Trzeba nabrać dystansu do samego siebie, a łatwiej się pozbierasz gdy życie do...kuczy! Bo przecież błąd, pomyłka, dotkliwie, lecz uczy! Warto ludzi poznawać, spotykać, rozmawiać, odwiedzać w ciagu życia różne środowiska, zauważać iskierkę nadziei gdy błyska, pochylać się nad bólem i cierpieniem innych, a zło głośno piętnować i wskazywać winnych. Czasem życie domowe, kumple oraz praca, wystarczą, a czasami są powodem kaca. Tak! Kaca moralnego, człowiek chce być fajny, zachowując poprawność jak błazen sprzedajny. Uśmiechnięty, życzliwy, staranny, poprawny, wciąż godny zaufania, a jednak... zabawny! Jest wyłącznie trybikiem, epizodem w losie, tak naprawdę nieważnym, jak ten pryszcz na nosie. Im więcej ludzi znamy, narzekań, ględzenia, tym mniej nas świat zadziwia, punkt widzenia zmienia. Barkarzu, znów powtórzę, w całej rozciągłości, dla poprawienia życia własnego jakości, warto poznawać, zmieniać swoje otoczenie, to jest dobra idea! Skuteczna szalenie!
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz