Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wspomnienia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wspomnienia. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 12 maja 2015

Jednakie wspomnienia

Wspomnienia z PRL i ZSRR niewiele różni. I tutaj i tam żyło się podobnie. Piliśmy mleko ze szklanych butelek lub nalewane do blaszanych kanek. Zajadaliśmy się kromkami chleba moczonymi w wodzie i posypanymi cukrem. Świeciliśmy latarkami na 4,5 woltowe płaskie baterie z przesuwanymi kolorowymi szybkami. Bawiliśmy się zestawami "Mały chemik", "Konstruktor", "Mały stolarz", "Elektronik" itp. Na odpustach rodzice lub babcie obdarowywali nas piłeczkami wypchanymi trocinami na cienkiej gumce, wcinaliśmy lody na prawdziwej(!) śmietanie nakładane łyżką, każdy miał scyzoryk i procę. Strzelaliśmy z karbidu lub z siarki zeskrobanej z zapałek. Robiliśmy wybuchy z nadmanganianu, siarki itd. W wielu domach była cynkowana balia i tara do prania. Budowaliśmy ze starych łożysk i desek tak zwane taradajki, pierwowzór deskorolek. Strzykawki były wyłącznie wielorazowego użytku. Rzutki do tarczy robiło się samemu. Siatki na zakupy plotło się z igelitowych wężyków, żyłki lub sznurka, podobnie jak breloczki do kluczy. Kto teraz nosi poczciwe trampki? Wypalarki do drewna były w modzie i wielu wypalało cudne żaglowce na sklejce lub ozdobne deski kuchenne z aforyzmami. Tu i tam były temperówki na korbkę do ostrzenia ołówków, gumy do żucia Turbo i Donald, lampy naftowe, moherowe szaliki, paszteciki z automatu, wieczne pióra, obsadki ze stalówkami, czterokolorowe długopisy, trójkołowe rowerki, spirytus Royal, zegarki Montana, saturatory, brazylijskie lub wenezuelskie seriale i kolejki na otwarcie McDonald's. Pierestrojka była szokiem dla nas i dla nich, Rosjan. Dlaczego zwykli ludzie, umęczeni przez tyle lat tyranii, pomimo wspólnego losu, nie czują więzi?

Czy politycy po obu stronach mają czyste sumienia?

Większość ilustracji pochodzi z tego oraz tego miejsca.












































 Dziurawe buty i bezdomność stały się symbolem pierestrojki?

środa, 20 sierpnia 2014

Zadławienie wspomnieniem

Wisiał o pięść od ziemi,
na krzaku leszczyny.
Przenigdy nie zapomnę
tej obrzmiałej miny,
jęzora, który sięgał
aż poniżej brody.
Dzieckiem byłem zaledwie,
sześciolatek młody.
Słyszałem jakieś słowa,
że wypłatę stracił,
miał może z osiemnaście?
Kto się nań wzbogacił?
Jakąż to satysfakcję
miał rabuś, że życie,
młode i nieroztropne
pomógł zniszczyć skrycie?
Bóg się patrzył cierpliwy,
wiedząc co się zdarzy.
Jest taki sprawiedliwy?
Jednak chyba wraży.

wtorek, 22 lipca 2014

Ulotność

Ulotności myśli,
szaleństw,
piękna marzeń,
ginących w zapomnieniu
historycznych zdarzeń,
a zachowanych wolą
ustnego przekazu,
zmienianego pamięci
figlarną swawolą,
są czasem na papierze
spisane od razu,
utrwalane krwią, potem,
okrutną niedolą.
Wspomnień pożółkłe karty,
uśmiech, ból cierpienia
przez czas na proch roztarty,
wciąż drażnią sumienia.

piątek, 19 lipca 2013

Dzieciństwa wspomnienia oznaką starzenia

Te wierszyko-piosenki z dziecięcych czasów szczególnie utkwiły mi w pamięci:

W garnku dziura

- W garnku dziura miły Romciu!
- To ją zatkaj, to ją zatkaj!
- Czym ją zatkać miły Romciu?
- A słomą, a słomą.
- Słoma długa miły Romciu!
- To ją zetnij, to ją zetnij.
- Czym ją uciąć miły Romciu?
- Toporem, toporem.
- Topór tępy miły Romciu!
- To naostrz, to naostrz.
- Czym naostrzyć miły Romciu?
- Kamieniem, kamieniem.
- Kamień suchy miły Romciu!
- To namocz, to namocz.
- Jak namoczyć miły Romciu?
- A w garnku, a w garnku.
- W garnku dziura miły Romciu!
- To ją zatkaj, to ją zatkaj!
itd.


Pani Zo

Pani Zo, Zo, Zo
Pani sia, sia, sia
Pani Zo, Pani sia,
Pani Zosia męża ma,

a ten mąż, mąż, mąż,
pije wciąż, wciąż, wciąż
trochę wina, trochę wódki
i od tego jest malutki

Przepił dom, dom, dom
Przepił wóz, wóz, wóz,
Przepił dom, przepił wóz
Na patelni Zosię wiózł


Wpadł pies do kuchni

Wpadł pies do kuchni
i porwał kichy ćwierć
a głupi kucharz
zarąbał go na śmierć.
A drugi kucharz,
co litość w sercu miał,
pochował psa pod płotem
i taki napis dał:
Wpadł pies do kuchni...
itd.


W pokoiku na stoliku

W pokoiku na stoliku
stało mleczko i jajeczko,
przyszedł kotek, wypił mleczko
a ogonkiem stłukł jajeczko
przyszła mama kotka zbiła
a skorupki wyrzuciła
przyszedł tata, kotka schował,
a mamusię pocałował.


Daj

Daj, to był chiński sprzedawca jaj.
Mieszkał na ulicy Kup_se i napisał książkę "Za_dar_mo! to_bo_li_gar_dło!".


Trzej krasnale

Za górami, za lasami, za dolinami,
żyli sobie trzej krasnale, nie górale,
trzech ich było, trzech z fasonem,
dwóch wesołych, jeden smutny, bo miał żonę.

A ta żona była jędza no i basta
miała taki duży wałek jak do ciasta
i tym wałkiem, kiedy chciała,
swego męża krasnoludka wałkowała.

Już krasnalek taki chudy jak karteczka,
nóżki rączki takie cienkie jak niteczka,
ale ona uważała, że jest gruby,
więc go jeszcze wałkowała.

Już krasnalek zwałkowany w trumnie leży,
że od żony wałka zginął nikt nie wierzy,
gdy rodzinka w głos płakała,
żona jędza jeszcze trumnę wałkowała.


Zorro

Na czarnym koniu Zorro, Zorro...
emocji będzie sporo, sporo...
bo w czarnej masce Zorro,
po nocach mi się śni.
Na konia wsiada, wsiada...
a w ręku błyszczy szpada, szpada...
i za drzewami znika,
bo taki jego los.
Sierżant Garsija, ...sija...
od Zorra dostał w ryja, ryja...
a czas wakacji mija, mija...
powoli dzień po dniu...


Ptaszek z Łobzowa

Wyleciał ptaszek z Łobzowa,
usiadł na rynku Krakowa,
asa, tadarasa, asa, tadarasa,
usiadł na rynku Krakowa.

A na tym rynku w Krakowie
domy stanęły na głowie,
asa, tadarasa, asa, tadarasa,
domy stanęły na głowie.

I zatańczyły raz, dwa, trzy,
a ptaszek siedzi i patrzy,
asa, tadarasa, asa, tadarasa,
a ptaszek siedzi i patrzy.

A kiedy się już napatrzył,
to sam zatańczył raz, dwa, trzy,
asa, tadarasa, asa tadarasa,
to sam zatańczył raz, dwa, trzy!


Jadą, jadą dzieci drogą (M. Konopnicka)

Jadą, jadą dzieci drogą,
siostrzyczka i brat,
i nadziwić się nie mogą,
jaki piękny świat.

Tu się kryje biała chata,
tu słomiany dach,
przy niej wierzba rosochata,
a w konopiach strach.

Od łąk mokrych bocian leci,
żabkę w dziobie ma.
Bociuś, bociuś! krzyczą dzieci,
a on Kla, kla, kla.

Tam zagania owce siwe
Brysio - kundel zły.
Konik wstrząsa bujną grzywę
i do stajni rży.

Idą żeńcy, niosą kosy,
fujareczka gra,
a pastuszek mały, bosy
chudą krówkę gna.

Młyn na rzece huczy z dala
białe ciągną mgły,
a tam z kuźni od kowala
lecą złote skry.

W polu, w sadzie brzmi piosenka
śród porannych ros,
siwy dziad pod krzyżem klęka
pacierz mówi w głos.

Jadą wioską, jadą drogą
siostrzyczka i brat
i nadziwić się nie mogą,
jaki piękny świat.

czwartek, 6 czerwca 2013

Archeologia sumienia

Do przeszłości należy archeologicznie...,
każdą cząstkę WYGRZEBAĆ
i poskładać ślicznie.
Nie wszystko, jak część teczek,
płomienie pożarły,
składać trzeba wspomnienia,
zanim nie umarły!
Czy bogowie pokarzą?
Czas sam nie pokaże,
zbierajmy, chrońmy pamięć,
swej Ojczyźnie w darze.
Każdy naród
pamięcią historii bogaty,
niech wnuk dowie się prawdy,
jak było przed laty.

wtorek, 4 grudnia 2012

Manowce uczuć

błyskawica dreszczem wspomnień rozświetla lata
przywraca uśmiech rozświetlony wspomnieniami

dotyku dłoni, muśnięcia warg, czułych spojrzeń
zwariowanych chwil zatracenia w miłości

serce bije mocno
oczy widzą zamgloną twarz, słyszę twój odddech

to dla mnie tak dużo znaczy

zimowa siwizna ozdabia nasze myśli skrzącymi girlandami
zatracamy się w przeszłości, gubimy dni jak kolorowe liście

dziękuję za dobry czas miłości

środa, 2 listopada 2011

Madonna nędzarzy

Wstydź się Prześliczna Panno,
Wyznaj swój grzech przed Bogiem
Że siostra twa – Matka Nędzarzy
Umiera z głodu pod progiem.


Jak kiedyś pisałem Nina Rydzewska spędziła ostatnie lata swojego życia w Szczecinie. Miło, że ludzie o Niej pamiętają.



wtorek, 25 października 2011

Kiedyś musi nadejść ten czas

Czerwona latarnia - jak być ostatnim

...
A słyszeliśmy je często, kiedy jeszcze fascynował nas Wyścig Pokoju relacjonowany przez radio (młodsi czytelnicy mi nie uwierzą, ale kiedyś nie było telewizji!) i kiedy już nacieszyliśmy się zwycięstwem Polaków, albo popłakaliśmy się z powodu zwycięstwa pobratymców, to jeszcze czekała nas miła niespodzianka o wyraźnie karnawałowo - teatralnym charakterze: przyjazd ostatniego zawodnika (najczęściej był on przedstawicielem tzw. Trzeciego Świata) po dwu lub trzech godzinach oczekiwania od momentu, kiedy peleton przejechał linię mety. Mogło tak być i innej dyscyplinie sportu – pamiętamy którąś tam Olimpiadę, gdzie w sportach pływackich startował Nigeryjczyk, który przyniósł chlubę swemu krajowi, a sobie niewątpliwą korzyść, ponieważ basen przepłynął i mimo kilku zachłyśnięć przecież się nie utopił. „Czerwona latarnia” zatem oznacza w porządku społecznym, kulturowym, zawodowym ostatnie miejsce. W tych wydarzeniach sportowych było ono spektakularne, wywoływało życzliwą wesołość i ten ostatni zawodnik był równie fetowany jak zmieniający się zwycięzcy (on przynajmniej miał ustalone, niezmienne miejsce).
...
Coś tam jeszcze robicie, jeszcze się nie poddajecie, pocieszacie się mitem Twórczych Starych Mężczyzn, którzy najlepsze swoje dzieła tworzyli w granicach osiemdziesiątki. Ale już was nie cytują,nie zapraszają na zjazdy i konferencje naukowe, wypadacie z „pola morfogenetycznego” ( a co to jest, może napiszę w następnym felietonie). Trzyma się was (mimo upokarzających zeznań przed komisjami rotacyjnymi), bo jednak wykonujecie najczarniejszą, najcięższą robotę dydaktyczną. A może dlatego, że wprowadzacie do Zespołu porządek, chronicie go przed entropią: wiadomo bowiem, że mimo płynnej hierarchii wewnętrznej wy jesteście niepodważalną ‘czerwoną latarnią”- poza wami już tylko ciemność. Najpierw powtarzacie dumne słowa T.S. Eliota:”Po cóż ma stary orzeł rozpościerać skrzydła?”?”. Potem rozmawiacie ze starym psem.
...

Henryk Pustkowski


Kliknij aby przeczytać całość...

niedziela, 25 września 2011

Zapach jesieni

Najładniej pachnie cisza w parku, gdzieś na ławce. 
Słyszę jak serce w piersi ukochanej bije.
Przyglądam się jak dzieci puszczają latawce, 
Jesień. Cisza tak pachnie! Czuję ją! Mną żyje!

Liść puszczony z gałęzi wznosi się na wietrze.
Miła, gdy ogrom wspomnień uczuciem przydusi,
westchnie, wspomniawszy młodość, łzę w oku obetrze,
Jesień. Po lecie przecież jesień nadejść musi.

niedziela, 10 września 2006

Zmarł Lucjan Kydryński.

Tak sobie pomyslałem, a kogo to obchodzi?
Kto pamięta tego wspaniałego człowieka?
Zamierzchłe czasy upadłego reżimu.

Osobowość trzeba mieć!
Dziś u władzy byle "cieć"
I ryj kaczy albo świński.
Gdzie są tacy jak Kydryński?

Nie ma dykcji, ni prezencji
U tej pseudo prominencji.
Zabełkoczą, stukną "dziobem",
Jak księżulo, gdzieś nad grobem.

Te PO.PIS.y, ta ohyda!
Nie ma ELIT, idzie "bida"!


Prezencja, inteligencja i urok osobisty.

Tacy ludzie należą do spisu skarbów narodowych!
Powinno się zrobić co tylko można dla zachowania dla potomnych Jego głosu i dorobku.
Towarzyszył moim młodzieńczym latom i łza mi się w oku pojawiła na wieść o tym, ze odszedł.
Jakże wspaniały był to człowiek. Moja pamięć o Nim będzie trwała wraz ze mną.