Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
środa, 16 lutego 2011
Uff! Wypatroszyłem dzisiaj pięć kilogramów szprotek - maskotek.
Szprotki wielkości rybek akwaryjnych są bardzo smaczne.
Tak przyrządzam szprotki:
Jak najmniejsze szprotki po oporządzeniu solę wraz z dodatkiem przypraw. Przyprawy według gustu, znam osoby, które przesypują przyprawą do mięs lub do kurczaka. Też można.
Rybki odstawiam na kilka godzin. Potem panieruję w mące i smażę na oleju, powoli, nie na ostrym ogniu. Usmażone rybki odstawiam do ostygnięcia.
Kilka pokrojonych cebul podsmażam na oleju. Robię sos z koncentratu pomidorowego, kilku łyżeczek cukru, podsmażonej cebuli, połowy szklanki oleju, ostrej papryki, curry, ziela angielskiego i co kto lubi do smaku. Można zamiast cukru użyć miodu, polepsza smak.
Rybki zalewam przygotowanym sosem w naczyniu żaroodpornym lub innym przystosowanym do piekarnika (z przykrywką) i zapiekam w temperaturze około 200 stopni Celsjusza przez ponad pół godziny.
Zapieczone rybki przekładam do słoików, na wierzch wlewam odrobinę oleju i pasteryzuję w kąpieli wodnej przez ponad pół godziny.
Słoje z rybkami odstawiam na kilka tygodni aby dojrzały smakowo.
Mam chyba wrodzoną cierpliwość, bo pozwalam sobie na wykorzystanie ikry i mlecza z tych maleńkich rybek. Smażę te rybie "podroby" w roztrzepanym jajku i mące i zjadam ze smakiem jako nagrodę za patroszenie, hehe!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz