Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
piątek, 23 lutego 2007
Popieramy Idee Stalina!
Porachunki Idiotów Szubrawych
Przekreśliliśmy Ideały Solidarności
Potrafimy Ino Spaprać
Przegrani I Samotni
Przygnębieni I Smutni
Płaczemy Iskając Szyję
Przecież Istnieją Szubienice!
wtorek, 20 lutego 2007
Brzydko się chłopcy bawicie! Tu idzie o życie!
mając w ręku adresy, nazwiska,
gdy w futrynie zazgrzyta łom,
to poczujesz, że śmierć jest bliska.
Chłodna lufa, jak całus na czole,
w nieśmiertelność otworzy wrota,
czas zatrzyma na ziemskim padole,
swym "raportem", bezmyślna hołota.
Tajne dane, wrogowi, na tacy,
zadufani, bez poczucia winy,
Postępują tak tylko łajdacy,
mali ludzie, nędzne suk...yny!
Komentarze:
sobota, 17 lutego 2007
Tak sobie siedzę i bredzę.
Żyję bo trafiła mi się taka możliwość.
Zalążek, z którego rozwinęła się moja ludzka postać, nie został w odpowiednim momencie unicestwiony.
Nie czuję się zobowiązany w sposób szczególny do wylewnych podziękowań pod adresem sprawców mojego zaistnienia (mam na myśli moich rodziców).
Żyję, bo nie miałem innego WYJŚCIA.
Pewnie dlatego jak każdy samiec, tęsknię do "miejsca urodzenia", he, he.
Urodziłem się "w czepku".
Ten zabobon wiele tłumaczy. Na swój sposób.
Życie nie jest "darem", jak to próbują wmawiać nawiedzeni.
To jest nie dar, a ciężka i mozolna, codzienna walka z zastaną i nienawistną codziennością.
Prawdą jest powiedzenie spotykane w wielu kultowych pismach, "jesteśmy przechodniami na tej ziemi".
Nic NA ZAWSZE. Jutro inni nas ZASTĄPIĄ.
Pamiętajmy o tym. I mimo tego, próbujmy wykorzystać te przeciętnie trwające sto lat chwile.
Mamy podobno żyć WIECZNIE?
Okrutna to kara!
Może naszym zwątpieniem na nią w pełni zasłużyliśmy?
Komentarze:
Wystarczy nauczyć się zauważać piękno i szczęśliwe chwile w nawet najmniejszych "kawałkach" naszego życia. Wtedy wszystko staje się prostsze. Musisz polubić to, co robisz...inaczej satysfakcji tu nie znajdziesz...a żyć w przeświadczeniu, ze wszystko jest do dupy.....wcale nie jest łatwe. Pozdrawiam
Mamo! Chwalą nas!
Nie trzeba mu sztucznej sławy,
niech inny się z tłumem użera,
smak tracąc wolności, zabawy.
Zdobyta w cyfrowym świecie,
ta złudna popularność,
roziskrzy się w barw palecie,
i zgaśnie, jak każda marność.
Żyjmy realnym życiem,
wpadając tu czasem na chwilę,
i skończmy z tym piany biciem,
bo kiczem to pachnie na milę!
Czy "haseł partyjnych" trzeba?
Jak w czasach peerelu?
Czy tu się pisze "dla chleba"?
Nie widzę sensu i celu!
Nam nie potrzeba reklamy!
Takie powinno być motto!
My swoją wartość znamy!
Do nas trafiłeś jak w LOTTO!
Komentarze:
Rumieni me lica pochwała,
skłon czyni postać ma cała.
Za moment za słowa Twe "świetne",
w euforii swe żyły podetne(ę).
Nie podcinaj żył sobie,
bo kto będzie pisał po Tobie.
Wszak tak "dziwne" wiersze,
są dla mnie najpiękniejsze. ;))
Przyroda próżni nie lubi,
a zbytnia pycha gubi.
Gdyby mnie teraz zabrakło,
są inni, od Gdyni po Nakło.
O jednym dziś marzę skrycie,
że dnia pięknego, o świcie,
(wiem, że to zabrzmi po świńsku),
zjem KACZKI. DWIE! Po Pekińsku!
Hehehehee ja tak nie potrafię:) Tekst czadowy...ten w notce, jak i ten w komentarzach. Pozdrawiam gorąco:)
Nie czuję, bym żył "za karę",
słów jednak napisze parę,
gorąco pozdrowień mnie grzeje,
ciśnienie skacze, szaleje.
Nadymać się jest głupotą,
a skromnym być, wielką cnotą.
Chcę aby wszelkie pochwały,
na Ciebie, nie mnie, spadały!
no, w końcu ktoś to dobrze napisał:)
kkk: jak Ty to robisz:)) Dziękuję:)
czwartek, 15 lutego 2007
po pekińsku proszę!
ach, gdyby się tak stało,
że te dwa śmieszne chłopaczki,
to... dziennikarskie kaczki!
i kończy się sen straszliwy,
to nie są żadne dziwy,
nie śpię, lecz dziwię się szczerze,
kaczory? dwa? w Belwederze?
jak w barszczu dwa grzyby są zgrzytem,
się nie da oddychać odbytem,
tak władza choć jednojajowa,
nie daje pewności, gdzie głowa.
czy lewa jest właśnie aktywna?
czy prawa ma rację, choć dziwna?
a może te oba potwory,
zagadką są Wernyhory?
Biedna ta nasza Ojczyzna,
kto tylko Ją kocha, ten przyzna,
nie trzeba się upić z rozpaczy,
by widzieć podwójnie łeb kaczy!
Marzycieli ci u nas dostatek.
Same "nowatorskie" pomysły!
Wymyślił sobie pewien blogerowicz, coś takiego
Jaki znowu "pierwszy"?
Każda "Agencja Towarzyska" to swego rodzaju "Partia".
Obowiązują w nich prawa bardziej przestrzegane niż w reszcie Rzeczypospolitej.
A "zboczone kobiety"?
Jaka to znowu nowość?
Babol, wyszedłszy za mąż, pierze, gotuje, sprząta, daje du.y za marną pensyjkę, którą "pan i władca" po dostarczeniu z "narażeniem życia i zdrowia", swojej połowicy odbierze na "swoje potrzeby" szybciej, niż ona to policzy.
Komentarze:
Dobrze, że ja się nie łapię na to zboczenie:)
Oj, te "nowe świeckie tradycje" mają się dobrze!
Komentarze:
Jeśli tak, to gratuluje weny, super wyszło:)))
poniedziałek, 12 lutego 2007
Być kobietą? To dosyć skomplikowane.
Wyraz „kobieta” nie charakteryzuje się przejrzystą etymologią.
Najprawdopodobniej jest późnym zapożyczeniem z języka germańskiego – *„kobjeita” (wersja hipotetyczna) – którego sens ‘koza z chlewa’ mógłby tłumaczyć jego początkowe, niezbyt eleganckie określenie płci żeńskiej.
Przypomnijmy, że swój obelżywy charakter słowo to straciło niepełna sto pięćdziesiąt lat temu. [Joanna Przyklenk]
Pochodzenie wyrazu "kobieta" nie jest do końca jasne.
Wiadomo na pewno, że w XVII wieku słowo to miało znaczenie pejoratywne i stosowane było jako wyzwisko, głównie w środowisku mieszczańskim.
W funkcji dzisiejszego znaczenia tego słowa występowały w języku staropolskim takie wyrazy jak: żona, białogłowa, niewiasta.
Do dzisiaj w większości języków słowiańskich "żena" to po prostu 'kobieta' (w czeskim, słowackim, rosyjskim, chorwackim i in.).
Etymolodzy próbowali w różny sposób tłumaczyć pochodzenie wyrazu "kobieta" - mogło to być zapożyczenie z niemieckiego (staroniemieckie: kebse, gebette), mogło też pochodzić od staropolskiego wyrazu "kob" - chlew: wówczas oznaczałoby osobę zajmującą się hodowlą świń; A. Bruckner łączy też pochodzenie tego wyrazu z formą "kobyła".
Chociaż dokładnie nie wiadomo, jaka jest etymologia słowa "kobieta", to wiadomo na pewno, że jeszcze w XVII w. było to określenie obraźliwe - w zachowanych tekstach białogłowy skarżyły się :
"dla większego zelżenia kobietami nas zowią".
Dopiero od połowy XVIII wieku wyraz "kobieta" zaczął być używany w znaczeniu neutralnym i wyparł takie staropolskie słowa, jak białogłowa i niewiasta.
Ten drugi wyraz zachował się jednak w języku religijnym, w tłumaczeniach Biblii, natomiast pierwszy całkowicie wyszedł z użycia. [Mirosława Siuciak]
Komentarze:
i dlatego takie jak ja nazywają się "wiedźmami" - to nie jest dobrze dla takich jak Ty...:P
@Kasia, a co mnie do tego?
Historykiem nie jestem. Histerykiem także. Wiedźmy znam i owszem.
Na moje szczęście to nie ja się z nimi ożeniłem. Moja niewiasta jest słodka i wyrozumiała.
Nie jestem sfrustrowany życiem. Pozdrawiam Cię.
Nie przekraczaj dozwolonej prędkości, miła @Kasiu .
Miotła to nie krążownik szos.
Hehehehe co Ty masz taki afront do kobiet???:)))))
P. S. Cytowałes tylko, czy tak właśnie uważasz??:)
Według Pana Kopalińskiego:
afront = uchybienie, ubliżenie, zniewaga, obelga.
Etym. - fr. affront 'jw.; hańba'; zob. ad-; łac. frons, zob. fronton.
Pierwsze zdanie mojego wpisu wyjaśnia, że to jest zaczerpnięte z bardzo ciekawego forum phorum.us.edu.pl, i nie ma podtekstów osobistych. Ot, taka ciekawostka.
Wiadomo, zawsze można dobarwić własną interpretacją każde zdarzenie.
@Kasiu? Czy niewiasta to wiedźma, która oddała miotłę do przeglądu i tymczasowo przemieszcza się pieszo od portfela wybranka do bankomatu?
A w wolnej chwili na cudzych blogach kwili?
Pratchett się kłania... "wiedźma" = 'kobieta, która wie', w przeciwieństwie do "niewiasty"...
Hehehehe dziękuję za wyczerpująca odpowiedź:)))))
niedziela, 11 lutego 2007
Nie ja to wymyśliłem.
Komentarze:
Ja chyba nie potrafię milczeć......chyba......to źle ale jak na razie nikt nie narzekał ani nie próbował mnie uciszać...widać nie bredzę aż tak:)))
Pozdrawiam
Byle to nie było jak w tym żydowskim szmoncesie:
- Icek, ta moja żona to cały czas mówi i mówi!
- A co mówi?
- Nie wiem, bo tego nie mówi!
Nie no spoko.....jakoś znajomi nie narzekają..podobno z sensem mówię:)))
Czy pochodzi ze szlachty? Możliwe. Dziadek świnie szlachtował.
Jeżeli została stworzona burakom na pohybel, to jej rola się dopełnia i tego nie komentujmy ale się radujmy.
Jeżeli zaś stała się przypadkowym narzędziem w grze o pieniądze w odwet za zaspokojone żądze, to również "chwała" onej nie dbającej o godność swoją i własnych dzieci samicy.
Oprzytomnienie po kilku latach jest pewnie możliwe.
Przecież znamy słynną "pomroczność jasną".
Nie powinno nas zadziwiać cokolwiek.
To co ta biedna ludzka samica przeżyła, nie jest godne pozazdroszczenia.
Żal mi jej.
Smutne jest, że wówczas manipulowana nadal jest podatna na wpływy zewnętrzne.
Tak przy okazji.
Opowiem własnymi słowami opowieść zasłyszaną od Pana Korwina, wiele lat temu na spotkaniu w Szczecinie:
Na eleganckim przyjęciu podchodzi do dystyngowanej damy jeden z najbogatszych obywateli.
-Czy mogę Panią o coś zapytać?
- Oczywiście.
- Czy przespała by się pani ze mną za 10 dolarów?
- No wie pan?! Jak Pan śmie!
- Najmocniej Panią przepraszam. A za tysiąc?
- Pan jest bezczelny!
- Rozumiem. A za milion dolarów?
- Czy życzy Pan sobie teraz?
- Najmocniej Panią przepraszam.
Czy tysiąc dolarów by jednak wystarczył?
- Jak Pan śmie! Ma mnie Pan za kobietę lekkich obyczajów?!
- Miła Pani, to już ustaliliśmy. Teraz negocjujemy cenę!
Komentarze:
Złe masz mniemanie o kobietach.........nie wszystkie są łatwe.
Czemu tak myślisz??? Zawiodłeś się na kimś???
Pozdrawiam
Ja nawet nie wspomniałem o tym, że kobiety są łatwe.
Uważam wręcz inaczej, są TRUDNE. I w utrzymaniu i w zrozumieniu.
A ta biedna samiczka to nawet nie została muśnięta przeze mnie określeniem "kobieta". Jeszcze by zatrudniła jakiegoś historio-językoznawcę i kazała przeprosić?
Nie ma łatwych kobiet i nie ma łatwych mężczyzn. Są tylko OTUMANIONE i OTUMANIENI.
kkk :)))))))))) niech Ci będzie, że to mieliśmy na myśli:))))
Dziki: gdzie Ty jesteś nienormalny...kuknęłam na bloga, tylko kuknęłam ale nic nienormalnego nie zauważyłam??????
Ależ proszę Was nie róbcie sobie problemu.
Mnie to nie przeszkadza, he, he!
Dzik jest Dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły...
To źle, że Cie nie znam?? Czy właśnie dobrze?:))))
Kris chyba się ucieszy, ze ma dużo komentów:))))
Cieszysz się Kris?????????
Heheheh dobra...koniec czata:))))
Czekam na następną notkę
sobota, 10 lutego 2007
Podatnik zapłaci.
I skrzydełko swe złamie ukradkiem,
znajdzie wyjście z kłopotu sposobem,
starczy, że swym zalotnie drgnie zadkiem.
Zadek, kuper? Nieważne słów granie,
tylko debil podstępu w tym szuka,
to za sześć jest milionów przesłanie,
i dla przyszłych pokoleń nauka.
Jak "nie ważna" persona roztrzaska,
swą facjatę o beton, w złej wierze,
nie doczeka się gipsu "co łaska",
bo się takiej poważnie nie bierze.
W dobrej wierze?
Komentarze:
Chyba sie musieli jakiegos swojego srodka halucynogennego napic i zamienili sie z pewna czescia ciala na lby.
Powinni sie cieszyc z darmowej (no prawie) reklamy swojego jezyka.
Indianie mają głęboko zakorzenione poczucie WOLNOŚCI i GODNOŚCI! Wykorzystano ich język w ZAMKNIĘTYM oprogramowaniu. Powinni również zaskarżyć bezprawne wykorzystanie piktogramów w systemie Windows. Przecież Microsoft bezprawnie uzurpuje sobie prawa do czego sie da! A co do wspomnianego przez ciebie środka halucygennego, to przyjrzyj się Windowsom, czy nie odnosisz wrażenia, że kod pisali z lekka naćpani programiści?
piątek, 9 lutego 2007
Dziwny jest tok rozumowania....
Mój stryjcio, obecnie spopielony, snuł podobne dywagacje na temat i pieniędzy i szczęścia.
Uważał, że nawet obłożnie chory, ale obłożony wyciągami z kont, jest lepiej i miłosierniej obsłużony niż biedak.
Niestety miał tę niepowtarzalną okazję zweryfikować swoje teoryje.
Wbrew Kominkowym przesłaniom, nie zawsze i nie wszędzie tak się zdarzy i tak będzie.
Ogólnie Kominek jest blisko.
Ale w życiu bywa ślisko. I można się pośliznąć i życia nie liznąć.
niedziela, 28 stycznia 2007
tylko nie Ciach!
dusza bólem szeleści
nie sama, nie samotna
wśród przyjaciół
znanych i nowych
gotowa na zwycięstwo!
Komentarze:
Każdy potrzebuje w jakimś momencie przystanąć by złapać głębszy oddech.
kkk, a co Ty właściwie wiesz o mojej duszy? Aż się zapowietrzyłam teraz...
czwartek, 25 stycznia 2007
Bezkrytyczność czy talent?
Jego Puzon warczał wówczas niepewnie, bo i nie było innej możliwości.
Ten 'zaprzyjaźniony" był akurat "uprzejmy" zemrzeć.
I potwierdzić ani zaprzeczyć owej przyjaźni nie był w stanie.
Odchodzą w niebyt i po części w niepamięć jednostki nietuzinkowe.
Ich charakterystyczne i tylko im właściwe cechy znikną wraz z ostatnim pamiętającym.
Zostaną w przykrej często obecności, osobniki i osobniczki mierne ale głośne, upierdliwie wręcz, próbujące zwracać na siebie uwagę.
Obdarzające się nawzajem nagrodami za rzekome zdolności artystyczne.
Żenada i sromota.
Wolność i demokracja wyzwoliły energię do zaistnienia i zabłyśnięcia w rozmaitych beztalenciach.
Kiedyś istniała opinia, że tylko głodny, źle zakochany, i szykanowany artysta, wykształca w sobie prawdziwy talent.
Coś w tej opinii jest prawdziwego.
Najedzone i bekające z zachwytu nad własnym talentem miernoty są wszędzie.
Bismarck mawiał: "zły pieniądz, wypiera dobry".
Komentarze:
hehe czepiasz się, a ja nie mogę się śmiać bo umieram sobie właśnie:D
Credo? Czy forma autokrytyki?
Szczęście? Swoje znalazłem.
wstaję, parzę, herbata gotowa.
Odwrotnie tak samo to działa,
pomyślę, i niesiesz kawę, moja mała.
Stoisz przed drzwiami z praniem,
wstaję, biegnę, otwieram,
choć bym robił coś z zapamiętaniem,
na oddechu Twego szmer, zamieram.
Dziś nie jesteś już lekka i wiotka,
nie potrafię Cię nosić na rękach,
dla mnie jesteś maleńka istotka,
ukojenie w życiowych udrękach.
Coś pomyślisz kochanie, ja słyszę,
słów nie trzeba, Twe myśli są w sercu,
taką pełną zrozumienia ciszę,
wymarzyłem na Ślubnym Kobiercu.
Dziś trzydzieści i jeden rok mija,
gdyśmy wzajem przysięgli się wspierać,
dzięki Ci za cierpliwość Zofija,
że się nadal chcesz ze mną użerać.
Dziękuję za wszystko kochanie,
za synów, za miłość, za wnuka,
wspólne dni przeżywanie,
szczęście, którego inny darmo szuka.
Komentarze:
urocze:)
Śliczne to. Pozdrawiam
czwartek, 18 stycznia 2007
nie myśl, bo jeszcze sobie jaką krzywdę zrobisz!
w życiu... śmierć! potęga!
czy bzdurą jeno jest,
co obłąkany bredzi?
nie wiemy,
bo słów jego
nikt przecież nie śledzi
zbyt zajęci, by dobra
gromadzić doczesne,
tłumimy i depczemy
wyskoki niewczesne
mrzonki, klapka na oku,
bielmem się odrodzą,
to nie my "przechodniami"?
to "oni" przechodzą?
nie ma Boga, ni grzechu,
i nijakiej kary!
są tylko czyny nasze,
i... nasze koszmary!
pewny swego wyboru,
krocząc jedną z dróg,
dojdziesz smętnej starości,
pytając: - a Bóg?
- słusznie w młodym zapale
wiarę negowałem?
czy byłem nazbyt hardy,
i życie przegrałem?
rozterki aktualne,
odkąd myśli człowiek,
będą dręczyć intelekt
do zamknięcia powiek
i nie zaznasz spokoju
nim zgaśnie twe życie:
- czy byłem zlepkiem gnoju,
czy kwiatem w rozkwicie?
warto było coś zmieniać,
i świat reformować?
przecież mogłem się modlić,
głowę w piasek chować?
nie znajdziesz odpowiedzi,
więc żyj życiem własnym,
dawaj odpór gawiedzi,
horyzontom ciasnym
i gdy twego żywota
się już czas dokona,
powiesz, że nie wypadłeś
sroce z pod ogona!
sam szukałeś swej drogi,
i często błądziłeś,
ale w niczyjej ręce
narzędziem nie byłeś
czasem w dołek wpadałeś,
i nie miałeś racji,
lecz nigdy nie poddałeś
się manipulacji!
i gdy Los, czy też Stwórca,
życie twe zakręci,
twe WŁASNE, TWOJE ŻYCIE,
zostanie w pamięci!
i tych co napotkali
ciebie na swej drodze,
i tych, którzy płakali
gdyś ich zawiódł srodze!
i dopóki myśl jedna
wokół ciebie krąży,
póty dusza twa biedna
w mrok się nie pogrąży
gdy przyjaciel ostatni
i wróg cię ominie,
to w niepamięci matni
twoje życie zginie
wtorek, 16 stycznia 2007
Przyzwyczajenie to druga natura człowieka? Walczmy z tym!
Jam ci to, malarz znany jako Vincent van Gog.
Jestem Twórcą obrazu "Słoneczniki", i wiem,
że ów obraz w niedalekiej przyszłości nabierze kolorów.
W związku z tym, postanowiłem odnowić swój produkt.
Zwracam się do Was – społeczności, z zapytaniem:
Co najchętniej zmieniłbyś w moim dziele?
Tak poza tym, chętnie poznam każdą opinię o nim:
* czy się podoba (lub nie)
* czemu jest zły (lub dobry)
* czy spełnia swoją rolę (analogicznie do pkt. wcześniejszych)
* etc?
Co byście powiedzieli, jak bym do każdego słonecznika jakąś pszczółkę domalował?
A co? Wpadnę do galerii z pędzlami i efekt zobaczycie sami!
Albo mnie "wybzykają", albo domaluję i niech podziwiają!
Nic nie jest NA ZAWSZE!.
Jesteśmy przechodniami na tej ziemi.
Tak napisano w Starej Księdze.
I dlatego ZMIENIAJMY!
Przyzwyczajeniom się NIE DAJMY!
Komentarze:
kkk nie pieprz...
O, la, la! Olu!
Czyżby na pieprzenie tylko ci przy władzy mieli monopol?
Jak to leciało w piosence Młynarskiego?
- Co by tu jeszcze spieprzyć panowie? Co by tu jeszcze?
Nie naprawiajmy dobrego!
lecz jej patronuje,
jego trwałość, niezmienność,
jest tym, co się czuje!
Nie róbmy zmian dlatego,
- bo coś zmieniać trzeba,
może wyniknąć z tego,
upadek i ... "gleba"!
Niech LOGO pozostanie.
Dobrze się kojarzy.
Piszmy, w noc, w dzień, w śniadanie,
Niech się wszystkim darzy!
P.S.
Dzięki Sparrow za Jogger'a!
Niech Cię nikt na zmianę Logo nie nabiera!
Może nic nie powiem...oprócz tego, ze lubię Twoja twórczość....bez względu na to, o czym opowiadasz:)