niedziela, 11 kwietnia 2010

Мы все, поляки и русские - славяне и, значит, братья



ЗДРАСТВУЙ, ПОЛЬША!

1.
Здравствуй, Польша! Сколько лет я мечтал об этой встрече...
И небес неяркий свет, и костелов старых свечи
будят память крови древней, и всплывают лица,
речи, жесты, платья, кружева манишек...
Вишневецкий-князь в седло татарское садится
и, усы расправив, в юный лоб целует Мнишка.
Впереди поход, и ссоры и раздоры позабыты,
панночкины слезы рыцаря не остановят...
И лежат на снежном поле после битвы
вперемешку и монголы, и холопы, и панове.

2.
Здравствуй, Польша. Сколько лет
мне звучали вдохновенно
и Мицкевича сонет, и гармонии Шопена.
Помнишь тот "Аи" пьянящий, цвета лодзинских закатов,
что налил в бокал богемский Александр рукою узкой?
И слова одни и те же повторяли брат за братом,
Александр сказал на польском, а Адам молчал по-русски.
(Я и сам не знаю, чей я - люблинский ли, курский...
Раб царя я или рыцарь Речи Посполитой) -
пишет между строк и слез Ивану смелый Курбский.
Этими ли плачами все земли польские политы?

3.
Здравствуй, Польша! Сколько лет
мы идем с тобой друг к другу
сколько крови и побед повторяется по кругу!
Фердинанд Соре, гитару вы оставили в Мадриде,
и в Париже, и в Смоленске музыка мешала.
Вы поход в Россию еще раз успешней повторите.
И Стендаль пришел в Москву через Варшаву.
Я к земле и горькой и прекрасной припадаю,
и целую кровь парней и краковских, и вятских,
и молю судьбу - быть может, нам подарит -
не копать земли, не прятать в ней сердец солдатских.

А. Дольский

sobota, 10 kwietnia 2010

To zły rok.



Jeden z komentarzy pod tą relacją:

Это злой рок...Качинский настолько ненавидел Россию и весь народ, и в России же погиб. Ненависть опасна.

To napisałem 24 stycznia 2008 po katastrofie lotniczej:

Smutno.

Rozłożyć po kieszeniach, forsę przed podróżą,
radzili starzy ludzie, mając rację dużą!
Aby przed inszą stratą, czy też przed rabunkiem,
uchronić część gotówki, swoim przemyślunkiem!

Tu JEDNYM SAMOLOTEM, bez żadnych kłopotów,
wysłano ich na wykład bezpieczeństwa lotów!
I igrając z rozsądkiem, że aż myśleć trwoga,
powrócili, lecz prosto przed oblicze Boga!

_____________________________________________________________
Nie na temat:


Czasem ten, co nie grzeszy polotem wzniesie się na wyżyny ale samolotem.
Nagle wszyscy żałują, mówią o nim ładnie, jak już upadnie.
Gdy żywi i u steru, zewsząd malkontenci a po śmierci? Święci!

piątek, 9 kwietnia 2010

Idiotyzmy człowieka w XXI wieku?

Zaciekawiły mnie bełkotliwe w swojej treści komentarze pod kilkoma wpisami. Wpisałem w Google poradnik żywieniowy człowieka w XXI wieku



Tu jest strona tego "rewelacyjnego" poradnika.



A tutaj opinia kogoś zachwyconego tym poradnikiem. Fragment opinii:



"Przestrzegam przed zakupem "Poradnika żywieniowego człowieka w XXI wieku" wydanego przez instytut im. Ryszarda Lorenca w Krakowie. Ani wspomniany instytut, ani nazwiska naukowcow, ktore zostaly podane na stronie tej "placówki badawczej", nie istnieją w bazach nauki polskiej. Nie istnieją także w Internecie (za wyjątkiem w postów reklamujących poradnik). Dlaczego? NIP i REGON podany na stronie należą do osoby prywatnej. Dlaczego, skoro to ma być placówka naukowa?"



Zabawnie wyglądają "naukowe" komentarze na tej stronie, ktoś nie pomyślał o IP?





Nie mogę się powstrzymać przed zacytowaniem Lema:



"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."

środa, 7 kwietnia 2010

Budowanie biurowców? Tak. Czy sama biurokracja wystarczy mieszkańcom Szczecina? Nie!

Wspominanie czasów, w których miasto było ostoją przemysłu a nie tylko mekką biurokracji jest tylko wspomnieniem.

Biura powinno się wyprowadzać poza obręb miasta. A jak się już musi zajmować cenne miejsca w mieście na biura, to obok biurowców powinny być miejsca parkingowe ale nie na 50 miejsc jak będzie na Bramie Portowej.

Nieprzemyślane wydawane zezwoleń na budowanie tanich szklano-metalowych straszydeł dla "gryzipiórków" i zgoda na ubogą infrastrukturę towarzyszącą (parkingi, przekąski itp.) skończy się zagraceniem już i tak zapchanego Centrum ( żartuję, bo gdzie Szczecin ma Centrum?).

Władze miasta najwidoczniej słabo cenią wartość terenu miejskiego. Place leżą po wiele lat ogrodzone (lub nie) i pozarastane chwastami. Kupujący nie są prześwietlani zbyt mocno, jeżeli po zakupie mają budowanie w d...

A po jakimś czasie odprzedają nabyty teren z zyskiem. Czy miasto jest Świętym Mikołajem?

Gdzie przykłady udanych promocji Szczecina? Jaki inwestor stworzył w ostatnich latach miejsca pracy inne od pracy w handlowych molochach? Może ktoś sobie przypomina?

Kojarzę sobie wyłącznie zamykanie i likwidację zakładów pracy (twórczej pracy a nie wystawiania towarów na półki u kogoś kto ma wakacje podatkowe).

Szczecin będzie "wielkim centrum biurowym"?

Według Prawa Parkinsona administracja rozrasta się nieustannie nawet jak (ta administracja) nie ma nic do roboty. Żyje swoim własnym bytem. Petent jej tylko przeszkadza i wybudza z błogostanu.

























Pomnik gołębia?





















Pierwsze ofiary?




















Tu będzie biurowiec


Tak ma być i basta!

Czyżby dykty zabrakło, że oszklone ramy?
W TAKIM miejscu Szczecina mieć biurowce mamy?
Cenne miejsce za bezcen bezmyślnie sprzedano,
a właściwie rzec można, że podarowano!
A teraz gryzipiórki i segregatory?
Czy nasz Miejski Architekt nie jest czasem chory?
W miejscu tak zabytkowym, gdzie Brama Portowa,
stanie takie "coś" szklane? A gdzie gust? Gdzie głowa?
Pół setki miejsc na parking jak donoszą wieści,
reszta w bocznych uliczkach pewnie się pomieści!
Pójdą precz koguciki, kebaby i lody,
w zamian mamy do smutku następne powody,
"kapciory" z kątownika ku miasta ozdobie?
I cóż mi pozostało? Siąść, zapłakać sobie.
Zamiast biura budować na obrzeżach miasta,
ładuje się w sam środek. Tak ma być i basta!

niedziela, 4 kwietnia 2010

Szkoda chłopa, mógł sam wziąć mopa!

- Idź mężu do cukierni kupić trochę ciasta!
Wstał i poszedł potulnie. Kazała i basta!
Zapamiętał skąd przyniósł wypieki ostatnie,
smaczne były, tam pójdzie, chyba się nie natnie?

Kolejka była długa, wspaniałe zapachy,
spojrzał na sprzedawczynię, poplamione łachy,
spuścił wzrok na podłogę a tam niczym w chlewie,
za ladą jeszcze brudniej. Gdzie patrzeć? Sam nie wie!

Stłumił odruch wymiotny, zęby mocniej ścisnął,
kupił ciasto i grzecznie o brudzie nie pisnął.
W domu ciasto na talerz, nie je, nie próbuje,
aż żona pyta z troską czy się dobrze czuje?

Opowiedział więc żonie jak w cukierni było,
też ciasta już nie jadła bo też ją zemdliło.
Włączył zatem komputer, wszedł na Moje Miasto
i opisał jak kupił w chlewie smaczne ciasto.

Ledwo zdążył napisać swe skromne uwagi
a już zaczął się atak. Ktoś doznał zniewagi?
Życzono by mu w cieście kłak się mógł przydarzyć,
o co łatwo w chlewiku, nie potrzeba marzyć.

Ktoś radził, lecz to była rada "wzięta z dupy",
żeby chodził ze ścierką do nich na zakupy
i niech ten brud ogarnie przed zakupem ciasta,
zamiast to opisywać w blogu swego miasta.

Pochopnie zło ujawnił, i to jego wina!
Niech wojny z brudasami lepiej nie zaczyna!
Usunął wpis. Co z tego? Przecież w Internecie
jak dobrze poszukacie ślady odnajdziecie.

Przezornie nie podaję gdzie miejsce zdarzenia,
bo takich miejsc jest wiele i nic to nie zmienia.
Zamiast dbać o klientów bo z nich pensję mają,
niedbalstwem, bałaganem, brudem, odstraszają.

A przecież wystarczyła by ścierka, mop, woda,
ech, co będę tłumaczył, klawiatury szkoda.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Prima Aprilis? Nie tego potrzebuję!

W czasach honoru i odpowiedzialności za słowa i czyny taki dzień żartobliwego oszukiwania miał wartość terapeutyczną.

Dzisiaj, gdy kłamstwo stało się powszechne, codzienne i wciska się z publikatorów i ust polityków jak szum wodospadu, taki dzień jak dzisiaj niczego nowego nie wnosi.

Może warto ustanowić w kalendarzu Dzień Mówienia Prawdy?

Tak rzadko się teraz z prawdą spotykamy a przecież mijamy się z nią każdego dnia!

wtorek, 30 marca 2010

Wyborne wybory wyimaginowanych cudownych pasterzy.

Wybrały spośród siebie owieczki pasterzy,
teraz trzęsą się z zimna. To byli fryzjerzy!
Zamiast stado prowadzić gdzie soczysta trawa,
jak dokładniej by ostrzyc wprowadzają prawa.
Wilk czasem stadko napadł i zeżarł sztuk kilka,
a rząd w swoim nierządzie groźniejszy od wilka.
Kontroluje owieczki w poczęcia zabawie,
za krycie "becikowe" ustanawia w prawie,
pomysł niczym z okresu plantacji bawełny,
żeby więcej owieczek do strzyżenia wełny?
Że z stadem są tożsami, przezornie udają,
dając owcom złudzenie, że wciąż wybór mają.
Mogą owce potulne powypełniać PIT-y
i brać udział w wyborach fryzjerskiej elity,
słuchać jak będą dbali o owieczek stada,
a PO wyborach? Fryzjer! No, i dupa blada!

niedziela, 28 marca 2010

Gdyby już tęczy nie było.

Gdyby już tęczy nie było,
kochanie miłością mą ręczę,
że nic by się nie zmieniło,
jam w ciebie wpatrzony jak w tęczę!

Kolory twego uśmiechu
włosy pachnące jak róże,
blask oczu, szum twego oddechu
rozjaśnią życia burze.

A gdyby słońca nie było
bo zgasło by jakimś pechem,
nadal by przecież świeciło
twoim promiennym uśmiechem.

O szarym dniu nie ma mowy
gdy ty uśmiechasz się miło,
świat byłby wciąż kolorowy,
gdyby już tęczy nie było.

sobota, 27 marca 2010

W poniedziałek, 27 marca 2006 roku zmarł Stanisław Lem.

To nie jest wymiar ostatni.

W otchłani mrocznej kosmosu,
szukał swojego losu,
pomiędzy dobrem i złem,
żył, tworzył Stanisław Lem.

Wróżył jak z fusów po kawie,
czy piszczy na Marsie coś w trawie,
jak w stacji kosmicznej, w otchłani,
w tej ciszy myśl boli i rani.

I wije się jaźń, lodem skuwa,
mózg mgłą szaleństwa zatruwa,
robot jest bratem lub wrogiem,
a plamka na szybie... Bogiem.

I chociaż futurystycznie,
trafne miał wizje faktycznie,
zapomniał w swych wizji nadmiarze,
że znajdzie się w innym wymiarze.

Myśli i sny mkną przed siebie,
śmierć Lema ich nie pogrzebie,
skrzyć będą w całym wszechświecie,
gdy Lema czytać będziecie.


Stanisław Lem urodził się 12 września 1921 we Lwowie, przeżył 84 lata.
Był pisarzem, filozofem i futurologiem.


Kilka Lemomyśli:

"Ateistą jestem z powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie stworzył!"


"Gdyby ludzie robili tylko to, co wyglądało na możliwe, do dzisiaj siedzieliby w jaskiniach."


"Polska jest, za przeproszeniem, cywilizacyjnym zadupiem, które tak naprawdę nie liczy się w świecie."


"Być może rzeczy pójdą lepszym i równiejszym biegiem za lat kilkadziesiąt. Na razie jesteśmy skazani na taką elitę polityczną, która wywołuje u przyzwoitego człowieka rumieniec wstydu."


"Na szczęście Kaczyńscy przeminą, choć zdążą popsuć gospodarkę. Czeka nas zastój. Ale tylko przez cztery lata. Potem naród jak koń, któremu ktoś przystawił kaktus pod ogon, zacznie wierzgać i wszelki ślad po bliźniakach zaginie. Oni po prostu znikną w tym bezmiarze obietnic bez pokrycia."


"Nie ma takich bredni, w które ludzie nie byliby w stanie uwierzyć."


I na zakończenie ta jakże na czasie Lemomyśl:

"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."

wtorek, 16 marca 2010

Grzech ekologiczny?

w teleogłupiaczu pokazują spot ze scenerią świątynną. Jakiś aktor mówi "...to grzech ekologiczny".

To chyba dobrze? Są torby ekologiczne, żywność ekologiczna a teraz są i grzechy ekologiczne!

Miło tak grzeszyć dla dobra środowiska!

A może to tylko grzech przeciw logice?



czwartek, 11 marca 2010

Spotkanie z policyjnym patrolem.

Szedłem sobie przez miasto i robiłem zdjęcia,
czasem schodząc na jezdnię by złapać ujęcia,
patrząc czujnie czy auta dostatecznie z dala,
tak, wiem, że takich "pląsów" prawo nie pochwala.

Uszedłem tak kawałek, fotki wciąż pstrykając,
czasem by "złapać" obiekt skok robiąc jak zając,
i nagle słyszę grzeczne : Halo, proszę pana!
odwracam się i blednę nagle niczym ściana.

To patrol policyjny patrząc brew podnosi,
pyta mnie o cel fotek i o dowód prosi.
Przy pomocy palmtopa poszukali w bazie,
czy mnie i aparatu nie mają w wykazie.

Komórkę też sprawdzili czy nie "pożyczyłem",
i gdy ja już mandatu prawie pewien byłem,
panowie policjanci uprzejmi i mili,
bym nie stwarzał zagrożeń ruchu pouczyli.

Byli profesjonalni, uśmiechnięci, grzeczni,
dzięki takim patrolom jesteśmy bezpieczni.
Opisuję dzisiejsze zdarzenie jak było,
chociaż ciut przeskrobałem, dobrze się skończyło.

wtorek, 9 marca 2010

9 marca 2006 roku zmarła Hanka Bielicka.

Była rozpoznawalna wśród Polonii na całym świecie. Miała tak zwany "radiowy głos". Pełna werwy i tryskająca humorem.

W dniu śmierci Hanki Bielickiej napisałem lekko żartobliwie, ale to z szacunku dla jej dowcipnego stylu:

Patronka Gadu-Gadu?

będą płakać na pogrzebie,
że Ją zabrał Bóg do siebie,
jaka wielka, zdolna, znana,
jaki talent, proszę pana,
ile lat wśród nas przeżyła!
a gadułą jaką była...
te dwa Tiry kapeluszy,
świadczą o.. bogactwie duszy?
a torebek szafy cztery?
rękawiczek do cholery?
miałaś talent Wielka Damo?
lat hmm... dzieści WCIĄŻ TO SAMO!
jazgotliwa, czy kobieta?
bez rodziny, bez faceta,
całe życie przegadała,
śmierć ględzenie Jej przerwała,
Bogu będzie teraz biada,
jak się w Raju też rozgada,
coś z Nią zrobić będzie trzeba,
bo kto zechce pójść do Nieba?

Po czterech latach od Jej nieobecności nie spotykam się z Jej głosem ani w radio ani w teleogłupiaczu. Odeszła po raz drugi? Z naszej pamięci?

niedziela, 7 marca 2010

Będą babcie i dziadkowie neostrady?

Spacerując po Szczecinie zauważyłem ogłoszenie o bezpłatnym szkoleniu babć i dziadków "Bezpłatne szkolenie komputerowe - Babcia i dziadek w sieci".


sobota, 6 marca 2010

Kawa na ławę.

Wpadłem dziś do Krystyny na poranną kawę,
czytam, ze śmiechu parskam, przednią mam zabawę.
- A co to wczoraj było? wystawna kolacja?
Krystyna odpowiada: - Nie zwykła libacja!

Wpadł do mnie Pan Redaktor razem z kolegami
a co się później działo poczytajcie sami.
Krzyczeli, ubliżali, wywlekali winy,
ja ich nie zapraszałam, wpadli bez przyczyny.

Wyzywali żem ślepa, fakt wzrok mam już słaby,
ale ładnie tak czepiać się mnie? Starej baby?
Wiadomo, oni sławni, pycha ich rozdyma
a ślepej, schorowanej, nikt strony nie trzyma.

Można wyśmiewać moje pseudonimy wiecznie?
Wolę się nie ujawniać bo tu niebezpiecznie!
Pan Redaktor ma władzę i autorytety
i zero zrozumienia dla starej kobiety.

Jest niczym Pan na Włościach, całe miasto jego,
a dla niepełnosprawnych szacunku żadnego!
Jak balon go rozdyma wybujałe ego,
a jak ten balon przekłuć? Co zostanie z niego?

Trochę gbura, prostaka, wiecznego mądrali,
co się jakąś współpracą, nagrodami chwali,
na innych patrzy z góry i wdaje się w spory,
a gdzie serce? Współczucie? Gdzie trochę pokory?

Tak jak już wspominałem, na kawę dziś wpadłem
i do kawy ciasteczko ciut nieświeże zjadłem.
Nie wymieniłem gościa Krystyny z nazwiska,
nie chcę sądów odwiedzać z daleka ni z bliska.

Kolegów Redaktora kontakt bezpośredni
też jest dla mego ciała niezbyt odpowiedni.
Żegnam się i wychodzę od pani Krystyny,
mam nadzieję się spotkać aż na imieniny.

No, chyba że Redaktor w akcie desperacji
znów wpadnie do Krystyny na wykład swych racji.

środa, 3 marca 2010

Nie widzę, nie słyszę, tego nie ma!

Czy bzdurą tylko jest co obłąkany bredzi?
Nie wiemy, bo słów jego prawie nikt nie śledzi!
Ktoś pianę toczy z pyska niczym wściekły pies,
bo na swym blogu pisze coś Krystyna S.?

Pewnie kocha swe miasto, że aż drżą jej ręce
gdy pisze ciut nieskładnie, a co ma w podzięce?
Obelgi, oburzenie i inne zniewagi,
za próbę pokazania tego, że król nagi?

Kiedy rzucisz kamieniem tu w naszym Szczecinie,
to zgadnij w co uderzy? Czego nie ominie?
Takiego rzutu prawdopodobieństwo duże,
że trafi wprost w psią kupę lub jakąś kałużę!

Rozjeżdżone chodniki, śmieci i bajora
to nasza rzeczywistość, ponura i chora.
Straży miejskiej pod nogi możesz rzucać śmieci,
albo pieska wypróżnić, ich to nie obleci.

Dwa razy dziennie widzieć im kazała władza,
a potem cały bajzel już im nie przeszkadza.
Architekt miejski usnął i są tego skutki,
gdzie nie spojrzeć koszmarne handlujących budki.

To łączenie zabytków z tandetą, bezguście!
Jesteśmy w wielkim mieście, czy gdzieś na odpuście?
Niech gospodarzom miasta już przestanie "zwisać",
a wówczas i Krystyna S. przestanie pisać!

Kiedyś kąpano się na Jana?

Wszedłem dzisiaj do NETTO po zwykłe zakupy,
naraz czuję coś śmierdzi jak skunksowi z dupy,
już prawie na bezdechu rozglądam się wkoło
i widzę osobnika jak tańczy wesoło.
Może to nie był taniec a tylko podrygi,
wyglądał przezabawnie lecz... śmierdział jak rzygi!
Palto brudne a spodnie? Prane w Peerelu!
Coś mruczał niewyraźnie tocząc się do celu,
w koszyk patrzył a wzrok miał mroczny i ponury,
spojrzałem, myśląc: mydło kupił? Nie! Vanpury!




niedziela, 7 lutego 2010

Prosta i smaczna kolacja.

Proste jedzenie to często jedzenie zdrowe:























































Ślinka cieknie od zapachu tego chlebka:






















A jak ujrzałem coś takiego to po prostu wymiękłem:




























Pomyślałem, że trochę głupio jest walczyć z tradycją i poszukałem czegoś co ułatwi strawienie tej kolacji po staropolsku:



































Pokroiłem plastry tej pyszności na smakowite pajdy polskiego chlebusia:





















 Dodałem plastry cebuli i poczułem prawdziwą rozkosz spożywając kolację z prostych siermiężnych składników.





















Mniam!


Komentarze:

Kazislav | 07 lutego 2010,00:53:46
Teraz to mnie wkurzyłeś:) Gdzie ja o tej porze piekarnię znajdę. Chyba, że na nocną zmianę się wbiję:)
kkk | 07 lutego 2010,00:57:20
Oj, Kaźmirz! Chlebuś w polskim domu to oczywista oczywistość. Tuszonka i wódeczka takoż. A jak ktoś jest smakosz to musowo musi być!
Kazislav | 07 lutego 2010,00:59:12
Mi nie trzeba takich rzeczy mówić:) Pochodzę z typowego domu gdzie zawsze je się swojskie jedzonko:)
kkk | 07 lutego 2010,01:05:49
Jak to miło spotkać się przy stole zaopatrzonym w swojskie kaszanki i salcesony pachnące.
Pęta swojskiej kiełbasy, choćby i z garnca smalcu wyjętej po wyleżeniu a nie świeżo robionej. To rozkosz i raj dla podniebienia.
Do tego coś na rozpędzenie tego cholesterolu co się ponoć gromadzi nieproszony. Coś wlanego do szklanicy a nie w te nowoczesne naparstki co są kieliszkami zwane.
Życie jest piękne i powabu pełne gdy żyjemy prosto, zgodnie ze zwyczajami naszych babć i dziadków.
Kazislav | 07 lutego 2010,01:09:52
Dobrze prawi! Polać mu!
Ja ostatnio zajadałem się bigosem na dziczyźnie robionym. Sądząc po składnikach jakie tam widziałem to chyba przepis z Tadka wzięty:)
kkk | 07 lutego 2010,01:21:38
Wisz Kaźmirz teraz ludzie są nad wyraz wygodniccy. Wolą kupić gotowe pseudo swojskie wyroby zamiast poświęcić kilkanaście minut na zrobienie przysmaku zdrowego i rzeczywiście smacznego.

Zanika sztuka peklowania, wędzenia, marynowania i tak dalej. Żremy szybko i byle co.

A na przykład karkóweczka naszpikowana i pełna ponętnych przypraw, pozostawiona na dni kilka i upieczona to POEZJA!

Taka prawdziwa poezja! Nie taka białym wierszem i niezrozumiała dla plebsu.

Kluseczki ugotowane z surowych tartych ziemniaków przysmażone na patelni ze skwareczkami i cebulką to jest jak magia dla większości współczesnych dziewcząt. A to i pachnie i smakuje! I to jak smakuje!

Ech! Zmilczę Kaźmirz bom zgłodniał!
dwutleneksiarczanu | 07 lutego 2010,04:30:59
Nie lubię cebli ani słoniny.. :(
kkk | 07 lutego 2010,09:49:28
@dwutleneksiarczanu jestem pełen współczucia dla twojej niepełnosprawności smakowej.
BN | 07 lutego 2010,18:13:48
Zaiste pyszne - tłuszcz świński, gdzie gromadzą się zanieczyszczenia metaboliczne, a do tego najwstrętniejszy z popularnych w Polsce alkoholi :D
Jak dla mnie to do tego chleba dobra ryba typu tuńczyk, wymieszana z usiekaną drobno cebulą, przyprawiona ziołami. Do tego oliwki a do popicia białe wino.
BN | 07 lutego 2010,18:26:14
No a jeszcze po prawdzie to miód pitny byłby jeszcze bardziej "z dziada pradziada" :P
kkk | 07 lutego 2010,19:13:56
@BN smęcisz! Nafaszerowany rtęcią tuńczyk ma być alternatywą dla tuszonki?

A pomysł na miód pitny to odnosi się do tuńczyka czy słoninki wojskowej?

Nijak nie umiem tego dopasować smakowo.

Do prostego i swojskiego jedzonka pasuje prosta ale czterokrotnie destylowana wódeczka. Z braku odpowiedniejszego samogonu jest dobrym dodatkiem. W żadnym razie nie widzę w tej roli miodu pitnego marudo blogowa.
Wojciech z Młyna | 07 lutego 2010,21:22:22
Swinaja tuszonka to rosyjska nazwa amerykańskiego Spamu, dostarczango w ramach lend-lease. Amerykańscy żołnierze tym gardzili, sowieccy - uwielbiali.
Mimo, że jestem ze wsi, to wolę jednak do wódki coś lżej strawnego. Chleb na zakwasie, masło, wędzona polędwica i siekana cebula, to jest coś, a nie słonina z folii.
Od wódki fabanaście razy destylowanej lepsza jest księżycówka. :P
dwutleneksiarczanu | 07 lutego 2010,21:25:34
Ponadto nie lubię też wątróbki i gotowanego boczku. Teraz musisz być już przepełniony współczuciem dla mojej niepełnosprawności smakowej.
kkk | 07 lutego 2010,21:35:46
@Wojciech z Młyna, jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Rosyjscy żołnierze już nie stacjonują w okolicach i nie kupi się oryginalnej tuszonki. A i księżycówki teraz raczej się nie spotka. Pozostaje "sało" pakowane próżniowo w folię i wódka co z lekka kojarzy się z...

To jak z zsiadłym mlekiem. Teraz to rarytas zupełnie nie znany w miastach. Te "cuda" z chlebkiem świętojańskim i innymi ulepszaczami smaku to jednak nie to samo.

Warto jednak sobie przypomnieć od czasu do czasu to co niewyszukane a smaczne. I mam taką nadzieję, że jednak zdrowe bo rodzimej produkcji. No, może nie aż tak zdrowe ale i tak zdrowsze i smaczniejsze od produktów taśmowych.

wtorek, 2 lutego 2010

To są niezłe jaja!

Kilka razy je oglądałem i zastanawiałem się czy kupić.
To "jem swoje" trochę mnie odrzucało ale co tam! Zaryzykowałem!


Jajka maleńkie takie:


Ugotowałem i obrałem delikatnie te maleństwa.


Porównanie z kurzymi jajkami wypadło blado. Pewnie dlatego w zamierzchłych czasach zabraniano niewiastom patrzenia na ogiera kryjącego klacz?


Najeść się tym nie da! Ale... podobno Polak potrafi wybrnąć z każdej opresji?
Poprzekrawałem te jajeczka i już miałem CAŁY TALERZ przepiórczych JAJ!


Poszperałem w lodówce i znalazłem to:


Z tej radości, że tak łatwo dałem sobie radę z zakąską poczłapałem (dziadkiem jestem, a co!) do barku. Tam odkryłem wspaniale pasujący DODATEK:


Pora odpowiednia na skromną niezbyt kaloryczna kolacyjkę.


Małe jajeczka potrafią czasem nadokazywać. Oby nie skończyć jak ta flaszeczka:


Ważne są kolory, to znaczy akcent narodowy, a i rok 1928 też miło się kojarzy. To był dobry rok dla Kraju. Tylko to usunięcie z przysięgi ślubnej dla niewiast zobowiązania do posłuszeństwa mężowi było nieprzemyślane.

Cóż, to są niezłe jaja!


Komentarze:

pecet | 02 lutego 2010,00:35:59

Ale w smaku podobne do kurzych?f

dwutleneksiarczanu | 02 lutego 2010,00:43:21

No właśnie, jaki smak? :D

kornel | 02 lutego 2010,00:43:39

reklama wodki czy borówek rolnika?;)

kkk | 02 lutego 2010,00:45:29

Jest już po 22 i można reklamować używki. Zamiast mnie pytać spróbujcie przepiórkę schwytać i zmusić żeby wam zniosła jajo.

kornel | 02 lutego 2010,00:49:31

ja wcale nie przeczę :> poprostu doszukuje sie malej kryptoreklamy

kkk | 02 lutego 2010,00:51:12

@kornel, to nie jest opowieść z krypty! Ze świata reklamy też nie jest.

kkk | 02 lutego 2010,01:01:21

Może to żart, ale podobno:

- kto je jajka od przepiórki temu "lufa" patrzy w chmurki
- temu, co je jajka kurze "lufa" patrzy na podwórze!

dwutleneksiarczanu | 02 lutego 2010,01:06:50

Haha. To ja chyba zacznę jeść przepiórcze. Słyszałem, że Pudzianowski je właśnie jajka przepiórcze. Tylko, że on to na taką jajecznicę musi ze 100 jak nie wiecej.

Zal | 02 lutego 2010,01:07:54

Co do smaku - moim zdaniem jest różnica w stosunku do jaj kurzych.

kkk | 02 lutego 2010,01:08:59

@Zal jest różnica, różnica na plus dla przepiórczych.

Zal | 02 lutego 2010,01:19:43

@kkk: Też tak uważam, ale staram się nie wartościować, bo to przecież kwestia gustu ;]

BN | 02 lutego 2010,20:12:11

Pffuuu, gotowane przepiórcze- przecież z takich najlepsza jest jajecznica.

SStefania | 03 lutego 2010,17:18:07

Zawsze gdy widzę takie jaja w sklepie, totalnie nie mam pomysłu, jak je przyrządzić, gdybym kupiła. A okazuje się, że przecież, najnormalniej, można ugotować, że też na to nie wpadłam!
Choć ciasta się chyba na tym nie da upiec :)

kkk | 03 lutego 2010,17:40:42

@SStefania można upiec ciasto, ale należy się zdecydować czy idziemy na ilość czy na jakość. A może na jakość bez liczenia się z kosztami?


poniedziałek, 1 lutego 2010

Szczecin zaczął kampanię wyborczą?

Jakie to sympatyczne ptaszęta, czyż nie? Miłe, mało płochliwe. Właściwie to zupełnie odważne.


Są problemy z piciem ale tylko przejściowe.


Czy to jest strefa parkowania? Jeżeli nawet to nie na całe życie?


Ta para bardzo się stara. Kroczy dostojnie, czy w dobrym kierunku?


Można do nich podejść, nakarmić. Poczuć się jak na wsi.


Czyżby te niecne ploty o tym, że Szczecin to wieś z tramwajami okazały się prawdą?


Szczecinianie z wielką pompą są gotowi iść na wybory.
Wszyscy?


Już powinniśmy się zacząć modlić?


Komentarze:

Krystek | 06 lutego 2010,22:10:15

Toż to prawie jak u Hitchcocka. Ta cała chmara tylko czeka, żeby zaatakować!

kkk | 07 lutego 2010,00:33:39

Raczej aby powtórzyć wygraną batalię. I tak kaczusie jak się okazało mają o wiele mniejsze zapędy cenzorskie od tego niby światłego i "przyjacielskiego" pseudodemokraty.

matizygmunt | 07 lutego 2010,04:29:38

No ładnie. A wszystko dlatego, że centrum to wieś. Prawdziwa metropolia zaczyna się w Dąbiu. :D


piątek, 29 stycznia 2010

Kulinarnie.

Ostatnio po przeczytaniu ile konserwantów jest w "zdrowej, ekologicznej kapuście kiszonej" sam zakisiłem. Ciekawe co mi z tego wyjdzie?

Zanim się ukisi, podaję przepis na kapustę marynowaną, polecam jest łatwy w wykonaniu a efekt? Palce lizać.

biała kapusta, = 1 główka średniej wielkości
cebula = 1sztuka
papryka czerwona = 1 sztuka (nie koniecznie, nie każdy lubi)
marchew = kilka sztuk
jabłka = 2-3 sztuki
woda = 1 litr

cukier = 100 g (0,5 szklanki = 8 łyżek stołowych)
ocet = 100 g (10 % ) (0,3 szklanki = 6 łyżek stołowych)
sól = 2 łyżki

Marynata:
Woda, sól i cukier, gdy zacznie się gotować, trzeba wlać ocet i zalać kapustę.
Kapustę szatkujemy lub kroimy ostrym nożem na grubość około 2mm, jabłka także.


















Paprykę kroimy w paski, cebulę drobno kroimy, marchew ścieramy na tarce o dużych oczkach.


















Wszystko mieszamy w misce, (ja dodaję trochę świeżo zmielonego pieprzu) przekładamy do naczynia kamionkowego lub słoja, ubijamy (ręką), przyciskamy talerzem i zakręconym słoikiem wypełnionym wodą lub innym ciężarkiem. Ja niczym nie przyciskam.

Zalewamy gorącą marynatą. Marynuje się tak około 12 godz. (nie musi stać w lodowce, u mnie stoi przykryta na szafce). Może tak stać nawet dwa tygodnie. Wybieramy potrzebne ilości surówki odciskając marynatę do naczynia.



































































Uwielbiam taką kapustkę, jest lekko strawna i chrupiąca.

Ważna uwaga, główka kapusty powinna być spłaszczona i biała. Te zielone i "wysokie" główki są łykowate.