakieś sprawy wnosić,
to przypadek dziwny,
miał te sprawy latami
ciągnąć i ślimaczyć,
aż zapomną,
gdy nie chcą krzywd swoich wybaczyć.

Zaczęły się niebawem,
już o wczesnym świcie,
zawody,
który pierwszy będzie przy korycie!
Nazwali to wybory,
wybór był wyborny,
kto wygra?
Który pastuch jako ten...
nadworny?
....
....
Kto pierwszy przy korycie?
To znaczy przy torcie?
Aż jeden nie wytrzymał,
i te kpiny skrócił,
złapał tort i sędziemu
prosto w gębę rzucił!

Ze trzy lata dostanie,
jak się sędzia wkurzy,
za wyrywność, za celność,
za to, że ład burzy!

Myślał, jaki naiwny,
że umowy zerwie?
Że się w poprzek położy
partyjnej konserwie?

Umowy z pastuchami,
póki co, rzecz święta,
i nie będą tortami
rzucały bydlęta!

Kończę, lepszego jutra
życząc wszystkim ślicznie,
bredziłem, to nie było
wcale politycznie,
czasem nie wiem, co piszę,
a doszły mnie słuchy,
że chcą mnie do zagrody
zapędzić pastuchy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz