- Przecież to mnie ukradli! Zbytecznie się sarka,
to pewne, zamieszany jest w kradzież zegarka!
Daremnie wypisuje te swoje androny,
już nigdy go nie wpuszczą na żadne salony.
Wciąż wdaje się w pyskówki, chlapie błotem w koło,
rozsiewa złość, wciąż miesza, puknął by się w czoło,
i zastanowił chwilę nad swym charakterem,
jest taki pewny siebie? A może jest zerem?
Ma przyjaciół? Tak myśli? Przecież się spotyka?
Pije piwko? Grilluje? Co z tego wynika?
Nic! - Jestem taki fajny! Mówi nam wyniośle,
a za plecami o nim myślą jak o ośle,
co ryczy, jest uparty, wierzga, parska, kopie,
bezradny w swojej złości. Opanuj się chłopie!
O kim to napisałem? Kto wie, ten zrozumie,
mnóstwo takich pajaców znajdziesz w ludzkim tłumie.
Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz